niedziela, 24 września 2017

Jeszcze chwila o Zeldzie


Zanim pojawią się tu kolejne książki jeszcze chwila o Zeldzie. Wczorajszego dnia mieliśmy piękne słoneczne przedpołudnie, dnia poprzedniego spadł deszcz, a trawa i drzewa mieniły się wszystkimi koralami tęczy. Nie mogliśmy tak sobie zostać w domu i zmarnować taki piękny poranek, Zosia rzuciła - Mamo, tato idziemy do biblioteki - a, że sam budynek znajduje się w bajecznym ogrodzie otoczonym średniowiecznym obwarowaniem z niedużą acz zacznie wyposażoną kawiarnią z przepyszną cappuccino długo nie myśląc ruszyliśmy w drogę.


Zosia od tygodnia forsuje grę The Legend of Zelda Ocarina of Time a będąc w bibliotece dostrzegła mangę o tymże tytule i nie mogła odpuścić zgłębienia tematu. Mając już doświadczenie z poprzednią osłoną gry (The Legend of Zelda: A Link Between Worlds) i komiksu wiedziałem że nie ma co kombinować, należy książkę wypożyczyć i nieco na dłużej zasiąść nad małą czarną. Od czasu do czasu zerkając przez ramie co też ta mała moja pociecha czyta.


Opowieść zaczyna się w wiosce Kokiri  gdzie główny bohater mieszka.  Pewnego dnia  Link bo tak nazywa się protagonista ma koszmar z udziałem księżniczki Zeldy uciekającej przed złym magiem, który następnie go atakuje. Sen jest przerwany a nad jego głową lata małą świecącą wróżkę Navi, ta każe mu natychmiast wstawać i ruszyć w stronę magicznego drzewa Deku Tree. Link dowiaduje się o przekleństwie które zostało na drzewo rzucone i jest proszony aby je złamał. Nasz bohater wykonuje zadanie które jest tylko preludium do kolejnych przygód mających związek z księżniczką Zeldą i złym magiem  Ganondorfem.
Nim wypiłem kawę i przeczytałem kilka rozdziałów Międzymorza... Ziemowita Szczerka Zosia już była po lekturze i chciała wracać do domu by kontynuować przygodę na swojej konsoli. Pogoda zaczęła się psuć, dokończyliśmy drinki i wróciliśmy do domu.

czwartek, 21 września 2017

Seriale się ogląda

Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu. Wakacje, piękna pogoda, a w miedzy czasie serialowe zaległości raczej odciągnęły mnie od czytania. Nie żeby kompletnie nic, ale dwie czy trzy pozycje raczej szału nie robią. Zostawmy więc dzisiaj książki na półkach do czasu gdy dni będą krótsze a wieczory chłodniejsze. Zatrzymajmy się trochę przy serialach. Jak by na to nie patrzeć lwia ich część garściami czerpie z książkowych pierwowzorów. 


Maj i czerwiec niemal kompletnie poświeciłem Star Trek: Enterprise. W dzieciństwie byłem zafascynowany tym uniwersum, miejscem ziemian wśród gwiazd, odkrywaniem nowych planet i cywilizacji. Ziemia jawiła się jako ostoja spokoju daleka od jakichkolwiek konfliktów której jedynym celem była wiedza i możliwość dzielenia się nią. Star Trek: Enterprise opowiada o początkach ziemskie eksploatacji kosmosu i co poprzedziło skok cywilizacyjny. Każdy odcinek o odrębna historia, wśród których można wyłapać prawdziwe perełki. Jak to w serii o Star Treku przemycane są problemy i obawy dotykające nas obecnie. Miejsce jednostki we wszechświecie, odrębności rasowej, kulturowej i kwestie zrozumienia relacji nauka kontra siły nadprzyrodzone są tu zauważalne na każdym kroku. Kolejne sezony gdy poruszano tematy dotyczące podroży w czasie, wywoływały we mnie znużenie a brak spójności zniecierpliwienie. Choć ostanie odcinki nie trzymały poziomu to dla fanów jest to pozycja obowiązkowa.


Na The 100 trafiłem przypadkowo i wciągnęło mnie na na twa tygodnie. Ziemia po zagładzie nuklearnej nie jest zdatna do życia grupa kilkuset ludzi ratuje się jednak na stacji kosmicznej. By przetrwać muszą się zorganizować. Nowe prawa, obowiązki i kary mają im pomóc w przetrwaniu. Pewnego dnia bez żadnego uprzedzenia wysyłają grupę 100 nieletnich przestępców na Ziemię. Nawet nie wiem kiedy pochłonąłem cztery sezony, na luty przyszłego roku zapowiedziany jest piąty sezon. Serial jest adaptacją książki Misja 100 autorstwa Kass Morgan.


Koniec lipca to powrót do Westeros i siódmej odsłony kultowego serialu HBO Gra o tron, produkcję czekał jeszcze większy rozmach: bitwy morskie, podniebne szarże smoków, Inni szturmujący mur na północy, no i wskrzeszony lodowy smok. Jak zawsze było kilka zgonów ale również powrotów starych znajomych, trochę się działo, a na koniec spotkanie na szczycie. Teraz pozostało nam czekać na sezon zamykający historię. Chyba, że wcześniej George R.R. Martin wyda dwa ostanie tomy z cyklu Pieśń Lodu i Ognia.


W między czasie obejrzałem trzeci sezon Wikingów. Trzymał poziom i napięcie ale czegoś brakowało mi z poprzednich sezonów. Król Ragnar Lothbrok to już nie młody wiking, a dojrzały wojownik, który na pewne kwestie ma nieco inne spojrzenie, aniżeli jego towarzysze. Oblężenie Paryża i jego zdobycie robi wrażenie choć z prawdziwą historią bohatera ma niewiele wspólnego. 


W zeszłym tygodniu obejrzałem drugi sezon The Expanse to serial w konwencji  space opery, oparty na książce Przebudzenie Lewiatana autorstwa Jamesa S.A. Coreya. Akcja toczy się 200 lat w przyszłości, początkowo jesteśmy wciągnięci w historię detektywistyczną w centrum której jest zaginiona kobieta. Z czasem historia rozrasta się do konfliktu miedzy mieszkańcami Ziemi, Marsa i Pasa Asteroid. Zagrożenie jednak przychodzi z gwiazd. Serial trzyma w napięciu zachęca do przemyśleń nad naturą człowieka.
W między czasie obejrzałem jeszcze kilka seriali. Powróciłem do oryginalnej serii Star Trek z lat 60-tych ubiegłego wieku, obejrzałem serial Mgła na podstawie prozy Stephena Kinga, serial W garniturach i The Defenders pierwsze dwa odcinki. Teraz czekam na Star Trek Discovery którego premiera już za kilka dni na Netflixie.
Dzięki Netflixowi wpadłem w małe uzależnienie, ale obiecuje, że jeszcze w tym tygodniu wrócę z kolejnymi wpisami o książkach.