sobota, 31 grudnia 2016

Podsumowanie w roku 2016

Koniec roku czas na podsumowanie. Poniżej 24 książki przeczytane w roku 2016 nie uwzględniłem pozycji po które sięgnąłem ponownie a było tego trochę. Reasumując całkiem udany rok. Poniżej lista z linkami do moich recenzji. 

1. On wrócił - Timor Verses (ebook)
Ciekawa pozycja co by było gdyby Hitler wrócił i czy by się odnalzał we współczesnych Niemczech.

2 .Uległość - Michel Houellebecq (ebook)
Francja pod władzą muzłumańskiej mniejszości. Obraz przemain które zachodzą we współczesnej Europie oczyma dośc kontrowesyjnego Houellebecq'a.

3. Gotuj sprytnie jak Jamie - Jamie Oliver (książka)
Książka Jamie Oliviera jak gotować smacznie i tanio, wiele praktycznych rad dotyczących także organizacji pracy w kuchni.

4. Życie to jednak strata jest - Andrzej Stasiuk, Dorota Wodecka (ebook)
Wywiad rzeka i rozmowa o dzisiejszej Polsce ze znanym polskim pisarzem Andrzejem Stasiukem.

5. Idę tam gdzie idę - Kazik Staszewski, Rafał Księżyc (książka)
Biografia znanego muzyka sceny alternatywnej, lidera Kultu, a takaże solowych produkcji pod szyldem Kazik i Kazik na żywo. Całość w formie wywiadu rzeka począwszy od dzieciństwa po dzień dzisiejszy.

6. Piechniczek. Tego nie wie nikt - Paweł Czado (ebook)
Biografia chyba najbardziej niedocenianego polskiego trenera piłkarskiego który jako jedyny szkoleniowiec dwukrotnie wprowadził reprezentacje do mistrzostw świata i zdobył z nią brązowy medal w 1982 roku.

7. Wszystkie wojny Laury - Wojciech Jagielski (książka)
Historia Czeczenki, której kolejne wojny na bliskim-wschodzie odebrały męża i dwóch synów.

8. Legia 100 lat - Przemysław Bator (książka)
Dla mnie porażka. Próba ogarnięcia osiągnięć ostatnich stu lat Legii Warszawa.

9. Wiele demonów - Jerzy Pilch (audiobook)
Zagadka śmierci jednej z córek pastora, wszystko w klimatach luterańskiej społeczności. Smaczku dodaje że wszystko rozgrywa się w zamierzchłych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

10. Pies czyli kot - Stanisław Tym (książka)
Felietony znanego polskiego publicysty i satyryka Stanisława Tyma zebranych z ostatnich kilkudziesięciu lat a publikowanych na łamach Literatury, Polityki, Wprost i Rzeczpospolitej.

11. World War Z - Max Brooks
Całkiem dobry reportaż z pandemii która ogarnęła niemal każdy zakątek naszego globu. Wszystko gra tylko że przedmiotem tego dziennikarskiego śledztwa są Zombi.

12. Legia Mistrzów - Piotr Jagielski (ebook)
Wspomnienia z sezonu 1995/96 gdy Legia Warszawa walczyła w Lidze Mistrzów, krok po kroku przedstawione starcia drużyny najpierw w eliminacjach potem w grupie a następnie w ćwierćfinale z Panathinaikosem. Łza się kręci na samą myśl. 

13. Artur Rojek Inaczej - Aleksander Klich (ebook)
Wywiad rzeka z byłym liderem zespołu Myslovic, poznajemy jego gust muzyczny i zainteresowania pozaartystyczne. Rojek ma wiele do powiedzenia nie tylko o muzyce.
  
14. Kuba. Autobiografia - Małgorzata Domagalik (ebook)
Nietypowa laurka Kuby Błaszczykowskiego. Momentami interesująca i trzymająca w napięciu częściej jednak nużąca, mało w niej piłki więcej spraw rodzinnych.

15. Myślę więc gram - Alessandro Alciato (ebook)
Ikona włoskiej piłki nożnej Andreo Pirlo w biografii szczerej aż do bólu. W swojej karierze zaliczył największe włoskie kluby Inter, AC Milan i Juventus.

