niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie roku 2017

Tradycyjne coroczne podsumowanie czytelniczego roku czas zacząć. Trzydzieści siedem wpisów to niewiele porównując zeszłe lata. Przeczytane książki, podobnie jak w w roku 2016, w liczbie 24 szału nie robią, a oto moja lista:

1. Super Food Family Classic - Jamie Oliver (książka)
Książkę dostałem na imieniny, mój ulubiony kucharz tym razem z propozycjami dla całej rodziny, trzyma formę. Polecam.

2. National Geographic Spacerem po Rzymie. - Katie Parla (książka)
Niegruby ale bardzo praktyczny przewodnik po Rzymie. Wiele ciekawych informacji w skondensowanej formie, mapy tras i multum zdjęć. Przydawał się gdy spacerowaliśmy po przepięknych ulicach i placykach Rzymu. Polecam.

3. Włosi. - John Hooper (książka)
Świetna książka o Włoszech i jego mieszkańcach. Wiele ciekawych spostrzeżeń udokumentowanych licznymi przykładami. Polecam.

4. Ja Urbanator. Awantury muzyka jazzowego. - Andrzej Makowiecki,  Michał Urbański (audiobook)
Wspomnienia Michała Urbańskiego muzyka jazzowego, skrzypka i saksofonisty. Mają one wymiar słotkogorzki miłość i uzależnienia odciskają pięto na życiu muzyka. Polecam.

5. 1001 Movies you must see before you die. - (książka)
Leksykon filmów wartych obejrzenia, z ich opisem i rokiem premiery. Pięknie wydany z mnóstwem fotografii. Sięgam gdy brakuje pomysłów na dobry seans. Polecam.

6. 1945 Wojna i pokój. - Małgorzata Grzebałkowska (ebook)
Obraz Polski roku 1945. Wojna niemalże skończona, migracje ludność, tragedie rodzinne i szczęśliwe spotkania a do tego zmiana ustroju politycznego. Warto sięgnąć i przeczytać.

7. Nienasycony. -  Paweł Wilkowicz (ebook)
Biografia Roberta Lewandowskiego, jego droga na szczyt, wiele ciekawych faktów z życia, a wszystko doprawione szczyptą praktycznego coachingu.

8. Harda. - Elżbieta Cherezińska (audiobook)
Moje odkrycie roku 2017, przepięknie przedstawiona historia pierwszych Piastów (Mieszka, Bolesława Chrobrego i jego siostry Świętosławy) i bohaterów sag wikińskich (Olafa, Swena i Haralda). Polecam.

9. Tarabanie w Barbakanie. - Henryk Chmielewski (ebook)
Autobiografia Henryka Chmielewskiego autora serii komiksów o przygodach Tytusa, Romka i A'Tomka. Wiele ilustracji a całość utrzymana w stylu Papcia Chmiela. Polecam szczególnie fanom bo wiele tu odniesień do historii obrazkowych stworzonych przez rysownika.

10. Hel 3 - Jarosław Grzędowicz (ebook)
Ciekawa propozycja wizji świata w całkiem nieodległej przyszłości. Trafne spostrzeżenia, kilka teorii spiskowych poparte naukowymi odkryciami. Warto zarwać kilka nocy, daje materiał do przemyśleń. Polecam.

11. Mitologia nordycka - Neil Gaiman (ebook)
Przygody Lokiego, Odyna, Thora i całego panteonu wikińskich bogów na nowo spisanych ręką Neila Gaimana. Zebrane historie napisane strawnym i barwnym językiem to prawdziwa gratka dla fanów skandynawskich mitów.

12. Michael Caines At Home. (książka)
Najbardziej  znany chef z Exeter (miał swój program na BBC, posiada gwiazdkę Micheline) ze swoimi propozycjami kulinarnymi.

13. Tu byłem. Tony Halik. - Mirosław Wlekły (ebook)
Nie ma co tu pisać trzeba przeczytać, Najbardziej znany polski podróżnik, autor kultowego programu Pieprz i Wanilia, pilot RAF, korespondent amerykańskie stacji NBC, obywatel świata.

14. Szkoła gotowania Marka Łebkowskiego (książka)
Podręcznik gotowania niezbędny w każdej kuchni, tysiące przepisów polskich i nie tylko. Pięknie wydana z mnóstwem zdjęć. Świetna.

15. Temat na pierwszą stronę - Umberto Eco (audiobook)
Historia pewnej redakcji i jej dochodzenia, nietypowo jak na Umberto Eco, ale przesłanie jak zawsze trafia w samo setno.

16. Juventus. Historia w biało-czarnych barwach - Adam Digby (ebook)
Historia najsłynniejszego włoskiego klubu piłkarskiego zwanego potocznie Białą Damą, przez który przetoczyło się wielu znanych piłkarzy z polskim Zbigniewem Bońkiem na czele. Warto bo wiele tu opowieści z pogranicza sportu i polityki.

17. Ramsay's Best menus. - Gordon Ramsay (książka)
Chef celebryta ze swoją propozycją dań na każdą okazję. Nietypowo wydana ze szczegółowym podziałem na przystawki, dania główne i desery. Ciekawa.

18. Ubik - Philip K. Dick (audiobook)
Próba wyjaśnienia otaczającego nas świata, a raczej świata przyszłości (chociaż kto wie) oczyma jednego z najbardziej zakręconego autorów  sci-fi. Klasyka która pozwala inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Polecam.

19. Jak zostałem pisarzem - Andrzej Stasiuk (książka)
Pięknie snuta opowieść drogi. Pięknym poetyckim językiem przedstawione są nam okoliczności w jakich autor stał się pisarzem. Świetna i nietypowa autobiografia, którą trzeba przeczytać.

20. Poznam sympatycznego Boga - Eric Weiner (ebook)
Podróż przez wiele kontynentów i kultur w poszukiwaniu swego Boga. Autor spotyka przedstawicieli różnych odmian religii (muzułmanie, chrześcijanie, buddyści, żydzi, szamani, czarownicy, czciciele UFO itp) i dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami. Jest to pozycja typowo podróżnicza i nie rości sobie praw bycia czymś więcej. Ciekawa i warta zainteresowania.

21. Arsene Wenger Generał i jego Kanonierzy - John Cross (ebook)
Historia trenera który spędził na ławce trenerskiej Arsenalu Londyn ponad dwadzieścia lat, o jego wzlotach i upadkach a także ludziach z którymi miał styczność. Świetnie spisana przez dziennikarza który zazwyczaj pisuje do znanego brytyjskiego dziennika. Polecam.

22. Królowa - Elżbieta Cherezińska (audiobook)
Kontynuacja Hardej, dalsze losy Świętosławy przez potomnych zwanej Matką Królów, władczyni Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii. Autorka jest mistrzynią w wypełnianiu białych plam w historii tychże krajów włączając w to Polskę. Na pewno jeszcze wrócę do jej twórczości.

23. Tylko miłość się liczy - Jan Twardowski (książka)
Tomik z poezją księdza Jana Twardowskiego, warto sięgnąć by sobie uzmysłowić co w życiu jest ważne. Prezent dla mojej małżonki.

24. Międzymorze - Ziemowit Szczerek (ebook)
Przeczytana wczoraj, jeszcze nie przetrawiona, niby zapiski z podróży, ale z ciekawymi spostrzeżeniami na temat co łączy, a co dzieli Europę Środkowo-wschodnią. Polecam.

Mijający rok a raczej pierwsze półrocze było bardzo ekscytujące, zakupiłem około 50 książek z których jedynie dwadzieścia cztery przeczytałem, były w nich pozycje na które czekałem (Hel 3, Tu byłem. Tony Halik, czy Mitologia Nordycka) i te które były dla mnie czytelniczym odkryciem (Harda, Królowa). Zdobyłem również książkę, na którą polowałem od lat, Jak zostałem pisarzem Andrzeja Stasiuka. Rok 2017 był całkiem udany, mam nadzieje że przyszły będzie jeszcze lepszy. Życzę sobie o wiele więcej wpisów na tym blogu bo drugie półrocze nieco zaniedbałem. Niech będzie to takie moje noworoczne postanowienie. A wam z całego serca życzę Szczęśliwego Nowego Roku.


środa, 27 grudnia 2017

Pod choinką 2017

W tym roku jak nigdy sporo pozycji znalazło się pod moją choinką, a wszystko dzięki wizycie w Polsce i zamknięciu księgarni Matras w Radomiu (wszystkie produkty z 80% rabatem).




Stosik powyżej trafił do mnie, nieco mniejszy trafił do mojej żony i córki. Wszystko kosztowało mnie nieco ponad 60 złoty i gdyby nie ograniczenia bagażowe pewnie był by on wiele większy. Reasumując w grudniu moja kolekcja powiększyła się o osiem pozycji:
- Rój Laline Paull był od blisko roku na mojej liście do przeczytania taki Folwark Zwierzęcy w świecie pszczół.
- Nienasycony Zwycięzca Carlo Ancelotti to kolejna pozycja którą już wielokrotnie miałem zamiar zakupić aż w końcu trafiła do mnie za 8 zł.
- Kryzysowa Narzeczona Andrzeja Mogielnickiego to zbeletryzowana historia powstania piosenki znanej z repertuaru Lady Pank
- Cukrowy Kreml  kupiłem bo lubię prozę Władimira Sorokina (Lód, Bro), Nie jest to powieść a raczej luźno ze sobą opowiadania o Rosji roku 2028. Minusem może być że jest to  kontynuacja Dnia oprycznika, której nie czytałem. Zobaczymy.
- Księżniczka po przejściach autobiografia Carrie Fisher znanej z roli księżniczki Lei (Gwiezdne Wojny), aktorki z naprawdę ciekawym CV. Książeczka niewielka ale aktorka słynie ze swej autoironii zapowiada się więc ciekawie. 
Kolejne trzy książki wybrałem trochę na chybił trafił po przeczytaniu obwoluty:
- Ostatni taniec Chaplina Fabiego Stassi to powieść o kultowej hollywoodzkiej gwieździe kina niemego a dokładniej o jego początkach, brzmi całkiem interesująco.
- Zaklęcie podróżne to kuchenne podróże po Krecie, brzmi smakowicie i obiecująco.
- Świnia w Prowansji kulinarna ale nie tylko podróż po południowej Francji, czuję że będę miło połechtany nie tylko po podniebieniu.

