wtorek, 28 czerwca 2016

Myślę więc gram

Dobrze się czuję na myśli, że wchodzę w skład ekipy, która jest drużyną wszystkich. To uspokajające i odprężające uczucie, często lepsze niż sex: trwa dłużej, a jeżeli przytrafi się porażka, nigdy nie jesteś jedynym winowajcą. 
Tak podsumował grę w reprezentacji Włoch jej wieloletnia gwiazda Andrea Pirlo w autobiografii Myślę, więc jestem.


Wypowiedz ta dotyczy tego jak ważne dla piłkarza jest występowanie w narodowej reprezentacji. Puchary, mistrzostwa są ważne, ale gdy piłkarz przywdziewa barwy narodowe reprezentuje coś więcej niż klub i garstkę jego kibiców.
Nie jest to typowa biografia są to raczej przemyślenia na temat ludzi i wydarzeń z którymi piłkarz miał do czynienia. Wiele tu trafnych spostrzeżeń i refleksji na temat piłki nożnej. Kolejne etapy kariery piłkarskiej są raczej napomknięte. Brescia i początkowe problemy z dogadaniem się z kolegami z boiska. Wielka miłość z dzieciństwa Inter Mediolan i późniejsze rozczarowanie przesiadywaniem na ławce rezerwowych tego klubu. 
Gdy się nad tym zastanowić mało tu o sukcesach piłkarskich. Nie znajdziemy nic o brązowym medalu olimpijskim z 2004 roku. Niewiele jest o dwukrotnym zdobyciu z AC Milan Ligi Mistrzów (2003, 2007) natomiast jest całkiem sporo o rozczarowaniach, choćby z pamiętnego dla nas (Dudek show) finału Ligii Mistrzów z roku 2005, gdy Milan prowadząc z FC Liverpool do przerwy 3:0, przegrał mecz w rzutach karnych.
Opisuje kulisy transferów i negocjacji z Realem Madryt, FC Barcelona czy też Chelsea, a także jak odprawił Katarczyków, gdy ci oferowali mu złote góry i kontrakt rzędu 20 milionów euro za rok. Wszystko napisane jest z niesamowitą erudycją, poczuciem humoru i autoironii:
Cassano miał 700 kobiet, ale trener przestał powoływać go do reprezentacji. Czy więc faktycznie jest szczęśliwym człowiekiem?
Choć książka nie jest gruba to odnajdziemy w niej fascynujące wspomnienia, tysiące anegdot, wstydliwe sekrety kolegów z szatni. Dobrze się to czyta, a kilka fragmentów zapada w pamięci na dłużej, świetna pozycja szczególnie przy takim święcie jakie mamy teraz, czyli piłkarskich mistrzostw europy.

 Ps. Przy okazji kolejnego wpisu, reprezentacja Polski w ostatnią sobotę awansowała do ćwierćfinału pokonując Szwajcarię w rzutach karnych, kolejna bramka Błaszczykowskiego. Serducho biło mocno, ale wszystko dobrze się skończyło. Awansowali również: Niemcy, Portugalczycy (nasi rywale w kolejnej rundzie), Walijczycy, Włosi (pokonali dotychczasowych mistrzów europy Hiszpanów), Islandczycy (sensacyjnie pokonali  Anglików), Francuzi i Belgia.


piątek, 24 czerwca 2016

Ostatnia książka

Wracając z pracy zajrzałem na chwilę do księgarni Waterstones, lubię tam wstąpić by poprawić sobie humor. Przystanąłem przy jednej z półek i nim się spostrzegłem spędziłem tam dwadzieścia minut. W moje ręce wpadł mi album autorstwa Reinier Gerritsen i nosił tytuł The last Book.




Fotografie wykonane zostały w metrze, a dokładniej w nowojorskim subway, przedstawiają siedzących i czytających ludzi różnych ras i kultur. 


Praca ta może być całkiem użytecznym narzędziem dla socjologów i innych badaczy. Jest też katalogiem popularnych tytułów i  autorów, tym bardziej że zdjęcia są skatalogowane alfabetycznie, według widniejących na nich pisarzy.


Ciekawe doświadczenie uświadamiające mi również jak popularna jest książka w krajach anglosaskich i jeden z powodów dlaczego chciałem tu zamieszkać. Z czasem mój entuzjazm nieco się ostudził, co prawda 52% Brytyjczyków (dane zaczerpnięte z tej strony)  deklaruje że w ciągu roku przeczytało ponad 5 książek, a ponad 80% jedną lub więcej, to nie ma to nic wspólnego z jakością czytanych treści. Pomimo tego w porównaniu z czytelnictwem w naszym kraju to przepaść.