16. Życie na miarę - Marek Rabij (audiobook)
Reportaż napisany trochę pod wpływem chwili, w roku 2013 doszło w Bangladeszu do katastrofy budowlanej w której śmierć poniosło ponad 1200 szwaczek. Na jaw wyszły pewne niedociągnięcia konstrukcyjne i warunki w jakich przyszło pracować ofiarom.

17. Pomnik cesarzowej Achai tom 5 - Andrzej Ziemiański (ebook)
Ostatni tom ze świata zza gór. Gra wywiadów, wyścig światowych potęg po tajemniczy pomnik i zakończenie zaskakujące zwieńczające pięć tomów, ale nie zamykające historii.

18. Siódemka - Ziemowit Szczerek (książka)
Szaleńcza podróż dawną drogą E7 w noc Halloween z mnóstwem odniesień do popkultury i problemów współczesnych problemów społeczno-politycznych.

19. Gracze - Bogdan Romanowski (książka)
Wywiady z największymi wciąż żyjącymi gwiazdami polskiej piłki nożnej. Złota jedenastka redaktora Romanowskiego.

20. Nigel Bites - Nigella Lawson (książka)
Proste, łatwe w przygotowaniu na każdą okazję przepisy kulinarne brytyjskiej celebrytki Nigelli Lawson.

21. Królestwo - Emmanuel Carter (książka)
Pozycja odnosi się  do początków chrześcijaństwa  jak doszło do tego że mała sekta z dalekiej Palestyny zdominowała cesarstwo rzymskie. Carter przemyca w książce również swoje rozterki i dylematy religijne. 

22. Zawsze nie ma nigdy - Jerzy Pilch, Ewelina Pietrowiak (książka)
Wywiad rzeka z najlepszym obecnie polskim prozaikiem Jerzym Pilchem. Dodatkowy atut że po drugiej stronie zasiadła wieloletnia kochanka autora.

23. Krocząc w ciemność - Lyonie Swannington (audiobook)
Nietypowa zagadka kryminalna, z nietypowymi bohaterami i z całkiem nietypowym zakończeniem.

24. Wilki - Adam Wajrak (audiobook)
Książka o wilkach a czytając miałem wrażenie że to o nas i naszym stosunku do otaczającego nas świata w ogóle. 

25. Skucha - Jacek Hugo-Bader (książka)
Powrót do naszych polskich demonów, bezimiennych bohaterów zagubionych we współczesnym świecie. Solidarnościowych przyjaźniach i postsolidarnościowych brudach z przeszłości.

Dwadzieścia pięć książek to niemal dwie pozycje w miesiącu, przy moim braku czasu całkiem nieźle, gdybym miał wyróżnić jakieś pozycje to na pewno była by to Siódemka, która trafiła do mnie przypadkiem i dała mi najwięcej radości (w tle tej historii znalazło się miejsce dla mojego rodzinnego Radomia), Królestwo o początkach cheściaństwa i Wszystkie wojny Laury Wojciecha Jagielskiego. Kolejny rok kolejne wyzwanie już nie mogę doczekać się kolejnych wyzwań czytelniczych w nowym nadchodzącym roku. Pozdrawiam.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Pod choinką

Koniec świąt już tuż, tuż, czas podzielić się co też takiego książkowego znalazło się w tym roku pod choinką.





1. Włosi - John Hooper to opowieść o mieszkańcach półwyspu apenińskiego, zróżnicowaniego etnicznie, kulturowo i historycznie. Za kila dni wybieramy się do Włoch i skonfrontuje książkę z rzeczywistością.

2. Super Food Family Classsics - Jemie Oliver to mój ulubiony kucharz tak więc nie dziwi mnie ta pozycja pod choinką.

3. 1001 Movies you must see before you die - kompendium wiedzy o filmie, 1001 filmów wartych obejrzenia.

4. River Cottage Love your Leftovers - bardzo popularny w Anglii u nas raczej nieznany Hugh Fearnley-Whittingstall prezentuje swoją zdrową i ekologiczną kuchnie.

