niedziela, 29 marca 2020

Echo z otchłani

Siedzę sobie na kanapie, za oknem piękna słoneczna pogoda. Niedziela. Czas jakby stanął w miejscu czytam te same newsy tylko liczby się zmieniają. Poniedziałek 55 zmarłych, środa 157, piątek 575, niedziela rano 1019. Spoglądam w okno ojciec z synem wyszli na spacer ze swoim pupilem. Normalność. Wróćmy do książek. Kilka dni temu wysłuchałem do końca audiobook Remigiusza Mroza Echo z Otchłani.



Kontynuacja Chóru zapomnianych głosów trzyma poziom. Podobnie jak tom pierwszy czerpie pełnymi garściami z popkultury. Początek jak z Mad Maxa Georgae Millera. Ziemia po globalnym kataklizmie stała się jałowym pustkowiem, a na jej powierzchni przetrwali tylko nieliczni. Charyzmatyczna cesarzowa pod skrzydłami Syndykatu Afrykańskiego kontroluje zamieszkałe ludzkie kolonie umiejscowione głęboko pod ziemią. Pustynne tereny kontrolują brutalne gangi przemieszczające się na dwukołowcach zwane padlinożercami. W takich to okolicznościach powracają na ziemię ocalałe statki Ara Maxima.
Krok po kroku poznajemy wydarzenia jakie wpłynęły na obecny stan planety. Pojawiają się kolejni gracze. Więcej ocalałych. Historia lawiruje między przeszłością, teraźniejszością a przyszłością.  Załoganci ISS Kennedy poddani zostaną ekstremalnym próbom. Mistycyzm miesza się z nauką, a wróg choć wygrał proelium, czeka gdzieś pośród gwiazd, świadomy istnienia gatunku ludzkiego.
Dalsze losy Håkona Lindberga, Dija Udina Alhassana i Ellyse choć trzymają w napięciu nieco rozczarowują. Szczególnie sam finał. Rękopis Mroza przeleżał w szufladzie pięć lat, mam wrażenie że niektóre fragmenty były redagowane w ostatniej chwili. Autor ma rękę do kreowania ciekawych intrygujących historii. Echo z otchłani wciąż trzyma nas w napięciu, ma swoje niedociągnięcia, ale nie nuży i zachęca czytelnika do okrywania opisywanego świata. Książkę polecam szczególnie teraz gdy siedzimy w czterech ścianach. Pobudza wyobraźnie i zachęca do przemyśleń na tema naszej przyszłości.

środa, 25 marca 2020

Kroniki Jakuba Wędrowycza

Świat pogrążyła pandemia wirusa z Wuhan. Zamknięte szkoły, teatry, kina, parki, stadiony piłkarskie i bóg jeden wie co jeszcze. Ulice puste i tylko co jakiś czas na horyzoncie pojawia się policyjny patrol. Tak wyglądają ulice niemal każdej europejskiej metropolii. Czy jest jakieś rozwiązanie tej patowej sytuacji. Gdyby  Jakub Wędrowycz był realny, tak.


Masz problemy z duchami przodków? Coś stuka w Twoim domu? Sąsiad jest wampirem? Udaj się do Jakuba Wędrowycza najlepszego Cywilnego Egzorcysty w Kraju! Być może mieszka na zapadłej wsi na Ścianie Wschodniej być może odżywia się własnoręcznie pędzonymi trunkami i wygląda na starego kłusownika ale nie daj się zwieść pozorom! Jeszcze nie pojawił się wampir, kosmita, wilkołak czy upiór, który dałby radę nieustraszonemu egzorcyście w gumofilcach.
Choć nie piśmienny ma w swoim arsenale nie jeden eliksir który dał by radę koronawirusowi. Gdyby jednak nie, zmierzyłby się z nim face to face i potraktował widłami bądź siekierką uczepioną u pasa. Zamknięte sklepy, restauracje to też nie problem. Ma swoje tajemne receptury na każdą okazję (poniżej jedna z nich).


A tak poważnie. Andrzej Pilipiuk stworzył swojego bohatera wieki temu. Jakub to taki polski superbohater. Menel, dziwak, ale zawsze skory do bitki i pomocy. Jego przygody to literatura lekka i przyjemna. Wysiłek intelektualny niewskazany. Zabijacz negatywnych myśli. Szczególnie w czasach obecnej pandemii. Zapraszam do lektury, Pilipiuk to płodny rzemieślnik i tomików z opowiadaniami o Wędrowyczu zostało wydanych kilkanaście. Zostańcie w domu i czytajcie.

sobota, 21 marca 2020

Błoto słodsze niż miód

Jeszcze nie w kwarantannie, ale już w domu. Wczoraj ostatni dzień w pracy do odwołania. Mam pewne wytyczne na ten czas, kilka zaległych zadań, nie powinienem się nudzić. Na półkach zalegają również książki do przeczytania. Trzeba jakoś ten czas zagospodarować. Trochę pracy, trochę książek a przede wszystkim czas na spędzenie dłuższej chwili z najbliższymi.
Wróćmy do książek. Nie tak dawno skończyłem czytać Błoto słodsze niż miód Małgorzaty Rejmer i chwiałbym się z wami podzielić swoimi przemyśleniami.