Kończę i zabieram się za czytanie tym bardziej, że kilka ostatnich miesięcy lekko przespałem. Pozdrawiam i zapraszam wkrótce. 

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Tylko miłość się liczy

Poezją księdza Jana Twardowskiego po raz pierwszy zetknąłem się ponad 20 lat temu jako nastolatek co to próbuje znaleźć i zrozumieć miłość.



Czemu w mordę dostałem 
filozof zapytał
zgubiłem maskotkę od niej
drobiazg rozpacz mała 
słonik
wyleciał gdy myślałem w pociągu podmiejskim:

nie ma grzechów średnich lekkich i powszednich
gdy miłość zdenerwujesz każdy grzech jest ciężki

Minęło tych kilka lat i traf chciał że trafiłem na tomik który zawiera najbardziej znane wiersze księdza. Kiedyś pełen młodzieńczych wypieków dziś w wieku dojrzałym ponownie kartkuje kolejne strony, dostrzegając to co niegdyś mi umknęło.

Młodzi co biegną gromadą
dorośli co chodzą parami
starzy przy końcu osobno
tylko serce to samo
pracuje jak pszczoła po ciemku
szuka miłości w miłości
przed śmiercią czystą i wielką

Uświadamiam sobie również że miłość pomimo tego, że dla każdego może być czymś innym, milczącą chwilą we dwoje, łzą rzuconą na wiatr, uśmiechem czy też pomocną dłonią gdy wszystko zawiedzie. Jest również tym samym. Dla księdza Twardowskiego miłość to Bóg o czym w dość radykalny sposób zaświadcza w poniższym wierszu:

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
o swym panu myśli
i rwie się do niego
na dwóch łapach czeka
pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
oczami za nim biegnie
i tęskni ogonem

pocałuj go w łapę
bo uczy jak na Boga czekać...

Gdy się ma dwadzieścia lat słowa te raz po raz obijają się się w zakamarkach serca, z wiekiem stajemy się bardziej cierpliwi, pomimo że czas goni, gdy przychodzi miłość przyjmujemy to jak coś co miało przyjść.

Ps. Pewnie nie będzie kolejnego wpisu przed Bożym Narodzeniem, tak więc Wszelkiej Pomyślności, Spełnienia Marzeń i Mnóstwa Wspaniałych Książek pod choinką Życzy autor tego bloga...:-)


piątek, 24 listopada 2017

Królowa

Królowa  Elżbiety Cherezińskiej to kontynuacja Hardej powieści o pierwszych władcach Polski, nieustraszonych wikingach, a przede wszystkim o perypetiach pięknej złotowłosej córce Mieszka I, Świętosławie, w Skandynawii zwanej Sygrydą Storradą.


Druga odsłona zaczyna się tuż przed bitwą trzech króli, gdy po przeciwnych stronach barykady stoi władca Danii Swen Widłobrody (mąż Świetosławy), Olaf Tryggvason władca Norwegii (ukochany naszej bohaterki) i jej syn z pierwszego małżeństwa Olof Skötkonung król Szwecji.
Świętosława postanawia pójść za głosem serca i w bitwie poprzeć ukochanego. Nie wszystko jednak układa się po myśli Hardej i ląduje na wygnaniu w kraju swego brata. Dzięki temu poznajemy wydarzenia jakie mają miejsce na ziemiach Polan, walki brata Bolesława z cesarzem Henrykiem, podporządkowywanie kolejnych ziem, zwycięskie bitwy i potyczki jednego z największych władców piastowskich.
Gdy jej mąż Swen umiera, powraca do Danii, a następnie pomaga młodszemu z synów Knutowi zdobyć tron w Anglii, dzięki czemu we władaniu jej synów pozostają cztery królestwa: Szwecja, Dania, Norwegia i Anglia.
Historia Sygrydy Storrådy znana z sag skandynawskich, dzięki piórze Elżbiety Cherezińskiej nabiera nowej jakości. Powieść historyczna rządzi się swoimi prawami, białe plamy wypełniane są barwnymi opowieściami, ludowe legendy nabierają nowych kolorów. Cherezińska gdzie trzeba mocno trzyma się faktów, ale bardzo często daje upust swojej wyobraźni. Głównych bohaterów gloryfikuje ponad stan, nie zapomina o ich słabościach, tyle że w ogólnym rozrachunku mają się nijak do oceny postaci. Dużym plusem jest zgrabne poruszanie się miedzy wątkami. W losy Świętosławy wplecione są wydarzenia ówczesnej Europy: Polski, Czech, Moraw, Węgier, Rusi, Niemiec, Danii, Szwecji, Norwegii, Islandii, Anglii i Irlandii. Lektura zachęca do pogłębiania wiedzy związanej z tematem, sama autorka w jednym z ostatnich rozdziałów dzieli się z nami literaturą która była dla niej inspiracją.
Gdybym miał na siłę znaleźć słaby  punkt powieści, to zakończenie jak dla mnie zbyt sentymentalne i wydumane. Jest to kwestia gustu i to co mi przeszkadzało, bardzo możliwe, że innym się spodoba. 

niedziela, 29 października 2017

Dziennik motocyklowy

Deszcz za oknem wraz z wiatrem dają koncert na dwa głosy. Na chwilę przystanąłem przy półce z książkami i wzrok zatrzymałem przy wspomnieniach młodego Che. Dla jednych bohatera dla innych zbrodniarza dla którego wierność ideałom było ważniejsze od człowieka. Moje serce bije po lewej stronie i choć z wiekiem nie jestem już radykalny w swoich poglądach, a w różnorodności widzę szanse dla  ludzkości był taki okres gdy był mi bliski.


Nim Ernesto Che Guevara został rewolucjonistą, bohaterem Kuby, a dla świata zachodniego terrorystą i zbrodniarzem, był studentem medycyny na jednym z argentyńskich uniwersytetów. Jak każdy młody człowiek nim rozpocznie dorosłe życie marzył o magicznej podróży, najlepiej przez kilka kontynentów. Namawia swego przyjaciela Alberta by wraz z nim wybrał  sie w podróż przez obie Ameryki.
W trakcie tej podróży powstają dzienniki, dziś znane pod tytułem Dziennik motocyklowy. Jest to nieco manieryczny i jednocześnie młodzieńczy obraz odwiedzanych miejsc. Nie dostrzeżemy w tych tekstach przyszłego rewolucjonisty (sam Ernesto pochodził z majętnej rodziny) jest to raczej opis miejsc i przygód młodych podróżników dla których napotkane problemy urastają do rangi wydarzeń ponad epokowych. Poznajemy jednak wraz z nimi obraz ówczesnej Ameryki Południowej, bogactwa i biedy ale przede wszystkim obraz napotykanych zwykłych ludzi którzy są zawsze skorzy do pomocy.
Nie brakuje tu ryzykownych przygód, mocnych trunków i pięknych kobiet. Przygoda goni przygodę, a młodzieńcza wyobraźnia nie ma granic. Swoje przeżycia opisuje z przymrużeniem oka, jest ciekawy świata, a jednocześnie jest krytyczny jako obserwator. W dzienniku nie ma radykalizmu, Ernesto jest młodym człowiekiem chłonnym wiedzy, próbuje zrozumieć świat, ale nie pragnie go jeszcze zmieniać. Można by powiedzieć, że w każdym z nas siedzi taki Che odkrywający świat, poznający jego smaki młody człowiek. 
To błąkanie się bez celu po naszej wielkiej Ameryce odmieniło mnie bardziej, niż się spodziewałem. Pozostawiam was teraz sam na sam sam ze mną, takim jakim byłem kiedyś...

wtorek, 24 października 2017

Arsene Wenger Generał i jego Kanonierzy

Bywa tak, że to przypadek decyduje która książka zawita na moją półkę, najczęściej mniej lub bardziej świadomie to ona pcha się w moje ręce właśnie w tym czasie gdy tego wymaga chwila. Tak jakby wiedziały że jest to ten czas. Obok biografii Arsene Wengera. Generał i jego Kanonierzy ocierałem się niejednokrotnie. Po lekturze książki Futbolowa Gorączka Nicka Hornbiego po cichu sympatyzuje z z Arsenalem Londyn  i znam wydarzenia mające miejsce przed erą Wengera w tym klubie. Nigdy jednak nie nazwałbym się fanem zespołu, a serce na samą myśl nigdy szybciej nie zabiło, no może dwa razy, po raz pierwszy gdy śrubowali swój rekord meczy bez porażki w lidze (maj 2003 - październik 2004) gdy zdobywali ostanie mistrzostwo Anglii, a po raz drugi gdy do finału Ligi Mistrzów w roku 2006 nie stracili ani jednej bramki (ostatecznie przegrywając z FC Barceloną 2:1).