Ps. pod choinką było jeszcze kilka pozycji w formie elektronicznej... Marek Edelman (biografia ostatniego komendanta powstania żydowskiego w Warszawie), 1945 (Europa w 1945 po zakończeniu II wojny światowej), Ja, Urbanator (biografia znanego polskiego jazzmana), Harda (powieść z czasów pierwszych piastów)

... kończe czas zabrać się za czytanie... Marry Christmas...

piątek, 16 grudnia 2016

Ani tu, ani tam - Europa dla początkujących i średnio zaawansowanych

Oczekiwanie na święta umila nam fakt że tuż po nich wybieramy się na kilka dni do Rzymu. W mikołajowej torbie z pewnością nie zabraknie książkowych pozycji o tym pięknym i barwnym mieście, jego mieszkańcach a także o Włochach jako takich. Nim jednak dorwiemy się do prezentów, parę słów o książce którą odnalazłem na swojej półce.


Ani tu, ani tam... to książka podróżnicza trochę na wesoło z przymrożeniem oka. Bill Bryson to Amerykanin na stałe osiadły w Anglii, który od czasu do czasu odwiedza inne miejsca na starym kontynencie. Tym razem (jest rok 1990) pragnie powtórzyć swą podróż z przed 20 lat kiedy to odwiedził 15 europejskich państw. Bierze swój plecak i rusza poprzez mroźną Norwegię  i Szwecję ku upalnej Italii i Turcji przy okazji odwiedzając postkomunistyczną Bułgarię i byłą Jugosławię tuż przed wybuchem wojny domowej.
Zatrzymajmy się na chwilę przy Rzymie. Opowieść o wiecznym mieście zaczyna od kina włoskiego, którego częstym motywem jest Rzym jego place, Colosseum czy Hiszpańskie Schody rozsławione przez La Dolce Vita. Następnie nie może ukryć zachwytu nad miejską architekturą by ni stąd ni zowąd przejść do opisu włoskich kierowców i zorganizowania ruchu ulicznego. Nie tylko kierowcą dostaje się od autora ale włochom jako takim którzy są słabo zorganizowani, egoistyczni, spóźnialscy i niesłowni, a do tego kłutliwi. Podaje przykład Colosseum rozbieranego na budowę okolicznych domów i kościołów. Wizyta w Watykanie również rozbudziła w nim chęć podzielania się z czytelnikami przemyśleniami nad wszędobylskimi dewocjonaliami. Odwiedził również kościół Kapucynów Santa Maria della Concezione udekorowane kośćmi swoich zmarłych współbraci, był nieco rozczarowany brakiem pamiątek wykonanych z tego nietypowego materiału.
Każdy kraj to nieco inne spostrzeżenia i skojarzenia. Najbardziej egzotyczne miejsca to Sofia, która najbardziej zmieniła się od jego pierwszego pobytu w roku 1972. W każdym z tych miejsc spędził kilka dni, czas ten jest zbyt krótki by poznać lepiej tubylczą ludność ale dla Brysona to nie problem jak sam pisze:

„Dla mnie to jest właśnie najpiękniejsze w zagranicznych podróżach. Nie chcę wiedzieć, o czym ludzie rozmawiają. Nie przychodzi mi do głowy nic, co bardziej pobudzałoby dziecinne poczucie zadziwienia, niż pobyt w kraju, w którym człowiek prawie w niczym się nie orientuje. Nagle znowu masz pięć lat. Niczego nie potrafisz przeczytać, masz tylko bardzo ogólne wyobrażenie o tym, jak co działa. Nie umiesz nawet przejść przez ulicę, nie narażając się na śmierć” 

Pozycja warta zapoznania tym bardziej że powstała w 1990 roku gdy nowy kształt Europy był jeszcze nie określony, istniały wizy, granice i nikt nie słyszał o internecie.

wtorek, 13 grudnia 2016

Skucha

Skucha to moje drugie spotkanie z Jackiem Hugo-Baderem. W rajskiej dolinie wśród zielska autor zabrał nas do świata który odchodził w przeszłość do republik postsowieckich, do Rosji pogrążonej w chaosie. Pomimo niewątpliwych podobieństw i zbieżnej historii był to świat dla przeciętnego mieszkańca środkowej europy egzotyczny. Skucha to opowieść o nas 35 lat po wydarzeniach z 13 grudnia 1981 roku.


