wtorek, 22 stycznia 2019

Górsko sportowy stosik ksiązkowy

Szaleństwo wyprzedaży dopadło i mnie. Na półkach i moim Kindlu coraz więcej nieprzeczytanych książek a mimo to kolejne pozycje trafiają na biurko. 


Cztery pozycje. Dwie typowo w tematyce zimowo-górskiej:

- Wszystko za Everest - Jon Krakauer
Reportaż, a raczej relacja z tragicznej komercyjnej wyprawy na Everest z roku 1996. Otworzyłem i nie mogłem przestać czytać.

- Kukuczka - Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski
Mam plan przeczytać jeszcze tej zimy. Biografia polskiego himalaisty Jerzego Kukuczki.

Kolejne dwie to mieszanka futbolu i kultury latynoamerykańskiej:

- Aniołowie o brudnych twarzach - Jonathan Wilson
Mieszanka futbolu i historii narodu zakochanego w piłce nożnej. Ponoć najlepsza sportowa książka wydana w Polsce w zeszłym roku. Zobaczymy.

- Futebol. Brazylijski styl życia - Alex Bellos
Podobnie jak poprzednia opowiada o Brazylii i jej miłości do futbolu. Książkę wyłowiłem w WHSmit za 1  funta.

To nie wszystko na mojej noworocznej liście jeszcze jest parę książek, a w przyszłym miesiącu będzie okazja na poszerzenie księgozbioru w związku ze zbliżającymi się urodziny.

niedziela, 20 stycznia 2019

Jak oni pracują

Spacerując wąskimi uliczkami miasta, mimochodem od czasu do czasu spoglądam w rozświetlone okna mijanych domów. Krzątający się wokół dzieci rodzice, psy ujadające na zbłąkanych wędrowców, meble pełne książek i zabawek, pamiątki poutykane na półkach  i ścianach. Pewnie nie będzie to odkrycie gdy zauważę iż każdy z nas lubi sobie podglądać. Książka Agaty Napiórskiej jest właśnie dla takich jak my.


Jak oni pracują to  krótkie wypowiedzi, obrazy, rozmowy ze znanymi twórcami kultury. Ich objętość jest na tyle niewielka (maksymalnie kilka stron), że otrzymujemy jedynie fragment ich działalności (jak widok przez okno) dotyczący procesu twórczego. Miejsc i przedmiotów które ułatwiają im pracę. Codziennych rytuałów i nawyków. Nie ma jednej recepty, co autor to nieco inna metoda. Jerzy Pilch pisanie traktuje jak pracę w biurze od 8:00 rano do 16:00, Sapkowski jako wymówkę by nie wychodzić z domu, jedni tworzą w łóżku (Wanda Chotomska), a inni przy dwóch biurkach (Marek Bieńczyk). Mariusz Szczygieł pisze na wszystkim, gdyby mógł pisał by na murach. Joanna Bator zapisuje pojedyncze zdania i do tego tworzy resztę. Katarzyna Bonda natomiast w tarcie pisania odcina się od świata, córkę wywozi do matki i pisze jak opętana przez kolejne dwa tygodnie.
Agata Napiórkowska na niecałych 400 stronach umieszcza 58 twórców. Czasem są to wywiady w kawiarni, czy w domu. Czasami rozmowy telefoniczne lub przez skype. Są również tacy którzy udzielają informacji o sobie za pomocą maila lub listownie. Nie ma reguły, a my dostajemy dodatkową informację o przepytywanej osobie. 
Jak oni pracują świetnie się czyta, krótkie rozdziały są idealne na kilkuminutowe przerwy w innych zajęciach i trochę są jak takie spacery ulicami i zerkanie do cudzych domów. Niby nic konkretnego, wiedza żadna ale jest w tym jakaś chwilowa przyjemność po obcowania z jakby na to nie patrzyć obcą osobą. Polecam. 

piątek, 18 stycznia 2019

Kubuś Puchatek

Jak co dzień skoro świt ruszyłem komunikacją miejską do pracy. Ciemno wkoło ale w powietrzu dało się wyczuć zbliżającą się ulewę. Oj pomyślałem sobie zanosi się na deszcz. Gdy tylko o tym pomyślałem w radiu prowadzący poinformowali mnie o międzynarodowym dniu Kubusia Puchatka, w tym właśnie dniu w Londynie w roku 1882 na świat przyszedł A.A Milne autor książki o przygodach pluszowych przyjaciół małego Krzysia.




Wygrzebałem więc mój stary egzemplarz i przez kilka chwil zatopiłem się w lekturze wracając w świat beztroskiego dzieciństwa. Polecam i wam.

Ps Wydanie mojej książki z roku 1987 jest w tłumaczeniu Ireny Tuwim. Istnieje również tłumaczenie nowsze Monika Adamczyk z roku 1986 gdzie nasz tytułowy miś to Fredzia Phi-Phi i wydaje się bliższe angielskiemu Winnie the Pooh.

niedziela, 13 stycznia 2019

Wyspa

Nie mogłem zasnąć przez kila dni, powód Wyspa Sigríður Hagalín Björnsdóttir, kolejna post-apokaliptyczna dystopia, która naprawdę przy minimalnym wysiłku mogła by być realna.