Po roku 2006 drużyna została rozprzedana, Wenger zaczął stawiać na młodzież, zespół przestał odnosić spektakularne sukcesy, ale był stabilny finansowo a właścicieli rozpoczęli budowę nowego stadionu. W Londynie pojawili się również pierwsi Polacy: Łukasz Fabiański i Wojtek Szczęsny będący mocnym ogniwem zespołu. Trener w rok w rok gwarantował grę w Lidze Mistrzów i ćwierćfinał tych rozgrywek a nas cieszyło że stawia na naszego rodaka Szczęsnego. Przyszedł jednak rok 2017, Arsenal obija się po Lidze Europy a Wojtek za grosze zostaje sprzedany do Juventusu.
W taki oto momencie w moje ręce w padła biografia autorstwa Johna Crossa, dziennikarza Daily Mirror, który nad wyraz obiektywnie zarysował nam trenerską karierę francuza. Gdzie trzeba chwali nowatorskie podejście do treningu, mieszanie doświadczenia z młodością, rozsądne gospodarowanie budżetem a przede wszystkim anegdoty ze spotkań z dziennikarzami. Momentami jednak przypomina niezrozumiałe porażki, konflikty i wypowiedziane w gniewie słowa. Do historii przeszły słowne uszczerbki po miedzy Wengerem i Fergusonem. Wypomina selekcjonerowi że od ostaniach sukcesów minęło kilka lat, światek piłkarski już dawno wdrożył pomysły francuza i poszedł do przodu pozostawiając go w tyle. Podobnie widzą to kibice, którzy coraz częściej okazują niezadowolenie i brak poparcia. Piękno piłki to jest cel sam w sobie, ale liczą się trofea a tych w gablocie Kanonierów ostatnimi czasy jak na lekarstwo. Arsen Wenger widząc to w ostatnich kilku sezonach sięgnął głębiej do kieszeni efektem czego było zdobycie Pucharu Anglii i Tarcze Wspólnoty w roku 2014 i 2015 (książka wydana została w roku 2015), fani wciąż jednak oczekują mistrzostwa, nie wystarcza im piękny futbol chcą trofeów.
Książka przypomina dni chwały ale również wytyka błędy, które są częścią każdej trenerskiej pracy. Arsen Wenger to fachowiec wysokiej klasy, ale nie zawsze odporny na krytykę. Erudycją i oczytaniem przewyższa niemalże każdego coacha na świecie co jego wypowiedzią na trudne pytania dodaje kolorytu. Ma swoją wizję futbolu gdzie liczy się człowiek nie pieniądz i temu jest wierny. Choć Arsenal ma pieniądze manager nimi nie szasta na lewo i prawo a wyszukuje ludzi którzy pasują do jego stylu gry, ofensywnego miłego dla oka.
To fascynująca opowieść o człowieku, który dokonał transformacji nie tylko w Arsenalu, ale w całym angielskim futbolu. Ta książka to także historia niezwykłej osobowości, człowieka o niezwykle szerokich horyzontach. Czyta się ją tak, jak ogląda się mecze Arsenalu z sezonu, w którym londyńczycy zdobyli tytuł, nie przegrywając ani jednego meczu. 

niedziela, 15 października 2017

Poznam sympatycznego Boga

Szperając w wirtualnej bibliotece publio.pl natrafiłem na  Poznam sympatycznego Boga, o ho pomyślałem kolejny zakręcony guru ze swoją wizją świata i zbawienia. Książka jednak umieszczona była w dziale podróże/reportaże a wydawnictwo Carta Blanca specjalizuje się raczej w tego rodzaju pozycjach. Kliknąłem na link, przeczytałem notkę i kilka sekund później zostałem właścicielem książki Erica Weinera.



Przyjemnie czyta się te niezobowiązujące spotkania z przedstawicielami nurtów religijnych które w jakiś sposób zainteresowały autora. Bardzo często są to odłamy nieco odstające od głównego nurtu. Odwiedza na przykład wirujących derwiszy w Turcji (łącza się z Bogiem po przez taniec i śpiew) pokojowo nastawiony odłam islamu. Wybiera się do Indii w poszukiwaniu sensu bytu a odnajduje pasjonatkę zamknięta w domu na górze. Szczęśliwą w całości poświęcona swoim pasją. Buddyzm z pozoru religia bez nadziei: Rodzimy się. Cierpimy. Umieramy. Rodzimy się znów, znów cierpimy, jeszcze raz umieramy i tak dalej, przez bardzo długi czas... Buddyści jednak skupiają sie jedynie na tu i teraz nie rozpamiętują przeszłości i nie spoglądają za daleko w przyszłość. Szukają szczęścia w danej chwili i to im się udaje.
W swoich podróżach nie zapomina o katolikach lądując na kilka tygodni w franciszkańskim klasztorze na Południowym Bronxie w Nowym Jorku. Prowadzą oni noclegownie i przytułek a ich dewizą są słowa zaczerpnięte z ew. św. Mateusza: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie... (Mt 10,8).
W Las Vegas spotyka Realian którzy wierzą że rodzaj ludzki i wszelkie życie na Ziemi zostały stworzone przez niebywale inteligentną i życzliwą rasę obcych zwaną Elohim. Mają powrócić w roku 2035 a do tego czasu życzą sobie, żeby ludzie po prostu korzystali z życia. Stworzyli nas, abyśmy mogli zażywać przyjemności. Wysoka technologia pozwala im ciągle nas obserwować i od czasu do czasu przekazywać wiadomości za pośrednictwem Ostatniego Proroka.
W Chinach spotyka taoistów z ich yin i yang, przeciwieństwach które wciąż się przyciągają. Potrzebują się nawzajem, nie są w stanie samodzielnie istnieć, tak jak dół nie może istnieć bez góry, a zimno bez ciepła. Oba aspekty są od siebie zależne i sie uzupełniają. W przeciwieństwie do nas europejczyków, Chińczycy wydają się bardziej ulegli ich siłą jest miękkość a nie twardość. Taoiści widzą w miękkości ukrytą siłę. Woda jest miękka i podatna na kształtowanie, ale płynąc przez skały, jest w stanie wydrążyć Wielki Kanion. Otto skuteczność wielkiej siły.
W Stanach Zjednoczonych spotyka się z nurtami New Age z szamanami, czarownicami i neopoganami. Grupę tę cechuje demokracja. Samemu wybiera się bogów i boginie a wybór ten nikogo nie obraża. Bogowie nie są zazdrośni o względy... jeśli jakiś bóg ci nie odpowiada możesz go zwolnić z pracy.
Na koniec wybiera się do Izraela by poznać tajniki kabały. Sam będąc niepraktykującym żydem pamięta że judaizm opiera się na zasadach które prowadzą żyda przez świat za rękę . Bóg jest jak ojciec, który uczy swe dziecko. Widzi, że zamierzamy popełnić głupotę, ale pozwala nam to zrobić, ponieważ mamy wolną wolę. Reguły i zasady są ważne dla dziecka by ten sobie nie zrobił krzywdy ale tylko od niego zależy czy będzie zgodnie z nimi postępował. Na koniec podróży Erica Weinera jeden z jego żydowskich krewnych opowiada dowcip który pozwoli mu spojrzeć na swoje spotkanie z innej perspektywy:

Był sobie żyd. Nazwijmy go Mosze. Pewnego dnia postanowił zostać katolikiem, przychodzi więc do kościoła i mówi:
- Ojcze chciałbym być katolikiem.
- Nie ma problemu - mówi ksiądz, po czym skrapia Moszego wodą i trzy razy powtarza: - Nie jesteś żydem, jesteś katolikiem.
Odsyła go do domu, ale wcześniej ostrzega:
- My katolicy, jemy rybę tylko w piątki, pamiętaj.
Mosze zapewnia, że to żaden problem. niestety, kilka dni później, w środę, nachodzi go straszna ochota na rybę. Nie może się oprzeć, więc wymyka się do knajpki. Tam, nad talerzem z wielkim halibutem, zastaje go ksiądz.
- Mosze! Co ty robisz? Mówiłem że ryby możesz jeść tylko w piątki!
- Ale to nie jest ryba. To marchewka - odpowiada Mosze.
- Co ty wygadujesz! Przecież widzę, że to ryba.
- Nie pokropiłem ją wodą i powiedziałem trzy razy: "Nie jesteś rybą, jesteś marchewką".

Warto poświecić tych kilka wieczorów na lekturę tej książki by spojrzeć na nas samych z trochę innej perspektywy bo o ile świat jest mozaiką różnorodności to my spoglądamy na niego jednak z jakiegoś kulturowego kontekstu i mimo woli go zniekształcamy.


niedziela, 24 września 2017

Jeszcze chwila o Zeldzie


Zanim pojawią się tu kolejne książki jeszcze chwila o Zeldzie. Wczorajszego dnia mieliśmy piękne słoneczne przedpołudnie, dnia poprzedniego spadł deszcz, a trawa i drzewa mieniły się wszystkimi koralami tęczy. Nie mogliśmy tak sobie zostać w domu i zmarnować taki piękny poranek, Zosia rzuciła - Mamo, tato idziemy do biblioteki - a, że sam budynek znajduje się w bajecznym ogrodzie otoczonym średniowiecznym obwarowaniem z niedużą acz zacznie wyposażoną kawiarnią z przepyszną cappuccino długo nie myśląc ruszyliśmy w drogę.