W gwoli ścisłości to trzy opowieści. Bohaterami wszystkich trzech są byli opozycjoniści skupiający się w Międzyzakładowym Komitecie Koordynacyjnym NSZZ "Solidarność". Pierwsza część to wprowadzenie, przedstawienie środowisk i warunków w jakich dorastali. Tytuł rozdziału zaczerpnięty z książki Romana Bratnego Kolumbowie rocznik 50. Pokolenie to dorastało na fali wyżu powojennego. Minęła chwila zachłyśnięcia się nowym systemem politycznym. Powstawała opozycja a nasi bohaterzy dorastali w jej cieniu. Różniło ich jedynie pochodzenie społeczne i wykształcenie.
Druga część opowiada o walce z PRL-em. Wybucha stan wojenny i opozycja schodzi do podziemia. Sytuacja scala ich i zbliża do siebie. Ufają sobie bezgranicznie wspólnie dokonują celów heroicznych pomimo niewątpliwych różnic ideologicznych mają wspólny cel. Po roku 1989 ich drogi się rozchodzą, część układa sobie życie w nowej rzeczywistości (polityka, biznes, organizacje pozarządowe) część nie potrafi się odnaleźć, czuje frustracje i poczucie oszukania. Wspólna walka doprowadza ich w dwa zupełnie inne światy. Gdzieś pomiędzy wierszami mamy historię dwóch przyjaciół Michała Boniego i Macka Zalewskiego, którzy w wolnej ojczyźnie stanęli po dwóch stronach barykad.
Skucha to smutna pozycja, obrazująca współczesną Polskę. Rozpamiętywanie przeszłości, kto kogo zdradził i kto na kogo donosił. Historia członków MKK NSZZ "Solidarność" daje nam obraz genezy konfliktu środowisk postsolidarnościowych, niegdyś przyjaciół dziś wrogów. 

czwartek, 8 grudnia 2016

Encyklopedia Piłkarska FUJI - Puchar UEFA

Dzisiejszy wpis jest trochę nie planowany, ale musiałem coś napisać o wczorajszym zwycięstwie Legii Warszawa ze Sportingiem Lizbona 1:0 i awansem stołecznego klubu do 1/16 Ligi Europy. Postanowiłem z tej okazji przedstawić książkę która z kronikarską skrupulatnością rok po roku przedstawia historię poprzednika tych rozgrywek to jest Pucharu UEFA.


Encyklopedia piłkarska FUJI Puchar UEFA znalazła się w moich zbiorach na fali sukcesów polskiej piłki klubowej pod koniec roku 1996. Polska reprezentacja piłkarska już od dekady nie grała w poważnym dorosłym turnieju mistrzowskim (wyjątek Olimpiada w Barcelonie 1992) a jej piłkarze raczej nie byli powodem do chluby. Nieco inaczej wyglądało to na klubowej arenie. Legia w roku 1991 grała w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów Krajowych, w sezonie 1994/95 ta sama Legia występowała w Lidze Mistrzów i z drugiego miejsca awansowała do ćwierćfinału , natomiast w roku 1996 w tych samych rozgrywkach występował Widzew Łódź. 
W takich oto okolicznościach przyrody trafiła do mnie Encyklopedia FUJI, która przez kolejne lata stała się moim kompendium wiedzy na tematy piłkarskie i choć Puchar UEFA (początkowo Puchar Miast Targowych), a dzisiaj Liga Europy od zawsze stoi w cieniu tych najważniejszych klubowych rozgrywek to przez swoją różnorodność, obecność egzotycznych zespołów jest znaczenie bardziej interesujący.