Prędzej czy później każde cierpienie, krzywda, tragedia, ból potrzebuje opowiedzenia. Opisania i podzielenia się tkwiącymi w nas emocjami. Za kilka lat wydarzenia dotyczące nas w chwili obecnej pandemia i walka z nią będą tematem wielu książek o przeróżnej tematyce. Małgorzata Rejmer za postawiła sobie za cel ukazanie nam Albanii Envera Hoxy oczyma mieszkańców tego kraju.
Dla czytelnika zderzenie z tymi opowieściami jest jak wysłuchanie starych bajek które przerażają, uczą, ale nie są realne. Każdy rozdział to inna historia kończąca się morałem,  puentą końcową o charakterze pouczającym. Działania mają swoje konsekwencję, przyjaźń nie istnieje, miłość również, liczy się tylko tu i teraz. Bohaterowie historii zderzają się z cierpieniem ponad siły. Nie ważne czy jesteś ministrem, nauczycielem czy rolnikiem, każdego z was czeka podobny los. Nieuważne słowo, przedmiot czy zwykła zazdrość sąsiada może cię skazać na lata spędzone w odosobnieniu na ciężkiej fizycznej pracy w obozach. Władza jednych łamie szybciej innych dłużej, ale każdy z nich już nigdy nie będzie  tym samym człowiekiem. Historie zahaczają o czasy współczesne ale i w nich ciężko odnaleźć przysłowiowe światło w tunelu. Hoxa zmienił Albańczyków i ich sposób myślenia.


Smutna to książka uświadamiająca, że komunizm miał wiele twarzy, również w różnych krajach bloku wschodniego. W Albanii odwilż lat 70-tych zakończyła się aresztowaniami setek tysięcy obywateli i zerwaniem stosunków z resztą państw socjalistycznych z na czele ZSRR, które były zbyt liberalne i odeszły od idei komunizmu. Polecam. Książka nagradzana na wielu konkursach nominowana do zeszłorocznej Nike.

środa, 18 marca 2020

Edible Art

Od piątku minęło już kilka dni. Mój ostatni wpis inspirowany był wydarzeniami jakie dotykają nas wszystkich. Gdzie się nie ruszę koronawirus dominuje jakiekolwiek rozmowy. W pracy w Collegu w zasadzie jeden temat. Kolejni zarażeni, zamykać czy nie zamykać, a przede wszystkim co dalej. Aby wrócić trochę do normalności nawiąże do prezentacji młodego pastry chefa Damiena Wagera.


Pod koniec lutego w ramach mojego kursu zostaliśmy zaproszeni na pokaz Introduction to Chocolate. Taka na wpół profesjonalna artystyczna zabawa z czekoladą. Sześć godzin spędzonych w towarzystwie człowieka który kocha swoją pracę, potrafi ciekawie opowiadać i zarażać swoją pasją wszystkich w koło. Z prezentacji skleciłem krótki filmik i wrzuciłem na YouTube.


Na koniec dostaliśmy przepięknie wydaną książkę autorstwa Damiena. Edible Art to  ponad 50 przepisów z kakaowym przysmakiem w tle. Cudowne fotografie dopełniają przyjemność obcowania z prawdziwym pasjonatem czekoladowych wyrobów.


Nie byłbym sobą gdybym nie skorzystał z okazji i nie poprosił o autograf. Wyszło trochę śmiesznie z przekręceniem mojego imienia.


Super doświadczenie z miłym prezentem, który odnajdzie się na jednej z moich półek. Pozdrawiam i zapraszam do kolejnych wpisów.

piątek, 13 marca 2020

Droga

Kilka chwil temu wyłączyłem telewizor. Na niemal każdym kanale kolejne informacje z korona-wirusem w tytule. Kolejni zarażani, kolejne miejsca odcięte od świata. Głowa pełna irracjonalnych myśli. Dziesiątki apokaliptycznych wizji spisanych na kartach książek rysuje coraz więcej mniej lub bardziej nieprawdopodobne scenariusze. Jednym z nich chciałem się z wami podzielić.