Kończąc z przykrością pragnę dodać, że dzisiejszego poranka dotarła do mnie wiadomość o opuszczeniu Unii Europejskiej przez Wielką Brytanie. Dziwnie się czuje wiedząc, jak wiele ten kraj wniósł do kultury europejskiej, a dzisiaj odcina się od tak pięknej idei jaką jest zjednoczona Europa.

Ps. 51,9% Brytyjczyków 23 czerwca opowiedziała się za Brexit'em, natomiast w samej Szkocji zwolnicy opuszczenia  UE osiągnęli poparcie na poziomie 38%. Nasuwa się jedno pytanie, co dalej z Wielką Brytanią i jak długo pozostanie Zjednoczonym Królestwem? 

czwartek, 23 czerwca 2016

Futbol jest okrutny

Mistrzostwa Europy czy Mistrzostwa Świata, to czas wycięty z rzeczywistości, płynący gdzieś obok pozwalający choć na chwilę zapomnieć o tym co ważne. Nie wiem czy wszyscy, ale cześć z nas tak ma, że przez te 90 minut zapominamy o wszystkim, wyłączają się nam nasze szare komórki i dajemy się ponieść emocją, krzyczymy i płaczemy na przemian. Tak właśnie było w ostatni wtorek, gdy nasza reprezentacja wygrała 1:0 z Ukrainą (bramkę zdobył Jakub Błaszczykowski, którego autobiografię miałem okazję przedstawić dzień wcześniej tutaj) i po raz pierwszy od 1992 roku wyszliśmy z grupy w tak dużej imprezie jak Mistrzostwa Europy.
Dzisiaj jest czas na radość, ale piłka nożna wiąże się z różnymi skrajnymi uczuciami. Michał Okoński jest dziennikarzem sportowym na co dzień współpracującym z Tygodnikiem Powszechnym. W roku 2013 popełnił książkę, która jest podsumowaniem i rozwinięciem blogu Futbol jest okrutny. Książka jak i blog to opowieść kibica, fana londyńskiego Tottenhamu, ale również angielskiej ligi o tym co w futbolu dobre i złe, co pobudza wyobraźnie a co powoduje w nas niekontrolowaną złość.


Książka ma ciekawą konstrukcję i choć nie można powiedzieć tu o normalnej fabule to kompozycja jak dla mnie ma sens i ciekawie wpisuje się w całość. Futbol jest okrutny to zbiór faktów i ciekawostek, które będą interesujące dla fanów piłki nożnej, ale tak ze sobą połączonych, że tworzą obraz meczu piłkarskiego z doliczonym czasem, dogrywką i rzutami karnymi.
Każda minuta spotkania to inna historia, ciekawostka, anegdota, a wszystko zaczyna się od rozgrzewki i wyjaśnienia terminu Fergie Time, jest on związany bezpośrednio z byłym trenerem Manchesteru Ud, Alexem Fergusonem, który wywierał presję, na to by, doliczono czas do regulaminowych 90 minut, a jego drużyna miała szanse na odrobienie strat. Fergie Time jest tematem przewodnim, choćby dlatego, że to co najpiękniejsze i najgorsze w futbolu, dzieje się właśnie w tym czasie, w ostatnich minutach meczu. Rozbudzają się wówczas najbardziej skrajne emocje, a i bywa tak, że te ostatnie minuty nie mają nic wspólnego z szeroko pojętym terminem fairplay
Autor bardzo trafnie i sensownie podjął tematykę problemów piłki nożnej z przesadnym wydawaniem pieniędzy, rasizmem czy obrażaniem piłkarzy. Michał Okoński to pasjonat i choć momentami jego styl jest nużący, nieco za dużo informacji do przyswojenia, to jednak na koniec chce się tego więcej. Jest to na pewno pozycja dla sympatyków Tottenhamu, sporo tu odniesień do tego klubu, ale każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest nawet cały rozdział o FC Barcelonie i jej gwieździe Lionie Messim.
Na długo zapamiętałem rozdział dotyczący ulubionego fragmentu meczu, czyli momentu poprzedzającego rozpoczęcie spotkania, kiedy to piłkarze wyprowadzani są przez dzieci, jest krótka wymiana zdań z sędziami, przywitanie kapitanów, a w meczach międzypaństwowych hymn narodowy i masz świadomość że przez te 90 minut może wydarzyć się wszystko.   

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Kuba. Autobiografia.

Mamy jeszcze chwilę do ostatniego spotkania Polski w grupie z Ukraińcami. Szanse na awans są duże, ale los lubi sprawiać niespodzianki, a najlepiej o tym wie wieloletni kapitan i podpora reprezentacji Kuba Błaszczykowski.