Pierwsze otwarcie tego pucharu nosiło nazwę Pucharu Miast Targowych i ciągnęło się przez cztery sezony (1955-1958), kolejny przez trzy (1958-1960) i zdominowała go FC Barcelona, natomiast od roku 1960 rozgrywki stały się  cykliczne, dookreślono reguły i zasady (początkowo byli to reprezentacji poszczególnych miast). W roku 1971 rozgrywki zmieniły nazwę na Puchar UEFA, a od 2009 jest to Liga Europy.
Książka to przede wszystkim statystyki, wszystkie mecze rozegrane w tych rozgrywkach, jego zwycięscy ich składy a przede wszystkim droga kolejnych triumfatorów tego pucharu. Mnóstwo ciekawych historii bliżej nieznanych fanom.  Do roku 1996 kiedy publikacja ta została wydana mamy 24 zwycięzców, jest to kawał europejskiej piłki, mamy tu zespoły z Hiszpanii, Anglii, Włoch, Węgier, Niemiec, Portugalii, byłej Jugosławii, Holandii, Belgi i Szwecji (w ostatnich latach doszły zespoły z Rosji, Turcji i Ukrainy).
Są też i polskie akcenty w książce,  dwa kluby: Ruch Chorzów (1974) i Stal Mielec (1976) dotarły do ćwierćfinału, a w roku 1988 Andrzej Buncol wraz Bayerem Leverkusen zdobył puchar.


Po roku 1996 kolejni Polacy mogą poszczycić się tym trofeum w roku 2002 Tomasz Rząsa i Euzebiusz Smolarek (z powodu kontuzji nie wystąpił w finale) z Feyenoordem, Mariusz Lewandowski z Szachtarem Donieck w 2009 i dwukrotnie Grzegorz Krychowiak z FC Sevilla w 2015 (mecz odbył się na stadionie Narodowym w Warszawie a Krychowiak zdobył jedną z bramek) i w roku bieżącym 2016.
Po wczorajszym meczu swoją szansę na zapisanie się w kronikarskich annałach ma Legia Warszawa czego polskim kibicom z całego serca życzę.

sobota, 3 grudnia 2016

Wilki

Biorąc do ręki, a raczej zapuszczając sobie do przesłuchania audiobooka autorstwa Adama Wajraka nie za bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Okładka i tytuł bez wątpienia wskazywały bohaterów książki nie do końca jednak byłem świadomy jakie problemy będą w niej poruszane. Muszę przyznać, że byłem miło zaskoczony.


Spodziewałem się publikacji popularnonaukowej której tematem będą wilki, a dostałem pełnokrwisty reportaż wprost z puszczy białowieskiej. Fascynującej relacji o mieszkańcach lasu, gdzie przez całą dobę tętni życie niczym w wielkiej metropolii, miejscu gdzie nawet trzask złamanej gałązki nie pozostaje niezauważony, jest sygnałem zagrożenia. Pomimo że wilki są tematem przewodnim i wokół nich snuje się opowieść to jest tylko pretekst by porozmawiać o drapieżniku znacznie groźniejszym a mianowicie człowieku. To na widok człowieka ten największy i najpotężniejszy mięsożerca w polskich lasach potrafi ze strachu zrobić pod siebie, omija nas szerokim łukiem, unika jak ognia. Jest tak przerażony że gdy człowiek wykrada mu młode, nie ma odwagi się przeciwstawić.
W powszechnym myśleniu zachodniego człowieka wilk to wcielone zło, bestia potrafiąca rozszarpać na strzępy i choćby dla tego trzeba ją wytępić, pozabijać. Niewiele wilczych watach można odnaleźć w Europie, a większość z nich (około 1000 osobników) można odnaleźć w polskich lasach, choć i nasz stosunek do tych zwierząt nie jest idealny to jako jedno z nielicznych miejsc na starym kontynencie mamy do nich szacunek i respekt. Prawdopodobnie jest tak dlatego że jako jeden z nielicznych narodów europy jesteśmy w stanie zrozumieć jakiej eksterminacji zwierzęta te zostały poddane, masowe wybieranie szczeniąt, trucie w najlepszym wypadku polowanie na jego cenną skórę.
Adam Wajrak byśmy lepiej zrozumiali sytuację tych drapieżników przytacza nam pieśń barda solidarności Jacka Kaczmarskiego Obława:

Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał
I spały małe wilczki dwa - zupełnie ślepe jeszcze
Wtem stary wilk przewodnik, co życie dobrze znał
Łeb podniósł, warknął groźnie, aż mną szarpnęły dreszcze
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń
Woń, która tłumi wszelki spokój, zrywa wszystkie sny
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął nagle krótki rozkaz - goń!
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy!

Obława! Obława! Na młode wilki obława!
Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane!
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!