Droga Cormaca McCarthy'ego to historia mężczyzny i jego syna. Znany im świat zostaje unicestwiony przez bliżej nieokreślony kataklizm. Ci co przerwali najczęściej dawno zapomnieli o swoim ludzkim obliczu. Ich celem jest zaspokojenie podstawowych potrzeb. Jeżeli się organizują to odhumanizowane brutalne watahy skoncentrowane na chwilowej przyjemności. Ojciec i syn przemierzają ten świat. Okrutny pełen przemocy. Ufają tylko sobie. Napotykają innych przedstawicieli ludzkiej rasy. Nie są to miłe spotkania. Autor zbudował ciężko strawny świat bez jakiejkolwiek nadziei. Podróż jest celem samym w sobie dopóki starczy sił. Nie ma kresu. Nie ma pomocy. Jest dwoje bliskich sobie ludzi, zdanych na siebie, droga na południe poprzez kolejne zniszczone miasta i bandy ostatnich zezwierzęconych ludzkich wraków. 
Pesymistyczna to wizja. Oby się nie ziściła. Jest piątek trzynastego można trochę pofolgować z wyobraźnią. Jutro kolejny dzień, kolejne wiadomości o wirusie z Wuhan. Pozdrawiam. 

sobota, 7 marca 2020

Zimowe zakupy

Za oknami wiosna. Pierwsze przebiśniegi już przekwitły, ale zima nie raz płatała figla, tak więc kto wie. Od kilku miesięcy chwile na lekturę skurczyły się do minimum, dobierane lektury bardzo często dotyczą mojego kursu. W tym miesiącu, a w zasadzie w zeszłym na moje półki trafiły cztery pozycję.


- Edible Art - Damien Wager
Książkę dostałem wraz z autografem będąc na prezentacji (kliknij tutaj moja relacja...) młodego bardzo kreatywnego Pastry Chefa Damiana Wagera. Na pewno o nim jego pracy będzie jeszcze okazja napisać.

- Food Escapes - Jamie Oliver's
Mam słabość do tego kucharza. Miał swoje zawodowe wzloty i upadki, ale zawsze trzymał poziom. Uwielbiam jego książki kucharskie są profesjonalnie wydane z mnóstwem pięknie zrobionych zdjęć.

- Nie zdążę - Olga Gitkiewicz
Od kilku lat mam słabość do reportaży. Zachęcił mnie temat. Autorka opisuję Polskę przemierzając ją środkami transportu publicznego, który jest jej głównym przedmiotem rozważań. Brzmi ciekawie coś więcej gdy tylko przeczytam.

- Echo z otchłani - Remigiusz Mróz
Drugi tom cyklu Chór zapomnianych głosów. Tom pierwszy był moim pierwszym spotkaniem z tym autorem i się nie zawiodłem. Zobaczymy tym razem co zaoferował nam najbardziej płodny pisarz w Polsce.

czwartek, 5 marca 2020

In camera

Kilka tygodni temu wybraliśmy się wraz córką do biblioteki. Za oknem deszcz i wiatr, myślimy sobie coś tam wygrzebiemy na pólkach. Zosia tradycyjnie po raz kolejny buszowała między japońskimi mangami wyszukując pozycji ze świata The Legend of Zelda. Ja natomiast wyszperałem album Gordona Laing'a.


Autor popełnił całkiem ciekawą pozycję "In camera. How to get perfect pictures straight out of the camera". Mówiąc prosto chodzi o to by za pomocą aparatu bez żadnych poprawek zrobić dobre przyciągające zdjęcie.


Na kolejnych stronach przedstawia swoje prace. Okoliczności powstania i krótką ich historię. Nie zapomina umieścić  informację o sprzęcie jakim się posługiwał i parametrach ustawień. Zdjęcia to nie efekt naciśnięcia spustu migawki. To opowieść o chwili jedynej w swoim rodzaju zatrzymanej w postaci obrazka. Ma swoją historię którą autor opowiada. Zdjęcie powyżej powstało aparatem Sony a75 z obiektywem Sony FE 24-70mm f/4 (ogniskowa 24mm f/4, ISO 12800). Było dość ciemno fotograf ustawił najwyższą czułość, ustawił balans bieli na wolfram i dość szybkie otwarcie migawki 1/320s. Miał kilka chwil na doskonałe ujęcie i się udało. Doskonały kadr z soczystymi kolorami wyłaniającymi się otchłani ciemnego tła.


Kolejne zdjęcie powstało spontanicznie. Podróżując przez Hiszpanię napotkał pole słoneczników. Był środek dnia ale wyciągnął z torby Olympusa OM-D EM-5 z szerokokątnym obiektywem Lumix 7-14mm (ekwiwalent 14-28mm na małym obrazku) podszedł bliżej do fotografowanego obiektywu i na przesłonie f/4 zrobił przepiękne zdjęcie. Zieleń, żółć i błękit kojarzą się z wakacjami i takie jest to zdjęcie.
Książce odnajdziemy ponad setkę fotografii. Wykonywane są one o rożnych porach dnia i roku. Są reportaże wydarzeń, street fotografie, portrety i pejzaże. Każda praca opatrzona jednostronicową opowieścią. Choć większość tych pracy nie jest arcydziełem na pewną cieszą oko i są interesującą lekturą dla sympatyków fotografii. Odnalazłem tu wiele ciekawych wskazówek jak jeszcze bardziej poprawić swój warsztat i trochę żałuje, że muszę rozstać się z książką. Kto wie może już nie długo trafi na moją półkę. Pozdrawiam.