Zosia od tygodnia forsuje grę The Legend of Zelda Ocarina of Time a będąc w bibliotece dostrzegła mangę o tymże tytule i nie mogła odpuścić zgłębienia tematu. Mając już doświadczenie z poprzednią osłoną gry (The Legend of Zelda: A Link Between Worlds) i komiksu wiedziałem że nie ma co kombinować, należy książkę wypożyczyć i nieco na dłużej zasiąść nad małą czarną. Od czasu do czasu zerkając przez ramie co też ta mała moja pociecha czyta.


Opowieść zaczyna się w wiosce Kokiri  gdzie główny bohater mieszka.  Pewnego dnia  Link bo tak nazywa się protagonista ma koszmar z udziałem księżniczki Zeldy uciekającej przed złym magiem, który następnie go atakuje. Sen jest przerwany a nad jego głową lata małą świecącą wróżkę Navi, ta każe mu natychmiast wstawać i ruszyć w stronę magicznego drzewa Deku Tree. Link dowiaduje się o przekleństwie które zostało na drzewo rzucone i jest proszony aby je złamał. Nasz bohater wykonuje zadanie które jest tylko preludium do kolejnych przygód mających związek z księżniczką Zeldą i złym magiem  Ganondorfem.
Nim wypiłem kawę i przeczytałem kilka rozdziałów Międzymorza... Ziemowita Szczerka Zosia już była po lekturze i chciała wracać do domu by kontynuować przygodę na swojej konsoli. Pogoda zaczęła się psuć, dokończyliśmy drinki i wróciliśmy do domu.

czwartek, 21 września 2017

Seriale się ogląda

Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu. Wakacje, piękna pogoda, a w miedzy czasie serialowe zaległości raczej odciągnęły mnie od czytania. Nie żeby kompletnie nic, ale dwie czy trzy pozycje raczej szału nie robią. Zostawmy więc dzisiaj książki na półkach do czasu gdy dni będą krótsze a wieczory chłodniejsze. Zatrzymajmy się trochę przy serialach. Jak by na to nie patrzeć lwia ich część garściami czerpie z książkowych pierwowzorów. 


Maj i czerwiec niemal kompletnie poświeciłem Star Trek: Enterprise. W dzieciństwie byłem zafascynowany tym uniwersum, miejscem ziemian wśród gwiazd, odkrywaniem nowych planet i cywilizacji. Ziemia jawiła się jako ostoja spokoju daleka od jakichkolwiek konfliktów której jedynym celem była wiedza i możliwość dzielenia się nią. Star Trek: Enterprise opowiada o początkach ziemskie eksploatacji kosmosu i co poprzedziło skok cywilizacyjny. Każdy odcinek o odrębna historia, wśród których można wyłapać prawdziwe perełki. Jak to w serii o Star Treku przemycane są problemy i obawy dotykające nas obecnie. Miejsce jednostki we wszechświecie, odrębności rasowej, kulturowej i kwestie zrozumienia relacji nauka kontra siły nadprzyrodzone są tu zauważalne na każdym kroku. Kolejne sezony gdy poruszano tematy dotyczące podroży w czasie, wywoływały we mnie znużenie a brak spójności zniecierpliwienie. Choć ostanie odcinki nie trzymały poziomu to dla fanów jest to pozycja obowiązkowa.


Na The 100 trafiłem przypadkowo i wciągnęło mnie na na twa tygodnie. Ziemia po zagładzie nuklearnej nie jest zdatna do życia grupa kilkuset ludzi ratuje się jednak na stacji kosmicznej. By przetrwać muszą się zorganizować. Nowe prawa, obowiązki i kary mają im pomóc w przetrwaniu. Pewnego dnia bez żadnego uprzedzenia wysyłają grupę 100 nieletnich przestępców na Ziemię. Nawet nie wiem kiedy pochłonąłem cztery sezony, na luty przyszłego roku zapowiedziany jest piąty sezon. Serial jest adaptacją książki Misja 100 autorstwa Kass Morgan.


Koniec lipca to powrót do Westeros i siódmej odsłony kultowego serialu HBO Gra o tron, produkcję czekał jeszcze większy rozmach: bitwy morskie, podniebne szarże smoków, Inni szturmujący mur na północy, no i wskrzeszony lodowy smok. Jak zawsze było kilka zgonów ale również powrotów starych znajomych, trochę się działo, a na koniec spotkanie na szczycie. Teraz pozostało nam czekać na sezon zamykający historię. Chyba, że wcześniej George R.R. Martin wyda dwa ostanie tomy z cyklu Pieśń Lodu i Ognia.


W między czasie obejrzałem trzeci sezon Wikingów. Trzymał poziom i napięcie ale czegoś brakowało mi z poprzednich sezonów. Król Ragnar Lothbrok to już nie młody wiking, a dojrzały wojownik, który na pewne kwestie ma nieco inne spojrzenie, aniżeli jego towarzysze. Oblężenie Paryża i jego zdobycie robi wrażenie choć z prawdziwą historią bohatera ma niewiele wspólnego. 


W zeszłym tygodniu obejrzałem drugi sezon The Expanse to serial w konwencji  space opery, oparty na książce Przebudzenie Lewiatana autorstwa Jamesa S.A. Coreya. Akcja toczy się 200 lat w przyszłości, początkowo jesteśmy wciągnięci w historię detektywistyczną w centrum której jest zaginiona kobieta. Z czasem historia rozrasta się do konfliktu miedzy mieszkańcami Ziemi, Marsa i Pasa Asteroid. Zagrożenie jednak przychodzi z gwiazd. Serial trzyma w napięciu zachęca do przemyśleń nad naturą człowieka.
W między czasie obejrzałem jeszcze kilka seriali. Powróciłem do oryginalnej serii Star Trek z lat 60-tych ubiegłego wieku, obejrzałem serial Mgła na podstawie prozy Stephena Kinga, serial W garniturach i The Defenders pierwsze dwa odcinki. Teraz czekam na Star Trek Discovery którego premiera już za kilka dni na Netflixie.
Dzięki Netflixowi wpadłem w małe uzależnienie, ale obiecuje, że jeszcze w tym tygodniu wrócę z kolejnymi wpisami o książkach. 

niedziela, 13 sierpnia 2017

Jak zostałem pisarzem

Andrzeja Stasiuka odkryłem kilka lat temu (felietony w Gazecie Wyborczej), po prozę sięgnąłem dość niedawno bo w 2015, Jadąc do Babadag urzekł mnie do tego stopnia że kwestią czasu było sięgniecie po kolejną pozycje tego autora, tym bardziej że takowa była mi już kiedyś polecona. W 2003 roku na jakieś libacji alkoholowej mój znajomy wyciągnął ze sfatygowanej starej torby książkę mówiąc że muszę to przeczytać. Była to próba autobiografii Stasiuka Jak zostałem pisarzem. Przez kilkadziesiąt minut opowiadał jaki to wyjątkowy autor i książka, będąc zamroczony wyskokowymi trunkami niemal niczego z tego wywodu nie pamiętałem, ale gdzieś w podświadomości zostało muszę przeczytać.


Od tamtego czasu minęło 14 lat, nie było okazji zapoznać się z książką, była dla mnie jak biały kruk. Kilkukrotnie pytałem się w księgarniach, szukałem w antykwariatach i nic. Dość przypadkowo kupując książki w księgarni wysyłkowej, spostrzegłem że w roku 2016 pozycja została wznowiona i ponownie wydana. Wiosną 2017 trafiła w moje ręce i kilka miesięcy odleżała zanim po nią sięgnąłem.
Język Andrzeja Stasiuka jest specyficzny, snujemy się przez kolejne strony autobiografii jak gdybyśmy słuchali opowieści gdzieś w zadymionej knajpie, bądź przy ognisku z zimnym browarem w ręku. Historia ciągnie się jakby na jednym wdechu, akcja goni akcje, prawda przeplata się z fikcją od czasu do czasu poprzeplatana jakimś wulgaryzmem. Pojawiające się miejsca, osoby, wspomnienia po kilku stronach stają się mniej istotne bo mamy kolejne jeszcze bardziej fascynujące. Wszystkie opowieści zmierzają w jednym określonym kierunku. Choć autor wielokrotnie zaznacza że chciałby być gitarzystą rockowym wszystko wskazuje na to że pewnego dnia zostanie pisarzem.
Książka ta to hołd pokoleniu lat 60-tych i 70-tych pamiętającemu siermiężne czasy PRL-u, ale czy na pewno. Autor wspomina czasy gdy w knajpach piło sie tanie wina, a latem ciepłe piwo, o winylowych płytach pod pachą, o jeansach kupowanych w Peweksie, o przymusowym poborze do armii, a przede wszystkim o muzyce i książkach. A wszystko to wspomina z nostalgią o czasach tak szarych, że aż kolorowych.

Wtedy w ogóle decyzje były łatwiejsze. Nie to co teraz. Podejmowało się jakąś, a i tak niewiele się zmieniało. Właściwie można było podjąć jakąkolwiek. Uczucie, że nie ma się wpływu na własny los, jest uczuciem dość przyjemnym. Teraz jest niby wolność, ale ludzie są zniewoleni jak nigdy nie byli. Wtedy byli kompletnie pozbawieni wolności, a i tak każdy robił co chciał.