Ten, który na mnie rzucił się, niewiele szczęścia miał
Bo wpadł prosto mi na kły i krew trysnęła z rany
Gdym teraz - ile w łapach sił - przed siebie prosto gnał
Ujrzałem małe wilczki dwa na strzępy rozszarpane!
Zginęły ślepe, ufne tak, puszyste kłębki dwa
Bezradne na tym świecie złym, nie wiedząc kto je zdławił
I zginie także stary wilk, choć życie dobrze zna
Bo z trzema na raz walczy psami i trzech ran na raz krwawi.

Obława! Obława! Na młode wilki...

Wypadłem na otwartą przestrzeń, pianę z pyska tocząc,
Lecz tutaj także ze wszech stron - zła mnie otacza woń!
A myśliwemu co mnie dojrzał już się śmieją oczy
O ręka pewna, niezawodna podnosi w górę broń!
Rzucam się w bok, na oślep gnam, aż ziemia spod łap tryska
I wtedy pada pierwszy strzał, co kark mi rozszarpuje
Wciąż pędzę słyszę jak on klnie i krew mi płynie z pyska
On strzela po raz drugi! Lecz teraz już pudłuje!

Obława! Obława! Na młode wilki...

Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w jakiś las,
Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna
Leżałem w śniegu, jak nieżywy długi, długi czas
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna!
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy
I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór! Brońcie się i wy!
O bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!

Obława! Obława! Na młode wilki...

Powiem krótko, książkę Wilki trzeba przeczytać, wiele w niej  prawdy o nas samych. Polecam.

sobota, 26 listopada 2016

Alchemik

Moje serce obawia się cierpień (...) strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia, bo każda chwila poszukiwań jest chwilą spotkania z Bogiem i z Wiecznością.


Wpisując w wyszukiwarkę internetową Paulo Coelho, pierwsze co wyskakuje w okienku to król tandety i kiczu, trzeba przyznać jednak że autor przez ostanie 30 lat wypracował swój własny niepowtarzalny styl. Odnalazł swoją grupę docelową która go kocha, czyta i traktuje jak mędrca.


Alchemik to moje pierwsze spotkanie z Coelho i pomimo liniowej fabuły, naśladującej biblijny ale nieco bardziej potoczny język, była dla mnie powiewem świeżości i tajemniczości. Podobał mi się styl autora trochę na modę Tarantino czerpał garściami z historii które na stałe gościły w masowej popkulturze. Tyle że Coelho pragnął stworzyć coś bardziej metafizycznego, balsam dla dusz ludzi którzy zagubili się w otaczającym ich świecie.
Odnajdziemy tu prostą alegoryczną opowieść o wędrówce andaluzyjskiego pasterza, która jest tłem do medytacji nad tym, jak ominąć życiowe pułapki, by dotrzeć do samego siebie. Alchemicy w średniowieczu próbowali zamienić ołów w złoto, Coelho za pomocą słów zamienia marzenia w rzeczywistość, a przynajmniej taka drogę nam przedstawia. 
Problem z Coelho jest inny, a mianowicie od ponad 30 lat pisze jedną i tę samą książkę. Po Alchemiku przeczytałem jeszcze kolejne trzy Piąta Góra, Jedenaście minut, Zahir a na półce leżą Walkirie (których raczej już nie dam rady przeczytać) i są to te same historie z zagubionym bohaterem który podążając za marzeniami odnajduje swoją drogę w życiu. 
Książki Paulo są przeznaczone dla pewnej grupy czytelników i do nich trafiają, dla reszty to pseudofilozoficzny bełkot bez większego waloru artystycznego. Pewnie nie zamieścił bym tej notki dzisiaj gdyby nie artykuł w Newsweeku o zbliżającej się premierze filmu powstałego na podstawie prozy autora.
Po mimo wszystko polecam Alchemika bo to mądra książka skłaniająca do przemyśleń, a przede wszystkim nie skomplikowana, wszystko podane jest na tacy. Od czasu do czasu potrzebujemy takiej literatury.

niedziela, 20 listopada 2016

Krocząc w ciemności

Kilka lat temu została mi polecona książka Sprawiedliwość owiec Leonie Swann, korzystając z dobrej ceny książkę nabyłem na mojego e-booka gdzie po dzień dzisiejszy spoczywa wraz innymi pozycjami do rychłego przeczytania. Prawdopodobnie stało by się podobnie z kolejną pozycją tej autorki gdyby nie fakty, że ową nabyłem w formie audiobooka i odsłuchałem w kilka dni przemieszczając się pociągiem do i z pracy.