Biografia Kuba autorstwa Małgorzaty Domagalik, przeleżała na mojej wirtualnej półce niemal cały rok. Nie specjalnie przypadła mi do gustu narracja i forma książki. Na przemian są to przemyślenia autorki, jej rozmowy z piłkarzem, rodziną i znajomymi. Brak chronologii, wywiady są raczej chaotyczne, bardzo często ograniczające się do tego jakim wspaniałym człowiekiem jest Błaszczykowski. Zawzięty i uparty to słowa klucze, które przewijają się przez każdy rozdział książki. Pracowity, ale lubiący się wyspać. Zamknięty w sobie, ale wśród najbliższych otwarty, kochający ojciec, prawdziwy mężczyzna itp itd.
Domagalik słodzi Kubie niemal na każdej stronie, Kuba to chodzący ideał, może czasami nieco nadpobudliwy i agresywny, ale tylko dlatego, że mu na wszystkim zależy. Wnikliwy czytelnik odnajdzie kilka rys na wymalowanym obrazku, ale na pewno nie pomogą mu w tym współrozmówcy. Z założenia nie jest to biografia sportowa, jest to raczej historia człowieka po przejściach, który w wieku 11 lat stracił matkę i ojca. Czytając ją miałem wrażenie, że uczestniczę w programie Sprawa dla reportera, zebrało się kilka gadających głów i debatują o tym co się wydarzyło.
W roku 1996 ojciec pod wpływem alkoholu dźgnął nożem matkę Kuby, chłopiec wraz ze starszym o dwa lata bratem z dnia na dzień staje się sierotą. Na wysokości zadania staje rodzina, a w szczególności babcia i najmłodszy brat matki Jerzy Brzęczek (reprezentant Polski w piłce nożnej i zdobywca srebrnego medalu olimpijskiego). Jerzy Brzęczek to taki don Corleone rodziny, zawsze wspomoże dobrą radą, załatwi testy w klubach krajowych i zagranicznych (Górnik Zabrze, Tyrol Innsbruck, Wisła Kraków). Kuba jest równie utalentowany jak uparty, ale stryja słucha i podąża za jego radami. To stryj, gdy nie układało się między trenerem Klopem a Kubą, doradził mu by po strzeleniu kolejnej bramki podbiegł do trenera i go wyściskał.
Gdy tak myślę o tej książce mam w sobie złość. Bardzo lubię Kubę Błaszczykowskiego to walczak na boisku zostawia serce i zdrowie, ale mam wrażenie że ta pozycja bardziej szkodzi jego wizerunkowi aniżeli pomaga. Jest tu za mało prawdziwego Kuby a za dużo Małgorzaty Domagalik, która chwilami za często wychodzi przed szereg. Choćby tymi swoimi rozważaniami jakie to niesprawiedliwe, że kto inny został kapitanem reprezentacji. Zakończenie tylko dopełnia czarę goryczy, które nijak ma się do rzeczywistości, Błaszczykowski jest w chwili obecnej jednym z filarów naszej reprezentacji i nikt nawet sobie nie wyobraża by mogło być inaczej. 

sobota, 18 czerwca 2016

Spalony

Nie minęło jeszcze 48 godzin od meczu z Niemcami, choć emocje nieco opadły, bezbramkowy remis poszedł w świat, a chłopakom nikt nie odbierze tego co zostawili na boisku, to jednak pozostaje nam czekanie i gdybanie jak turniej potoczy się dalej. 
Proponuje zostawić to wszystko z boku i cofnąć się nieco do roku 1978 gdy młody prawie dziewiętnastoletni polski piłkarz, Andrzej Iwan miał okazję pokazać się na Mistrzostwach Świata w Argentynie będąc najmłodszym uczestnikiem turnieju i zapoznać się z historią jego piłkarskiej kariery.