Nostalgiczna to opowieść i piękna historia, jak ciernista i wyboista jest droga pisarza, ile czeka na niego niebezpieczeństw i niespodzianek dzięki którym stanie się tym kim jest. Andrzej Stasiuk to barwna postać, w prosty i przystępny sposób opisujący przemijający świat. Warto na tych kilku chwil przystanąć i nim się zachwycić, bo jutro nie będzie takie jak wczoraj.

sobota, 22 lipca 2017

The Legend of Zelda...

Mija niemal miesiąc od ostatniego wpisu, nie mogłem się zebrać by sklecić kilka zdań. Powodów było kilka, ale jednym z nich była Zelda, a konkretnie The Legend of Zelda: A Link Between Worlds. Zosia dostała na urodziny konsole Nintendo 2DS z wyżej wymienioną grą i jakoś nas tak wciągnęło na kilka tygodni. Należy dodać że nie poprzestaliśmy tylko na grze w bibliotece znaleźliśmy całą półkę z mangą  w której głównymi bohaterami są postacie z gry.


Komiks Akiry Himekawy szału nie robi, ale jest świetnym uzupełnieniem gry. Idealnie wypełnia luki fabularne poszerzając naszą wiedzę o świecie i o głównych bohaterach. Konsolowa Zelda to świetna gra nastawiona na odkrywanie świata, rozwiązywania zagadek i pokonywanie kolejnych wrogów. Zarys fabularny ograniczony jest tylko do tego by pchać historię do przodu. Nasz bohater rusza na ratunek księżniczce porwanej przez złego maga, o świecie w jakim przyszło nam przebywać wiemy tylko tyle ile musimy wiedzieć reszty domyślamy się rozwiązując kolejne questy. Manga natomiast pozwala nam lepiej poznać ten świat, historię osób i przedmiotów spotkanych w grze.


Komiks i gra uzupełniają się pozwalając na lepszą frajdę z przeżywania przygody. Razem budują ciekawą opowieść o dwojakiej naturze ludzkiej, nie jednokrotnie zaskakują, ale przede wszystkim wciągają na długie godziny. Nie ważne czy masz 8 czy 38 lat bawią i uczą w równym stopniu. Idealna historia na wakacyjną przygodę. Polecam.

Ps. taka ciekawostka o popularności Zeldy za oceanem, znany nie żyjący już aktor Robin Williams tak bardzo lubił grę, że swojej córce nadał właśnie to imię...

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Ubik

Ubik to nie jest pierwsze moje spotkanie z prozą Philip'a K. Dick'a, ale jest to pozycja w arsenale autora najbardziej znana. Philip K. Dick słynął z aplikowania sobie eksperymentalnych coraz dziwniejszych koktajli ze środków psychoaktywnych, odbierał rzekomo przekazy od istot z innych światów i wierzył, że Stanisław Lem to nie osoba, a spisek komunistów. Zasłynął przede wszystkim tym że swych utworach podawał w wątpliwość otaczający nas świat i rzeczywistość, w której funkcjonujemy.


Ubik to własnie taki utwór. Świat wielkich korporacji, ludzi o zdolnościach telepatycznych i pozarządowych organizacji które pomagają zachować równowagę. Korporacja Glena Runcitera zajmuje się wykrywaniem inercjałów i blokowaniem ich paranormalnych mocy. Runciter prowadzi firmę wraz ze zmarłą żoną Ellą, utrzymywaną w stanie półżycia, pozwalającym na ograniczoną komunikację ze światem. Co w kolejnych odsłonach historii będzie miało wielkie znaczenie. Pewnego dnia dostają zlecenie od magnata finansowego Stanton'a Mick'a. Runciter przydziela do tego zadania wszystkich dostępnych pracowników, włącznie z nowo zatrudnioną Pat Conley, tajemniczą młodą kobietą posiadającą niezwykłą zdolność do zmieniania przeszłości. Podczas wykonywania zadania dochodzi do tragedii, ginie Runciter. Kolejni członkowie grupy dematerializują się. Nikt nie wie o co chodzi, a w wyjaśnieniu całej historii ma pomóc tajemniczy Ubik.
Czym jest, jak działa, ciężko o tym pisać nie zdradzając fabuły. W świecie Ubika prywatność właściwie nie istnieje, pozwalają sobie na to najbogatsi, zatrudniający ludzi o specjalnych umiejętnościach. Korporacja Glena Runcitera to właśnie tacy „ochroniarze”, którzy otrzymują zlecenie by obronić jedną z organizacji przed drugą grupą, która zajmuje się wykorzystywaniem swoich umiejętności do włamywania się do cudzych umysłów.
W trakcie i po lekturze zostanie wam poczucie niepewności. Co jest prawdziwe, a co jest tylko złudzeniem? Kim lub czym jest Bóg? W którym momencie kończy się życie, a w którym zaczyna śmierć? I czy na pewno nie ma nic pomiędzy? Intrygujące pytania. Czy odpowiedz da książka? Zapraszam do lektury a nie pożałujecie. 

wtorek, 20 czerwca 2017

Ramsay's Best menus

Lubię wyprzedaże można na nich odnaleźć prawdziwe perełki w całkiem przystępnej cenie. Spacerując z Zosią ulicami Exeter wstąpiliśmy do WHSmith'a od kilku miesięcy mają tam dwie alejki z przecenionymi książkami, nie potrafiłem się powstrzymać i nabyłem kilka. Dziś będzie o jednej z nich, Ramsay's Best Menus.


Gordon Ramsay to kulinarny a przede wszystkim telewizyjny celebryta. Swoim nazwiskiem firmuje około 30 restauracji, które szczycą się 15 gwiazdkami Michellin. Prowadzi znane na całym świecie programy: Hell's Kitchen i Hotel Hell. Jest najlepiej zarabiającym  na świecie szefem kuchni. Słynie z wybuchowego temperamentu i dość wulgarnego języka. Ma tyleż zwolenników co przeciwników gdyż jego szkocki charakter nie raz daje znać na planie programów w których występuje. Jedno trzeba przyznać w kuchni staje się artystą i showmanem o ile mam pewne wątpliwość do jego zdolności pedagogicznych nie mogę niczego złego powiedzieć o jego umiejętnościach kulinarnych.


Best menus wydana jest dość nietypowo. Ramsay oddaje w nasze ręce 52 dania na 52 tygodnie roku. Ze swoimi propozycjami skacze po wielu krajach i kontynentach (Francja, Hiszpania, Anglia, Chiny, Tajlandia, Indie, Meksyk, Maroko itp). Oryginalna jest prezentacja. Każda kolejna propozycja to przystawka, danie główne i deser, które umieszczone są na jednej stronie, dodatkowo każda propozycja jest ruchoma (kartka jest podzielona na trzy części) w taki sposób że starter do głównego dania może pochodzić zupełnie innej części świata.


Układając menus na przyjecie można sztywno trzymać się propozycji Gordona  proponując kuchnie francuską, bądź szaleć do woli po różnych miejscach świata. Dania nie są specjalne trudne, każde ma swoją fotografię co działa na wyobraźnie a w szczególności na kubki smakowe.
Na początku trzeba się nieco oswoić z samą budową książki, która może w pierwszej chwili wydawać się nieco chaotyczna. Z czasem dostrzegamy jednak walory tego chaosu i świetną zabawę w poznawaniu kolejnych smakowitych dań. Polecam świetna książka.

niedziela, 11 czerwca 2017

Juventus. Historia w biało-czarnych barwach

Ostanie dwa tygodnie obfitowały w wiele wydarzeń. Dziś chciałbym skoncentrować się na tych piłkarskich. Dwa wielkie finały europejskie, spotkania drużyn narodowych (wczorajsza wygrana Polski z Rumunią 3:1, hat trick Roberta Lewandowskiego) a na lokalnym podwórku pasjonująca końcówka ligowych rozgrywek (Legia Warszawa do ostatnich sekund nerwowo spoglądała na wynik batalii między Lechem Poznań a Jagiellonią Białystok).
Moja natomiast skromna osoba w przerwach miedzy kolejnymi meczami umilała sobie czas czytając pozycję Adama Digbego Juventus. Historia w biało-czarnych barwach.


Juventus Turyn dla pokolenia polskich trzydziestolatków na zawsze zapisał się w sercach kibiców. Przygodę z futbolem jako 7 letni chłopiec rozpocząłem od pamiętnego finału z 1985 między angielskim FC Liverpool a włoskim Juventusem. Pomimo wspaniałej gry duetu Platini - Boniek  i wspólnie wypracowanej bramce, spotkanie to zapisało się w pamięci kibiców z zupełnie innego powodu, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem na trybunach stadionu Heysel wybuchły zamieszki w wyniku których śmieć poniosło 39 osób. Mecz nie został przerwany rozegrano go do końca, Zbigniew Boniek zapytany o tamte wydarzenia po latach powiedział:

Proszę nie wierzyć nikomu, kto mówi, że w tym całym zamieszaniu trudno było zorientować się dokładnie, co się stało. Wiedzieliśmy, na 99,9 procent, co się wydarzyło: śmierć, powaga sytuacji, wybuchowa atmosfera wisiały nad stadionem. Powtarzam, wiedzieliśmy wszystko. Nie chcieliśmy grać, ani Liverpool. UEFA nam nakazała. Powiedziano, że jeśli nie wyjdziemy na boisko, sytuacja jeszcze się pogorszy. Telefonów komórkowych jeszcze wtedy nie było i wielu fanów Juventusu nie wiedziało, ilu ludzi zginęło w sektorze „Z”. Człowiek z UEFA powiedział mi – jeśli odmówicie gry, oni się o tym dowiedzą