Islandia to samotna wyspa na oceanie atlantyckim, zamieszkała przez nieco ponad 300 tysięcy mieszkańców żyjących we względnym dobrobycie od kilku wieków. Niegdyś skazana na samotność w chwili obecnej czerpiąca garściami z osiągnięć globalnej cywilizacji. Pewnego dnia traci jednak kontakt z resztą świata a próby jakiejkolwiek komunikacji kończą się niepowodzeniem. Nie wiadomo co się. W kraju nie ma głowy państwa i prezydenta. Tymczasowo gabinet przejmuje jeden z wicepremierów. Zebrane zapasy żywności uszczuplają się z dnia na dzień. W kraju wybucha panika tłumiona przez władzę, która co raz częściej stosuje totalitarne środki. Opozycja umieszczana zostaje w ośrodkach odosobnienia, jak również każdy obywatel który ma odmienne zdanie. Gospodarka wolnorynkowa w trybie przyśpieszonym zastąpiona zostaje planową. Priorytetem przetrwania jest żywność i w tym kierunku przenoszone są wszelkie zasoby ludzkie. Ludzi jest wciąż jednak za dużo problemem stają się tak zwani turyści i imigranci. Pierwsi nie znają języka i pragną jak najszybciej dowiedzieć się co stało się z ich rodzinami ci drudzy stają się pretekstem do czystek i ograniczenia populacji. Rzucone zostaje hasło: Islandia dla Islandczyków. Na ulicach dochodzi do linczów i aktów przemocy, rząd decyduje się na internowanie mieszkańców nie islandzkiego pochodzenia. Żywności wciąż brakuje, a na ulicach panoszą się bandy. Najgroźniejszą z nich jest policja i tzw odziały pomocnicze które powinny stać na straży spokoju.
Nie mamy tu do czynienia z krachem, który w jednej chwili wszystko paraliżuje. Zmiany są stopniowe i wydają się racjonalne. Brak wyborów to obrona przed chaosem, pustymi obietnicami i nieudolnymi próba ich realizacji. Silny rząd jest gwarancją stabilizacji. Zasoby są jednak ograniczone ale jak się okazuje nie dla wszystkich.
Książka to thriller postapokaliptyczny, kataklizm sam w sobie nie jest przerażający ot co tracimy łączność ze światem. Jednak z upływem czasu zauważany zmiany zachodzące w społeczeństwie nasilającą się przemoc i zanik empatii. Zakończenie jest otwarte pozostawia nas z pytaniami o los świata i tej małej wyspy gdzieś na północnych krańcach świat. Polecam.

czwartek, 10 stycznia 2019

Spacer

Wracając z pracy zerknąłem do Waterstones, poszperałem 15 minut po półkach i moja uwagę zwróciły dwie pozycje...





Pierwsza to tomik z wierszami o kotach. Na okładce czarny kot z zaciekawieniem spoglądał w moim kierunku. Od razu serce zabiło mocniej toż to kot moich sąsiadów przesiadujący notorycznie na mojej sofie w salonie...




Druga to jak mi się wydaje angielski przekład Buszu po Polsku Ryszarda Kapuścińskiego...



... choć mogę się mylić bo tytuł jakby z innej beczki Nobody Leaves, muszę jeszcze to sprawdzić. Pozdrawiam.


niedziela, 6 stycznia 2019

Nie ma

Rok 2019 czas zacząć pozycją którą ukończyłem czytać w przed dzień wigilii Bożego Narodzenia. Nie ma Mariusza Szczygła to książka o deficytach, tych których są na wyciągniecie ręki, ale i tych których nie dostrzeżemy na pierwszy rzut oka.


Jest to książka osobista napisana tu i teraz nawiązująca do wydarzeń zapamiętanych przez autora i jego rozmówców. Miały one miejsce jakiś czas temu, a pamięć jak pisze Mariusz Szczygieł (...) jest twierdzą, stoisz na jej dziedzińcu i nie możesz wyjść, bo klucze od bramy są po zewnętrznej stronie.
Pisze więc o modernistycznej willi zaprojektowanej przez Adolfa Loosa, o poetce Violi Fischerovej, o rzeźbiarzu Tomaszu Górnickim, o kobiecie, która spisała swoje życie w arkuszu kalkulacyjnym, o albańskim artyście Edim Hili, o życiu Ludwiki i Zofii Woźnickich – ich przeżyciach wojennych i chorobie psychicznej, o swoim ojcu i o zamordowanym przez macochę chłopcu. Autor badając różne formy nieobecności, opowiada o tym jak radzimy sobie ze stratą.
Najbliższy mojemu sercu jest reportaż o ostatniej wizycie Jerzego Szczygła w Pradze w roku 2015, wspólnym oglądaniu z ojcem czeskiej telewizji, zaczepianiu przechodniów czy wyprawą na czeski balet. Zwykłe odwiedziny stają się zderzeniem dwóch kultur, dwóch sposobów myślenia ojca i syna, a łączy ich Frank Kafka.
Warto po każdym rozdziale zrobić sobie krótką przerwę, posmakować, pozwolić by historia powoli nasiąkała nasz umysł, przetrawić i spojrzeć na świat oczyma autora. Bo jak to pisze Mariusz Szczygieł (...) Reportaż to nieumiejętność przeżycia własnego doświadczenia egzystencjalnego za pomocą fikcji. Zapraszam do lektury.