W roku 2012 wspólnie z Krzysztofem Stanowskim spisał swoje wspomnienia w biografii Spalony. W 1978 był u progu wielkiej kariery, Mistrz Polski z Wisłą Kraków i reprezentant drużyny narodowej na miarę medalu mistrzostw świata. Trzydzieści cztery lata później jest to człowiek po dwóch próbach samobójczych wieloletniej walce z alkoholizmem i uzależnieniem od hazardu. Sam przyznaje w kilku wywiadach, że książka powstała nie jako z dwóch powodów, pierwszy najbardziej prozaiczny to potrzeba zarobienia pieniędzy, drugi to terapia, spotkanie ze swoimi duchami przeszłości. Trzeba przyznać, że Andrzej Iwan ma pamięć telegraficzną, ze szczegółami wraca do historii w których uczestniczył, odkrywa ciemne strony nie tylko piłki nożnej ale przede wszystkim piłkarzy, trenerów i działaczy. Jest to podróż do czasów PRL, kiedy to jedyną rozrywką młodych ludzi był alkohol i hazard. Jednego dnia jest bogiem życia, by drugiego stracić wszystko: pieniądze, rodzinę, przyjaciół ale przede wszystkim chęć do życia. 
W tej książce obrywa się niemal wszystkim najbardziej oczywiście samemu autorowi. Wracamy pamięcią do wydarzeń z roku 1978 (podziałów w drużynie narodowej, trenera pajaca), realiów polskiej piłki ligowej (wszędobylska korupcja), trzeciej drużyny świata w roku 1982 (kontuzja bohatera i to co się wydarzyło potem), przenosin do wielkiego Górnika Zabrze połowy lat osiemdziesiątych i transferów zagranicznych (VfL Bochum, Aris Saloniki). Z każdego miejsca dostajemy masę barwnych historii, często mocno zakrapianych alkoholem, ale również smutnych nie kończących się happy endem. Zresztą cała ta opowieść mimo pozytywnego zakończenia niewiele ma z przysłowiowego happy endu. Andrzej Iwan to człowiek przegrany który nie radzi sobie ze swoimi słabościami, jedyne co mu pozostało to rodzina. Jak twierdzi to dużo.
Sam autor mocno sobie przechlapał w środowisku piłkarskim wyciągając tak zwane brudy z szatni. Lista osób przewijających się we wspomnieniach jest tak długa, że pewnie nie dałbym rady wszystkich wymienić. Wszystko się świetnie czyta, sukces a potem upadek to dobra opowieść ku przestrodze dla młodych zdolnych piłkarzy, ale także książka ta to historia polskiej piłki nożnej czasów PRL. Na koniec pragnę dodać, że Krzysztof Stanowski to najlepszy polski ghost writer i z niecierpliwością czkam na jego kolejne pozycje.

wtorek, 14 czerwca 2016

Ja, Ibra

Gorączka futbolowa trwa w najlepsze, jutro rozpoczyna się kolejna faza spotkań w grupach. Mamy kilku bohaterów, którzy dopiero stoją u progu wielkiej kariery (choćby nasz rodak Bartosz Kapusta) i kilku którzy ją kończą. Dobrym przykładem w tym drugim przypadku może być Zaltan Ibrahimović, napastnik reprezentacji Szwecji. Pomimo iż w meczu z Irlandią ani razu nie oddał celnego strzału na bramkę przeciwnika to dzięki jego dośrodkowaniu i samobójczemu golowi Ciarana Clarka spotkanie zakończyło się remisem.


Zaltan w dniu rozpoczęcia mistrzostw ma skończone 35 lat, ale nie myśli jeszcze o zakończeniu kariery piłkarskiej od przyszłego sezonu będzie reprezentował angielski Manchester Ud. W roku 2011 popełnił wspólnie z Davidem Lagercrantzem swoją biografię Ja, Ibra
Zazwyczaj omijam szerokim łukiem wspomnienia sportowców którzy są u szczytu kariery (ciężko robić podsumowanie gdy przed sobą ma się jeszcze kilka lat grania), tym razem zrobiłem wyjątek i nie żałuje.
Ibrahimović to barwna postać, jako piłkarz zwiedził pół piłkarskiej europy, występował i zdobywał trofea z FC Malmo (Szwecja), Ajaxem Amsterdam (Holandia), Juventusem Turyn (Włochy), Interem Mediolan (Włochy), FC Barceloną (Hiszpania) i AC Milanem (Włochy). Już po opublikowaniu autobiografii kontynuował karierę w PSG (Francja) a od przyszłego sezony będzie reprezentował barwy Manchesteru Ud (Anglia). Prawdziwy piłkarski obieżyświat i kolekcjoner krajowych pucharów a do tego można o nim wiele powiedzieć, ale nie że jest osobą skromną skupioną jedynie na tym co robi. Ma wiele do powiedzenia a jego bałkański temperament nieraz dał mu się we znaki.
O tym co przeżył i kogo spotkał opisał w swoich wspomnieniach. Nie ma tu słodzenia, bo ciężko spodziewać się po Zaltanie takiej postawy. Nie ma tu też tak zwanego owijania w bawełnę, opowiada wszystko tak jak było albo tak jak było widziane jego oczyma. Pisze wprost o niuansach swoich kolejnych transferów, relacjach z kolegami z drużyny i trenerami (kilkukrotnie dostaje sie Pepe Guardiolii). Nie zapomina również o swojej rodzinie, o której często wspomina na kolejnych stronicach książki.
Jest to historia chłopaka, który wyrwał się z emigranckiego getta gdzieś na przedmieściach szwedzkiego Malmo i na boisku wywalczył sobie lepszą przyszłość i spełnienie marzeń. Nigdy nie szedł na łatwiznę, ciężko pracował i liczył się tylko ze swoją intuicją. Rzadko słuchał tak zwanych doradców, podążał własnymi ścieżkami, był i jest takim bad boy którego kochają kibice. Z takim życiorysem i doświadczeniami jak Ibrahimović nie mogła powstać zła biografia, a tak się złożyło że jest to jedna z lepszych o ile nie najlepsza jakie czytałem. Polecam serdecznie...