W 1985 roku po raz pierwszy dotarło do mnie, że piłka nożna to coś więcej niż sport, niż drużyna która wybiega na boisko. Futbol poz samą rywalizacją sportową jest przede wszystkim efektem ubocznym tego co się dzieje w sercach kibica, który żyje swoim klubem od momentu gdy pierwszy raz obejrzy mecz, wybierze się na stadion założy koszulkę swojej ukochanej drużyny. To prawda jest rywalizacja kolejne trofea ale przede wszystkim piłka nożna to historia osób przywiązanych do klubowych barw, piłkarzy, działaczy i fanów którzy są ze swoim zespołem na dobre i na złe.
Pamiętam że nie do końca rozumiałem dlaczego tak świetny piłkarz jak Boniek musiał opuścić klub. Odpowiedz była prozaiczna w drużynie mogło występować jedynie dwóch obcokrajowców  z duetu Platini - Boniek ten drugi był słabszy, a Juventus pozyskał zdolnego perspektywicznego Michael Laudrupa.
Juventus Turyn to wielki klub w swojej historii miał wiele wzlotów i upadków. Ostatni upadek to afera Calciopoli gdy klub został ukarany degradacją do niższej ligi (sezon 2005/06). Pomimo katastrofy sportowej i finansowej pięciu piłkarzy zadeklarowało pozostanie w klubie: Alessandro Del Piero, Mauro Camoranesi, David Trezeguet, Pavel Nedved, i Gianluigi Buffon dzięki temu krokowi zapisali się na stałe w historii klubu. Dziś Juventus Turyn to wielki klub walczący w finale z wielkim Realem Madryt o Puchar Ligii Mistrzów (porażka 1:4).
W 1897 gdy koledzy z liceum założyli Juventus Football Club, nikt nie spodziewał się że kilka dekad później będzie to jeden z największych klubów piłkarskich na świecie.
Adam Digby napisał ciekawą i pasjonującą historię zespołu z północnych Włoch, a przede wszystkim ludzi którzy współtworzyli go. Od roku 1923 losy klubu powiązane są z rodziną Agnelli, kiedy to syn założyciela Fiata, Edoardo został jego prezydentem. Rodzina i korporacja Fiata po dzień dzisiejszy trzyma władze w swoich rękach i to dzięki nim mamy wielki Juventus.

Ps. Tak zupełnie na marginesie istnieje duża szansa że po Zbigniewie Bońku kolejny polak wybiegnie w barwach Juventusu, Wojtek Szczęsny szykowany jest na następce wielkiego ale i wiekowego Gianluigi Buffona... :-)

sobota, 13 maja 2017

Temat na pierwszą stronę

Temat na pierwszą stronę to powieść nietypowa w twórczości Umberto Eco. Po pierwsze jej objętość, kilkadziesiąt stron, po drugie, akcja która niemal całkowicie dzieje się w jednym miejscu (biurze redakcji) a przede wszystkim po trzecie, współczesna tematyka dotycząca mediów i ich wpływ na kształtowanie opinii publicznej.



Fabuła cofa nas do Mediolanu roku 1992. Włochy pogrążone są w kryzysie, wszędobylska korupcja, kumoterstwo, mafia coraz bardziej rozpychająca się łokciami, słabi politycy, kościół wszędzie wciskający swoje trzy grosze itp itd.
Niejaki Simei kontaktuje się z dobijającym do pięćdziesiątki, pogodzonym z życiem bez większych życiowych aspiracji, nie mającymi w CV bardziej znaczących zawodowych dokonań, panem Colonna. Ma niespodziewaną propozycje, chce by ten pomagał mu w uruchomieniu nowego dziennika, przez około rok będą powstawały próbne numery, wspólnie zbiorą ekipę redakcyjną i stworzą profil tematów jakimi będą się zajmowali.
Dość szybko okazuje się jakie tematy Simeiniego interesują, dziennik ma poruszać kontrowersyjne tematy a fakty mają drugorzędne znaczenie. Na kolejnych stronach poznajemy w jaki sposób media manipulują czytelnikami jak traktują grupę docelową co się może sprzedać a co nie, a najważniejsze czyje interesy zazwyczaj reprezentują.
Książka nie jest odkrywcza, ale w dosadny sposób opisuje otaczający nas świat. Uświadamia nam również, iż w tym bałaganie informacyjnym, bełkocie medialnym nieświadomi odbiorcy, gdzieś między wierszami natrafiają na prawdę, ale bardzo często nawet nie są tego nie wiedzą. Zresztą zainteresowani zrobią wszystko by opinia publiczna nigdy nie zrozumiała co jej zostało przekazane. Smutny to świat, gdy wiedza leży na wyciągnięcie ręki, gdy każdą informację można odnaleźć w najbliżej bibliotece czy uruchamiając komputer, mieć ją przed nosem a jednak przeoczyć, pominąć, nie zauważyć to co tak naprawdę jest ważne.
Piękna książka, pełna intelektualnych dyskusji o roli mediów w społeczeństwie, a co najgorsze dla czytelnika to ostania pozycja w bogatej twórczości wybitnego Umberto Eco.


sobota, 6 maja 2017

Looking for La Bomba

Looking for La Bomba to dla mnie osobista porażka i nie chodzi tu o treść, czy historię, a raczej o mnie. Książka przeleżała na półce trzy miesiące, przez ten czas przeczytałem 21 stron. Pewnie mógłbym jeszcze ją chwilę przetrzymać, ale pojawiają się znaki wskazujące na to, że powinienem pożyczoną pozycję oddać właścicielowi.



Kartkując kolejne strony uświadomiłem sobie jaką ciekawą historię miałem okazje poznać. Zabrakło mi motywacji czasu, pojawiało się wiele ciekawych publikacji (nowy Grzędowicz, biografia Halika itp), język Szekspira również miał swój udział (angielski już na zawsze pozostanie moim drugim językiem i drugim wyborem czytelniczym).
Looking for La Bomba the Cuban adventures of a musicial oaf to pozycja podróżnicza. Richard Neill dziennikarz Daily Telegraph bierze sobie urlop i wyrusza w podróż swojego życia. Postanawia zostać członkiem jednego z kubańskich zespołów muzycznych typu Buena Vista Social Club. Nie potrafi grać na żadnym instrumencie ale wybiera kontrabas i rusza ku przygodzie na malowniczą wyspę Kubę do jej rozśpiewanej i roztańczonej stolicy Hawany.
Anglik bez talentu ze swoim brytyjskim spojrzeniem na świat, ląduje w miejscu o 180 stopni różnym od jemu znanemu. Ma jeden cel grać i poznać kraj w którym wciąż rządzi charyzmatyczny Castro. Niczym bohater kultowego filmu La Bomba chce przeżyć przygodę, oddać się swojej pasji i odnieś sukces.
Czy się udało, czy podróż zakończyła się sukcesem, co takiego spotkało Brytyjczyka na Kubańskiej ziemi nie wiem. Może jeszcze kiedyś jeszcze powrócę do tej książki, może...
Hmm... w moim czytelniczym życiu nie jest to jedyna tego typu pozycja. Chcę przeczytać, a jednak nie czytam. Coś pilniejszego może ciekawszego zwraca moją uwagę,  odstawiam książki na półkę na lepsze czasy. Tak było z Lód Jacka Dukaja (gruba nie poręczna bryła, może po prostu kupię wydanie elektroniczne) i Grecki Skarb Irvinga Stone'a (uwielbiam jego autorstwa biografię słynnego holenderskiego malarza Van Gogha, Pasja życia). Podobnych pozycji pewnie jest więcej ale te dwie książki muszę przeczytać i koniec... :-)

Ps. moja lista czytelnicza na najbliższe miesiące...


... niemal na pewno wskoczy na nią jeszcze kilka nowych pozycji... :-)

niedziela, 30 kwietnia 2017

Tu byłem. Tony Halik.

Tony Halik był wyjątkową postacią, tyleż prawdziwą co wymyśloną na potrzeby czasów w których żył. Był najczęściej zestrzelanym pilotem II Wojny Światowej, francuskim partyzantem, autorem pierwszego wywiadu z Fidelem Castro, laureatem Pulitzera, prywatnym pilotem Juana Perona i odkrywcą zaginionej stolicy Majów. Ile w tym prawdy? Hmm... nawet po przeczytaniu książki Mirosława Wlekłego nie wiem.



Tu byłem, Tony Halik to na pewno nie laurka wystawiona jednej z najbardziej barwnej postaci prowadzącej najbardziej kolorowy program w ostatniej dekadzie PRL. Pieprz i Wanilia w drugiej połowie lat osiemdziesiątych oglądało w każdą niedzielę blisko 26 mln widzów, do dziś nie pobity rekord (dane są różne mowa też o 18 mln czy już bardziej realna 6 mln).  
Chcę być jak Tony Halik: jeść bycze jądra w zielonym sosie w knajpie dla torreadorów! Bo Tony Halik nie bał się żadnego jedzenia. Nie bał się też żadnego miejsca na świecie; nie bał się kul, dyktatorów, wojska, mafii, kanibali, dzikich zwierząt, wulkanów, SB, sztormów i grzybów halucynogennych. Kochał życie a świat go zachwycał. Czerpał z nich pełnymi garściami.
Biografia świadomie podzielona jest na trzy części. Pierwsza jak dla mnie dość nużąca przedstawia to co każdy sympatyk podróżnika wie. W połowie lat 70-tych spotyka Elżbietę Dzikowską, zostają przyjaciółmi wspólnie tworzą programy podróżnicze ona dla TVP on dla NBC. Przed rokiem 1981 przeprowadza się na stałe do Polski. Współtworzą program Tam gdzie pieprz rośnie. Dowiadujemy się jak Halik lawirował w niuansach PRL-owskiej rzeczywistości. Jak znalazł się na liście współpracowników SB (listy nie podpisał a jego informacje były raczej lakoniczne) z kim się spotykał i przyjaźnił. Sporo tu informacji jak powstawały jego programy, gdzie (willi którą odkupił od pewnego Szweda) i kto mu pomagał w realizacji. Wszystko kończy się w latach 90-tych jego chorobą i coraz mniejszą oglądalnością.
Część druga dotyczy okresu tuż po II wojnie światowej aż do poznania Elżbiety Dzikowskiej, czyli poznania i ślubu z Pierrette (młodej francuski w której domu się ukrywał podczas okupacji), wspólnych podróżach, zamieszkania w Argentynie a potem w Meksyku. Dowiadujemy i konfrontujemy z wiedzą zdobytą przez autora biografii jak wyglądały początki małżeństwa. Gdzie mieszkali, gdzie pracowali i co robili w pierwszych latach po wojnie. Jest tu też sporo o ich podróży przez dwie ameryki opisanej w książce  180 000 kilometrów przygody o narodzinach syna Ozany (niekoniecznie takich jakie podaje Halik). Ciekawym fragmentem są okoliczności podjęcia współpracy z czasopismem Life i telewizją NBC.
Część trzecia jest o tym co Halik pragnąłby przemilczeć, jest tajemnicza koperta od dowódcy francuskiego oddziału partyzanckiego w którym Tony działał i okoliczności jego przystąpienia. Historia niewygodna ale na pewno nie odosobniona w owych czasach. Nim jednak będzie o tajemniczej kopercie poznamy dzieciństwo i historię jego rodzinny (jeden z wujów znał osobiście Henryka Sienkiewicza). Dowiemy się o tragedii jaka spotkała młodego chłopca (śmierć ojca, pojawienie się ojczyma, oddanie na wychowanie krewnym). Materiału jest na niejedną powieść sensacyjną. Poznanie prawdy niemal niemożliwy gdyż nasz bohater uwielbiał konfabulować i ubarwiać swoje historie. Z przedstawionego materiału można jednak wysnuć obraz człowieka samotnego w swojej tajemnicy, ale bardzo pozytywnego podążającego za głosem swojego serca. Podróżował, poznawał nowych ludzi a przede wszystkim robił zdjęcia i filmy z miejsc które odwiedził. W życiu zdarzają się sytuacje że musimy pójść na kompromis, Halik stawiał spełnienie marzeń na pierwszym miejscu. U schyłku życia zapragnął polecieć na księżyc i gdyby nie śmierć pewnie by tego dokonał.



czwartek, 27 kwietnia 2017

Michael Caines At Home

Michael Caines to w Exeter człowiek instytucja. Posiadacz dwóch gwiazdek Michelin od 30 lat jest znanym i lubianym brytyjskim restauratorem a przede wszystkim cenionym kucharzem, bardzo często zapraszanym do BBC. Oprócz talentu kulinarnego legitymuje się barwną biografią, którą na kilku stronach streścił w swojej książce Michael Caines At Home.


Mając sześc tygodni został adoptowany, wychowywał się na farmie wraz dwójką starszego przybranego rodzeństwa. W 1987 ukończył Exeter Collage z najlepszym wynikiem na roku, następnie pracował w znanych restauracjach Londynu i Paryża by w 1994 objąć pozycję Head Chefa w Gidleigh Park, dwa miesiące później w wypadku samochodowym stracił prawą dłoń. Nie załamał się wziął się do pracy by w roku 1999 zostać docenionym dwoma gwiazdkami Michelin.



W książce oprócz osobistych odniesień można odnaleźć wiele ciekawych przepisów na bazie świeżych lokalnych produktów, autor systematyzuje również naszą wiedzę rozpisując się o dodatkach niezbędnych w kuchni, rożnych rodzajach alkoholi, przypraw, warzyw i mięs. Sporo tu praktycznych rad jak sporządzić proste sosy i które produkty, przyprawy najlepiej ze sobą się komponują. Nie zabrakło rozdziału o deserach i mojego ukochanego przepisu na ciasto marchwiowe.


Michael Caines będzie w ten weekend gościem honorowym na Exeter Festival of South West Food & Drink , na który  jak co roku się wybieram i serdecznie zapraszam.

Ps. więcej o restauracjach i daniach Micheal'a Caines'a na jego stronie tutaj...https://www.michaelcaines.com/

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

180 000 kilometrów przygody

Tony Halik to postać barwna, wokół jego osoby krąży wiele ciekawych historii. W roku 2017 doczekał się biografii autorstwa Mirosława Wlekłego Tu byłem. Tony Halik którą w chwili obecnej pochłaniam niczym moja córka wielkanocne jaja. Wieczorami gdy część mojej rodziny spoczywa w objęciach Morfeusza, w przerwach miedzy kolejnymi stronicami biografii Halika sięgam do półki z książkami by po raz kolejny przeżywać w raz autorem jego przygody w Ameryce Południowej. Mowa tu o 180 000 kilometrów przygody po raz pierwszy wydanej w Argentynie w roku 1965.


Wydanie które posiadam pochodzi z roku 2006 i jest na nowo zredagowane przez wieloletnią partnerkę podróżnika, Elżbietę Dzikowską. Książka ta to relacja z wyprawy którą odbył między rokiem 1957 a 1962. W raz żoną Pierrette a potem synem Ozaną (urodził się podczas wyprawy) przeżył wspaniałą przygodę przemierzając najdziksze zakątki obu Ameryk.


Pewnego dnia jedząc kolację z przyjaciółmi w swoim domu w Buenos Aires ni stąd ni zowąd postanowił wyruszyć w podróż swoim Jeepem do Alaski. Jak postanowił tak i zrobił. Bez mała pięcioletnią podróż opisując w swojej książce, która jest tylko wycinkiem tego co go spotkało w lasach amazonki, na peruwiańskich górach starej Inkaskiej cywilizacji czy równinie meksykańskiej gdzie niegdyś istniały starożytne państwa miasta Majów. Resztki tych dawnych kultur opisuje, fotografuje a także dokumentuje za pomocą swojej starej kamery.
Tony Halik to gawędziarz który godzinami może snuć swoje opowiadania. Nie inaczej jest w książce opisuje swoje spotkania z poszukiwaczami złota, dzikimi plemionami łowców głów, czy też walkę na śmierć i życie z pewnym amazońskim jaguarem. Odwiedza starożytne miasta, pali fajki pokoju z plemiennymi wodzami czy dokumentuje wyczyny ludzi ptaków gotowych umrzeć gdy taka będzie wola boskiego stwórcy i dawnego azteckiego boga deszczu, Tlalocka.
Świetna przygodowo-awanturnicza pozycja z elementami reportażu, pięknie wydana z mnóstwem fotografii ukazującym świat którego już nie ma. Warto zaopatrzyć swoją biblioteczkę i od czasu do czasu sięgać po książkę by podziwiać świat który odchodzi do lamusa.
Do wielu z tych przygód Halik powracał w swoim programie z cyklu Pieprz i Wanilia nadawanym w TVP w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Ps. Ja natomiast ponownie zasiadam nad biografią Halika...

środa, 12 kwietnia 2017

Mitologia nordycka

Książka ta powstała z potrzeby chwili, autor Neil Gaiman już we wstępie nie ukrywa swojej pasji i miłości do mitów nordyckich. Dotychczasowe pozycje podchodziły jednak do tematu w sposób naukowy i analityczny. Opisywały i tłumaczyły znaczenie. Brały pod uwagę kontekst i czas powstania. Neil Gaiman postanowił się nieco pobawić wikińskimi historiami o bogach mroźnej północy nieco je uwspółcześnić i na nowo opowiedzieć.

  
Nordycka mitologia jest mocno usadowiona we współczesnej popkulturze. Niemal każdy słyszał o Thorze, o jednookim Odynie i o Lokim przebiegłym potomku olbrzymów który zamieszkał wśród bogów. Każdy słyszał również o Ragnarok wielkiej wojnie bogów. Gaiman w swojej książce usystematyzuje owe historie, barwnie przedstawi głównych bohaterów z ich zaletami i przywarami. Dokona selekcji tak by ów świat był dla nas zrozumiały. Poznamy narodziny świata a raczej światów które spaja święte drzewo  Yggdrasil. Całkiem przyziemne problemy mieszkańców Asgardu których rozwiązanie niemal za każdym razem ma wpływ na mieszkańców Midgardu. Niemal w każdej z historii pojawia się Loki postać negatywna i pozytywna zarazem. Jest jednak wielce przydatny jego spryt i pomysłowość bardzo często przynoszą nad wyraz pozytywne rezultaty pomimo początkowych złych intencji. Loki ma zdolności zmiennokształtne które niejednokrotnie wykorzystuje w swych potyczkach z bogami. Liczne dość nietypowe potomstwo wielki wilk Fenris, wąż Jormunganda (Midgardsorma) i bogini umarłych Hel odegrają znaczącą rolę w wydarzeniach które będą miały swoje miejsce u kresu świata gdy bogowie zetrą się w wielkiej bitwie zwanej Ragnarok.
Po lekturze dominuje uczucie déjà vu, mitologia ma wiele stycznych cech z tym co można wyczytywać w wierzeniach starożytnych Greków, Rzymian, Egipcjan czy bardziej nam współczesnych Chrześcijan. Odyn jak Jezus umiera (święte drzewo - krzyż) by się odrodzić, zmartwychwstać. Loki jak Prometeusz wykrada bogom wiedzę by podzielić się nią z ludźmi i podobnie zostają ukarani wieczną katorgą ( Loki - jad węża wyżera mu twarz, Prometeusz - sepy wyszarpują mu serce). Podobieństw jest więcej. Różnica zasadnicza. Wikińskim bogom w ich działaniach nie prześwieca większy cel. Miłość raczej własna, chwilowe zachcianki i pragnienia są siłą napędową kolejnych wydarzeń. A wszystko przesiąknięte fatalizmem zmierza ku nieuchronnemu końcu wszystkiemgo, zmierzchu bogów i Ragnaroku.

poniedziałek, 27 marca 2017

Hel 3

Długo czekałem na nową powieść Jarosława Grzędowicza, a po lekturze miałem mieszane uczucia. Książka daje sporo do myślenia przedstawiając kierunek w jakim zmierza świat. Tyle że świat przedstawiony jest mało odkrywczy i już nie nowy.