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Kowal. Prawdziwa historia.

Mamy Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Polska w niedzielę 1:0 pokonała Irlandię Pł i przełamała swoją złą passę nie wygranego meczu w trzech kolejnych turniejach. Futbolowe szaleństwo trwa, postanowiłem więc że przez kolejny miesiąc umieszczę tu pięć może sześć kolejnych pozycji związanych z piłką nożną. Dziś padło na Kowal, prawdziwa historia.


Krzysztof Stanowski wraz Wojciechem Kowalczykiem usiedli wspólnie przy kuflu piwa i stworzyli jak na owe czasy, był to rok 2003, najbardziej skandalizującą autobiografię jaka kiedykolwiek się ukazała w Polsce. Dostało się wielu piłkarzom i trenerom. Kowalczyk prowadzi swą historię chronologicznie od trampkarza w Polonezie Warszawa, początkach w Legii i meczu który zmienił jego sportowe życie, czyli spotkania z Sampdorią Genua. Równolegle jakby na równi z uniesieniami sportowymi wspomina libacje alkoholowe, kto i ile potrafił wypić. Dostało się Mackowi Szczęsnemu jako osobie z poza grupy pijącej, który nie potrafił się dostosować, czego nie można powiedzieć o Kowalczyku.
Nie mogło zabraknąć wspomnień z Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie i okoliczności zdobycia srebrnego medalu olimpijskiego. Sporo jest o negatywnym stosunku piłkarza do PZPN (związany z odebraniem mistrzostwa Legii w 1993) do trenerów reprezentacji, szczególnie do Piechniczka, nazywanego leśnym dziadkiem. Barwnie opisuje swoją karierę w Hiszpanii, okoliczności zakończenia kariery w Las Palmas, powrót do piłki w barwach Legii Warszawa i sukcesach na koniec kariery w słonecznym Cyprze.
Z rozrzewnieniem wspomina swoją współpracę z trenerem Wójcikiem i jego dar motywacji w ważnych meczach. Przez karty książki przewija się wiele nazwisk nie tylko piłkarskich, a wszystko w barwnych okolicznościach przyrody. Sam piłkarz zadowolony jest ze swoje kariery, jak twierdzi zarobił trochę pieniędzy, zwiedził kilka pięknych krajów a przede wszystkim robił to co lubił, czyli grał w piłkę nożną. Czy osiągnął sukces na miarę swoich możliwości... hm wielu nawet tego nie osiągnęło choć mieli predyspozycje.

niedziela, 12 czerwca 2016

Mecze, które wstrząsnęły światem

Cztery lata temu tuż po Mistrzostwach Europy w Polsce i na Ukrainie nabyłem po okazyjnej cenie całkiem ciekawą pozycję autorstwa Stefana Szczepełka o trzydziestu meczach, które wstrząsnęły światem.


Książka została wydana pod egidą Biblioteki Polityki, a sam autor jest znanym komentatorem sportowym. Nie jest łatwo skompresować historię piłki nożnej do trzydziestu spotkań a do tego zmieścić całość na 300 stronach. Jest to jednak pozycja całkiem udana i otworzyła mi oczy na kilka wydarzeń o których nie miałem pojęcia, najczęściej tyczy się to początków futbolu w ogóle, na przykład pierwszego spotkania międzynarodowego Szkocja - Anglia, które miało miejsce 30 listopada 1872 roku lub okoliczności zorganizowania pierwszego mundialu w Urugwaju w 1930 roku.
Koneserzy ciekawych historii usłyszą o meczach wielkiego Realu Madryt, Benfiki Lizbona, Manchesteru Ud czy reprezentacji Brazylii, Austrii, Niemiec, Węgier, Włoch, Holandii, Francji i Hiszpanii a także o czarnych koniach wielkich turniejów Danii i Grecji.
Jest tu też epizod polski, finał Pucharu Mistrzów z roku 1985, feralne spotkanie Juventusu z FC Liverpool. We włoskiej drużynie obok Michaela Platiniego najbardziej świecącą gwiazdą był Zbigniew Boniek.


Faul na Bońku dał Juventusowi karny, który na bramkę zamienił Michael Platini, drużyna wygrała to spotkanie 1:0, ale większość kibiców samego meczu dobrze nie pamięta, bo do historii przeszły zamieszki  na belgijskim stadionie Heysel i śmierć 39 kibiców włoskiej drużyny. Po tym spotkaniu angielskie drużyn zostały zawieszone na 5 lat w występach na europejskich boiskach, a władzę zrozumiały jakim problemem jest bezpieczeństwo na stadionach i kibice piłkarscy.
Ostatnie dwa mecze to finały Mistrzostw Europy z 2008 i Mistrzostw Świat z 2010 gdzie główne skrzypce grała reprezentacja Hiszpanii. Zaznaczyć trzeba, że bardzo często mecz to tylko pretekst do snucia opowieści o jego głównych bohaterach i okoliczności które samo spotkanie poprzedzą. Jest tu sporo o wielkich piłkarzach Pele, Euzebio, Beckenbauer, Cruyff, Platini, Zidane itp ale także o trenerach Meisl, Busby, Zagalo, czy Alex Ferguson.
Moim zdaniem brakuje w tym zestawieniu kilku meczów, choćby spotkania finałowego Ligi Mistrzów z 2005 roku,  FC Liverpool - AC Milan, odrobienie dwubramkowej stary przez anglików i cudownych parad w konkursie rzutów karnych, Jurka Dudka. Pomimo tego jest to kawał świetnie przedstawionej historii piłki nożnej. Polecam.

Ps. Wczoraj mieliśmy całkiem miły polski akcent na mistrzostwach europy, słowacki pomocnik Ondrej Duda, na co dzień grający w Legii Warszawa, strzelił bramkę Walijczykom. Pomimo tego mecz zakończył się porażką Słowaków 1:2. Dziś kolej na polskich kopaczy.  

wtorek, 7 czerwca 2016

Familijny sezon kinowy 2015/16

Krótkie podsumowanie naszego kinowego sezonu szkolnego, oczywiście bardzo subiektywnego, bo mojej siedmioletniej córki. Tak na marginesie ściśle jest on powiązany i z książkowym, bardzo często zdarza się, że następnym krokiem jest sięgniecie po wersje papierowe. Zosia jest w takim wieku, iż im książka bardziej kolorowa tym bardzie atrakcyjna. Zestawienie ma charakter orientacyjny i jest chronologiczne. Serdeczne zapraszam.



Dom - maj 2015

Film  tak zwanej drogi, dla młodych widzów, Ziemię opanowują kosmici jeden z nich zaprzyjaźnia się z małą dziewczynką, która zgubiła swoją mamę. Całkiem przyjemnie się ogląda, morał  uczciwość i tolerancja popłaca , może nie powala, ale jako przesłanie dla dzieci jest w sam raz.

W głowie się nie mieści - sierpień 2015

Film oskarowy o którym popełniłem wpis tutaj... Świetnie zobrazowanie uczuć targających młodego człowieka, dla każdego rodzica to numer jeden ubiegłego roku.

Minionki - wrzesień 2015

Film ten to top 3 mojej córki, dla rodzica przeciętna produkcja z mnóstwem mniej lub bardziej śmiesznych gagów, na plus osadzenie akcji w Anglii lat sześćdziesiątych.

Sekrety morza - listopad 2015

Zosia do dziś od czasu do czasu nuci pieśń Sirszy, kolejna pozycja dość wysoko w zestawieniu. Świetny wizualnie film, z całkiem dobrą fabułą i tajemnicą. Całość dzieje się gdzieś na północy, a główni bohaterowie to brat i siostra.

Mały Książę - grudzień 2015

Ten film to trochę prywata (sam chciałem go obejrzeć), choć był to prezent świąteczny dla Zosi. Nieco odświeżona i lekko rozwinięta fabularnie (taka opowieść w opowieści) wersja  książki Antoine de Saint-Exupery, trochę więcej o nim piszę tutaj.

Hotel Transylwania 2 - grudzień 2015

Kontynuacja bestseleru z przed dwóch lat. Dziadek (Drakula) i wnuk ruszają na wspólną  wyprawę by z tego drugiego zrobić pełnokrwistego wampira, nieco w brew woli jego rodziców. Film pełen gagów, może nie zachwycać starszego widza, ale dzieciaki uwielbiają go (top 3 dla Zosi). Generalnie chodzi o to, by pokazać jak ważne są więzy rodzinne i przyjaźń.

Dobry Dinozaur - styczeń 2016

Kolejny film o dorastaniu i poszukiwaniu siebie. Mały strachliwy dinozaur wpada do rzeki i gubi się. Podczas powrotnej drogi walczy ze swymi słabościami, wiele dowiaduje sie o samym sobie i poznaje nowych przyjaciół. Staje się dzielniejszy i mądrzejszy. Ciepły inteligentny film w sam raz dla maluchów, a do tego pięknie zrealizowany wizualnie.

Fistaszki - Snoopy and Charlie Brown Movie - marzec 2016

Kolejny film na który poszliśmy z myślą o mnie. Byłem bardzo ciekaw jak wypadnie kinowa wersja krótkiego w swej formie kultowego stripowego (gazetowego) komiksu. O dziwo udało się połączyć rozbudowaną fabułę z krótkimi inteligentnymi gagami. Charlie to młody chłopak któremu wpada w oko koleżanka z klasy, kompletnie nie ma pojęcia jak jej o tym powiedzieć, ale od czego są przyjaciele i wierny pies Snoopy.