Zmyliła mnie nieco okładka. Byłem przekonany że w moje ręce wpada space opera dziejąca się gdzieś w kosmosie. Nic bardziej mylnego. Wokół ziemi i jej mieszkańców będzie toczyła się akcja. Jest rok 2058 zasoby naturalne są na wyczerpaniu ludzkość zmierza do upadku moralnego, w którym całość trzymają w kupie skorumpowane rządy i koncerny, posunięta do granic możliwości globalizacja, ciemne masy natomiast ogłupia MegaNet  przedstawiając ukierunkowane na sensacje eventy. Jednym z takich inwenciarzy jest Norbert, który podróżuje po świecie szukając sensacji na której będzie mógł zarobić. Jest najlepszy w tym co robi i wkrótce otrzymuje propozycję nie do odrzucenia.
Prywatna korporacja planuje eksplorację księżyca, odkryto na nim gaz zwany Helem 3, który mógłby w przyszłości zastąpić ropę i węgiel. Problem w tym że we współczesnym świecie nie ma miejsca na kolejnego gracza. Wszystkie karty zostały rozdane, bogactwa podzielone między Chiny i Noworosję. Dawne państwa rozwinięte popadły w stagnację brnąc w kolejne regulacje dotyczące ochrony środowiska i ratowania tego co jeszcze zostało.  Żywność jak i dobra konsumpcyjne są reglamentowane.
Nowy zawodnik wprowadza zamęt w dotychczasowy status quo.  Jest zagrożeniem.
Fabuła zarysowuje się całkiem interesująco tyle że jest bardzo liniowa, nie mamy tu wątków pobocznych, cały czas podążamy za głównym bohaterem. Odwiedzamy Emiraty Arabskie (terroryzm wciąż kwitnie), dostajemy się na ekskluzywną imprezę biznesu i władzy w stolicy Polski, potem na chwilę zostajemy wrzuceni w rumuńskie Karpaty, by ostatecznie wylądować na srebrnym globie. Dostajemy jakieś informacje ale są one szczątkowe.
Autor nie ukrywa że książka ta to powrót do socjologicznej Science fiction lat 80-tych ubiegłego wieku. Sporo tu elementów zaczerpniętych z Zajdla jednostka kontra system. Mało to wszystko oryginalne do tego pachnie tu na siłę przemycaną polityką. I ta końcówka lekko rozczarowująca.
Pomimo tego książka zainteresowała mnie i skłoniła do zadumy nad przyszłością. Czterdzieści lat to nie taki szmat czasu. Polecam choć czytałem lepsze dzieła Grzędowicza.

sobota, 25 marca 2017

Tarabanie w Barbakanie

Biografia Henryka Chmielewskiego zaczyna się dość nietypowo bo od historii miasta Warszawy. Mamy bezkresne lasy, pierwszych osadników Warsa i Sawę, pierwszą zabudowę. W okolicach rozdziału trzeciego pojawia się tytułowy barbakan. Okazuje się jednak że nim autor się narodzi warszawski barbakan przestanie istnieć.


Henryk Chmielewski nie bez kozery wplata swoją historię w dzieje Barbakanu. Urodził się w jego cieniu, jedna ze ścian kamienicy w której mieszkała jego rodzina przylegała do pozostałości tej budowli. Autor nie był by Papciem Chmielem gdyby z tego faktu nie wyciągnął jakiejś głębszej refleksji.
Pozostawmy to na koniec. Podchodząc do lektury obawiałem się jednak odrobinę o styl literacki. Komiks to dzieło skrótowe i obawiałem się czy Papcio podoła takiemu wyzwaniu, czy przy jego poczuciu humoru, niepohamowany upust wyobraźni jakim dotychczas nam serwował wpłynie  na odbiór biografii. Muszę przyznać nie zawiodłem się. Poznałem przedwojenne losy autora moich ukochanych komiksów z dzieciństwa. Kolejne strony okraszone pięknymi ilustracjami z Tytusem i jego komentarzem do opisywanych wydarzeń. Ma to swój urok i nie przeszkadza w odbiorze całości. Możemy wyobrazić jak wyglądało życie w ówczesnej Warszawie stosunek jej mieszkańców do spraw narodowościowych, przepaści jaka dzieliła biednych mieszkańców od bogatych ( ciotka pracowała w pałacu hrabiego Edwarda Raczyńskiego). Papcio w opisywanym okresie był pacholęciem dorastającym chłopcem i takimi oczyma przedstawiany jest świat. Dziecięce zabawy i wybryki to chleb dnia powszechnego. Miejsce w którym dorastał było wielokulturowe sporo psikusów dotyczyło sąsiadów narodowości żydowskiej. Nie brakuje tu również miejsca na pierwsze miłości choć te tak naprawdę rozpoczęły się podczas okupacji. Nim jednak do tego doszło miłością Papcia było harcerstwo i obozy. Wojna to tak naprawdę czas szybkiego dorastania, śmierć ojca i dość krótki epizod w Powstaniu Warszawskim (dostał się do niewoli jeszcze pierwszego dnia powstania). Po wojnie musiał sobie jakoś radzić. Mieszkał na wsi pracując jako parobek, nie mogąc się wrócić do zburzonej stolicy. Po odnalezieniu matki i sióstr przenieśli się do Łodzi. Na niedługo jednak gdyż dostał powołanie do armii ludowej, nie przyznawał się do swoich kontaktów z AK został nawet oddelegowany do szkoły chorążych (miał zdaną małą maturę) z której ostateczne został wydalony, co mu było na rękę. Dzięki temu mógł robić to co lubi i kocha. Czyli malować. Dostał się do Akademii Plastycznej. Gdy ponownie wrócił do Warszawy na jej gruzach powstały nowe dzielnice a w centrum stolicy nieopodal jego starej kamienicy odbudowywano nowy Barbakan. Natomiast w głowie szalonego artysty powstawały kolejne pomysły i prace publikowane w czasopiśmie Świat Przygody później przemianowanym na Świat Młodzieży. Na tym kończy się opowieść dalsze przygody autor opisze w kontynuacji.

wtorek, 14 marca 2017

Harda

Lubię powieści historyczne. Nie często gotowe historie to samopiszące się samograje. Ubranie w pasjonującą opowieść gotowej wiedzy z konkretnego wycinku historii to kawał ciężkiej twórczej pracy. Trzeba uważać by nie ponieść się wyobraźni i w miarę twardo stąpać po przedstawionym świecie. Muszę przyznać że właśnie taka książka wpadła mi ostatnio w ręce.




Harda Elżbiety Cherezińskiej to świetnie przedstawiona saga rodu pierwszych Piastów. Opis chrztu Mieszka I nad rzeką Wartą jest wielce sugestywny ukazujący wielkość naszego pierwszego historycznego władcy. Dalekowzroczność i panowanie kolejnych ruchów ma niewątpliwy wpływ na jego dzieci które dorastają  w jego cieniu. Traktuje ich jak narzędzia do realizacji dalekosiężnych planów. Każde z dzieci ma swoje miejsce w jego układance. Ślubne i nieślubne z pierwszego czy drugiego małżeństwa mają swoje zadania. Celem nadrzędnym jest utrzymanie  i poszerzanie księstwa Polan.
Poznajemy Bolesława pierworodnego syna który po śmierci ojca będzie kontynuował jego dzieło i ukochaną córkę Świętosławę (tytułową Hardą). Opowieść nie ogranicza się tylko do ziem polskich. Świętosława zostanie żoną króla Szwecji, by przejść do historii jako Sygryda Storråda królowa Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii. Wokół niej zawiązana zostanie opowieść o jej rękę będą walczyć najbardziej znani wikińscy władcy tamtych czasów (Olaf Tryggvason, Eryk Zwycięzca,  Sven Widłobrody). Poznamy dzieje trzech królestw skandynawskich oraz Polski i jej sąsiadów. Jak w Grze o Tron nikt nie jest pewny swej przyszłości. Wrogowie czekają na potknięcie a kapłani starej wiary walczą o przetrwanie w coraz bardziej chrześcijańskim świecie.
Elżbieta Cherezińska idealnie wplata znane fakty z historii z legendami przenoszonymi z ust do ust, łatając białe plamy własną wyobraźnią. Wydarzenia stają się prawdopodobne, kto wie może właśnie tak było jak opisuje autorka. Ja to kupuję i z zapartym tchem czekam gdy dorwę kolejną część.