Kung Fu Panda III - kwiecień 2016

Pomimo tego, że nad trzecimi odsłonami wisi jakieś fatum, tym razem jest to osłona całkiem udana. Główny bohater poznaje swojego ojca, wspólnie wyruszają do mitycznej wioski Pand, by móc wnieś się na kolejny poziom oświecenia i poznania. Film pełen humoru i trafnych spostrzeżeń. Mocny punkt tego rankingu.

Zwierzogród - maj 2016

Kryminał dla dzieci, takie Chinatown dla młodego widza. Intrygująca fabuła nawiązania do popkultury, a wszystko osadzone w świecie zwierząt. Pozornie wszyscy żyją w ładzie i harmonii, ale gdy tylko się nieco zagłębić to świat daleki od ideału. Dla mnie mocne drugie miejsce, dla córki pierwsza piątka. Świetny film.

Ps. Małe zaległości filmowe nadrabiane w okresie przedświątecznym z roku poprzedniego (2014)...

Wielka Szóstka - grudzień 2015

Film oskarowy, na podstawie komisów Marvel'a.

Paddington - grudzień 2015

Film na podstawie kultowej książki o tym samym tytule, jako jedyny w tym zestawieni nie animowany.



sobota, 4 czerwca 2016

Artur Rojek Inaczej

Dawno, dawni temu gdzieś na przełomie wieków, mowa tu o końcówce XX wieku, byłem na koncercie zespołu Myslovitz i z tego co pamiętam d... mi nie urwało. Rockowo-popowe granie z całkiem fajnym wokalem i ciekawymi tekstami. Niewątpliwie najciekawszą postacią w zespole był Artur Rojek, ma jednak coś takiego co mnie intrygowało i irytowało, tak więc kiedy nadarzyła się okazja by nieco lepiej poznać tego wokalistę, skorzystałem.



Mowa tu o wywiadzie rzece Artur Rojek Inaczej autorstwa Aleksandry Klich wydanej przez wydawnictwo Agora. Początkowo miałem wrażenie, że książka ta to nic innego jak bezczelne promowanie nowej płyty artysty Składam się z ciągłych powtórzeń, ale szybko pozytywnie się rozczarowałem, bo pierwszy rozdział to tylko wprowadzenie do tego co miało nadejść później. Zresztą wprowadzenie całkiem przyjemne nawiązujące do inspiracji, którymi dla Artura Rojak najczęściej są najbliżsi i to co jest w zasięgu ręki i wspomnień. 

Patrzę jak miesza się
to czego nie ma i to co jest
A potem kiedy mówię wprost
milczysz i odwracasz wzrok

Tysiąc wypitych razem kaw
głupi myślałem, że cię znam
W rzucaniu kamieniami słów
znowu przegrywam trzy do dwóch

Chociaż jak syreny
budzą mnie o tobie sny
Jedno wiem na pewno
nie chciałbym bez Ciebie

Niedogaszony pożar się tli 
patrzę i unoszę brwi
Za karę cisza, karą krzyk
chciałem raz wygrać - pozwól mi 

Każesz cofnąć się o metr 
i nie wiem jak powiedzieć "nie"
Więc gryzę wargę, burzę krew 
trzaskasz drzwiami a ja klnę

Chociaż jak syreny
budzą mnie o tobie sny
Jedno wiem na pewno
nie chciałbym bez Ciebie żyć

Lektura całkiem przyjemna, poznajemy wiele faktów z życia artysty, jego młodość zamiłowanie do pływania (wicemistrz Polski juniorów w 1985 roku), biegania (zaliczonych kilka maratonów w kraju i zagranicą) i śpiewania. Stosunek do otaczającej go rzeczywistości (walka z samorządowcami o dofinansowanie do festiwalu) i kościoła. Artur Rojek to naprawdę bardzo inteligentny człowiek i ma sporo do powiedzenia, jednocześnie nie narzuca się ze swoimi poglądami. Sporo jest tu o wartościach rodzinnych i o tym jak ważne jest umiejętne wychowanie dzieci. Idealnie pasuje mi forma książki, wywiad na konkretny temat, a na koniec wisienka w postaci tekstów piosenek.

Z braku słów
nie lubię w górę, lubię w dół
wśród białych lamp.
Kiedy sam
niewiele w sobie siebie mam,
połykam wiatr.

Mimochodem czując, że
z każdym dniem mam coraz mniej,
czas przemija, pamięć nie.
A gdy słyszę Franka płacz,
pelikanem mknę przez park,
nie musisz trzymać,
jadę sam.
Mimochodem czując, że...

Z braku słów
czasami czuję się jak tchórz.
W cieniu palm
gruby kot głaszcze swój puszysty brzuch,
patrząc jak

Mimochodem czuję, że
z każdym dniem mam coraz mniej,
czas przemija, pamięć nie.
A gdy słyszę Franka płacz,
pelikanem mknę przez park,
nie musisz trzymać,
jadę sam.
Mimochodem czuję, że
mam coraz mniej.

Aleksandra Klich wykonała kawał dobrej roboty, nie łatwo rozmawia się z takimi introwertykami jak Artur Rojek, wplata jednak w sposób idealny jego twórczość w życie prywatne robi to jednak w taki sposób by zachować intymność postaci. Mój ulubiony fragment to gdy Rojek opowiada jak skomponował piosenkę tylko w jemu znanym języku. Świetna książka, no może nieco przykrótka.

piątek, 3 czerwca 2016

Zmiany

Dzisiaj taki krótki wpis organizacyjny. Trochę się pozmieniało na moim blogu, zmieniłem starą nazwę, logo i adres cienwernera.blogspot.com... 







Byłem bardzo przywiązany do starej nazwy, ale zdaję sobie sprawę, że mogła wprowadzać zamieszanie. Po pierwsze kilka lat temu prowadziłem bloga pod tym samym tytułem Cień Wernera (cienwernera.blox.pl) o bardzo luźnej tematyce (fotografia, podróże, książki, kino, sport itp.), a po drugie wiele osób nie do końca rozumiało o co chodzi mi z tym Wernerem (dokładnie piszę o tym na moim starym blogu w tym miejscu...), więc aby wszystko było jasne, od dzisiaj blog nosi nazwę W Cieniu Book'a, serdecznie pozdrawiam i zapraszam do lektury.

środa, 1 czerwca 2016

Bracia Lwie Serce

Mamy Dzień Dziecka, Zosia po porannych szaleństwach na chwilę przysiadła przy swoich książkach z krainy wróżek, Rainbow Magic autorstwa Daisy Meadows. Ja natomiast postaram się w kilku słowach napisać o swojej ukochanej z książce  z dzieciństwa przy której po raz pierwszy zakręciła się w moim oku łza.


Bracia Lwie Serce, bo o nich jest tu mowa, napisała szwedzka pisarka Astrid Lindgren autorka takich dziecięcych bestsellerów jak Pippi Långstrump, Dzieci z Bullerbyn czy Ronja, córka Rozbójnika. Wracając jednak do Braci, jest to książka wyjątkowa starająca się w miarę przystępny sposób wytłumaczyć sprawy ostateczne, co się dzieje gdy tracimy najbliższych i co jest dalej po życiu. Głowni bohaterowie Jonthan (lat 13) i Karol (10 lat) to bracia, starszy ginie w pożarze ratując życie młodszemu, który również po kilku tygodniach umiera. Obaj spotykają się w fantastycznej krainie Nangijali. Początkowo czas mija im na wspólnej zabawie, ale z czasem i ten świat okazuje się nie do końca doskonały. Bracia ponownie stają w oczy w oczy ze śmiercią i pomimo pozytywnego zakończenia, umieją. Los chce, że i tym razem odrodzą się w fantastycznej krainie, tym razem Nangilimie.
Książka w piękny sposób pokazuję miłość dwojga rodzeństwa, samotność po jego utracie i strach przed śmiercią. Padają pytania i odpowiedzi o sens ludzkiego życia, o to co dalej, a wszystko w konwencji baśni i walki dobra ze złem. Ostatnio wspólnie Zosią czytamy przygody Braci i tym razem prawie się rozpłakałem gdy nauczycielka Jonthana napisała list pożegnalny do gazety.

Drogi Jonatanie Lew, czy nie powinieneś raczej nazywać się Jonatan Lwie Serce? Pamiętasz może, jak czytaliśmy w podręczniku do historii o odważnym królu angielskim Ryszardzie Lwie Serce i ty powiedziałeś wtedy: "I pomyśleć, że ktoś może być tak odważny, że piszą o nim w podręczniku do historii. Ja bym takim nigdy nie potrafił być". Kochany Jonatanie, nawet jeżeli nie będą o tobie pisać w podręcznikach do historii, to w tym decydującym momencie byłeś przecież odważny, ty też byłeś bohaterem. Twoja pani ze szkoły nigdy cię nie zapomni, twoi koledzy też będą cię długo pamiętać. Pusto będzie w klasie bez naszego wesołego, pięknego Jonatana. Lecz ci, których kochają bogowie, umierają młodo.Odpoczywaj w pokoju, Jonatanie Lwie Serce!

Świetna książka dla czytelnika w każdym wieku. Jeżeli jeszcze nie czytaliście, polecam...  

Ps. Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Dziecka...:-)