Krocząc w ciemność to dość specyficzny kryminał, zaczyna się od tego że Julius Birdwell dyrektor pchlego cyrku  ma dziwne sny o rusałce, a do tego w wyniku nagłego mrozu traci swoje pchły.  W odzyskaniu swoich towarzyszy pomaga mu tajemnicza Elizabeth Thorn, nie robi tego bezinteresownie będą jej potrzebne do realizacji pewnego planu. 
Krok po kroku poznajemy kolejnych nowych bohaterów, prywatnego detektywa Franka Greena, babcie Rose i bardzo pomocną świecącą legwanopodobną jaszczurkę. Pojawia się, a jakże arcyłotr Izaak Fawkes, przetrzymujący w swoim domu magiczne istoty, rusałki, jednorożce i inne zwierzopodobne stwory.
Każdy z naszych bohaterów ma sekret, który z czasem wyjdzie na jaw, część magicznych stworów ucieknie, ale wciąż pozostanie w niewoli. Nic nie jest takie jak się wydaje, absurd goni absurd. Mleko może być kluczem do historii, a główny arcyłotr w sumie całkiem miłym starszym panem. Gdyby nie pchły i ich życiowe motto skacz w nieznane, to nie wiem jak by to się skończyło. Podsumowując, jest to baśń poprzeplatana życiową mądrością, magiczna historia o całkiem przyziemnych sprawach.

"Nikt nie jest tak po prostu tym, czym jest, i nikt nie jest dokładnie tym, co widzą w nim inni. Wszyscy jesteśmy czymś pomiędzy."

Zdanie to przewija się kilkakrotnie i chyba najbardziej oddaje przesłanie tej mądrej poniekąd książki. Polecam, czasami dobrze spojrzeć na nasze życie z nieco innej perspektywy.


sobota, 12 listopada 2016

Za grosze pracować i nie przeżyć

Przemykając wzrokiem po półce z książkami natknąłem się na pozycję autorstwa Barbary Ehrenreich. Za grosze pracować i nie przeżyć od razu skojarzyła mi się z dość nieoczekiwanym zwycięstwem wyborczym Donalda Trumpa. W pierwszym odruchu pomyślałem kto na niego głosował, opamiętałem się jednak przypominając sobie jak naprawdę wyglądają Stany Zjednoczone Ameryki. W 2002 miałem okazję spędzić trzy miesiące w tym kraju i obok biznesowego nowojorskiego Manhattanu najbardziej utkwiła mi w pamięci mała miejscowość niemal w całości składająca się z zardzewiałych starych przyczep kempingowych. Pozycja która trafiła w moje ręce jest książka właśnie o takich ludziach ciężko pracujących ledwo wiążących koniec z końcem mieszkających  w starych kontenerach. 


Barbara Ehrenreich, amerykańska dziennikarka popełniła swoją książkę w 2001 roku. Porusza w niej temat pracy za minimalną stawkę, zastanawia się czy i jak da się za nią przeżyć. By lepiej zrozumieć problem poddaje się eksperymentowi na swoje własnej osobie, w różnych częściach kraju podejmuje nisko-płatne prace i się za nie utrzymać.
Kolejno zostaje kelnerką na Florydzie, sprzątaczką w Main i sprzedawczynią w Minnesocie. Przez okres około dwóch lat, tyle trwał eksperyment, autorka musiała zrezygnować z godności, prywatności, przerwy obiadowej, praw obywatelskich, opieki lekarskiej, wolnego czasu i nadziei na przyszłość. Prace te wbrew obiegowym opinią były wyniszczające nie tylko fizycznie ale przede wszystkim psychicznie. Wymagały samokontroli i umiejętności interpersonalnych. Dziennikarka jak sam przyznaje otarła się jedynie o ten świat, ludzi nie posiadających środków na wykupienie ubezpieczeń, wynajmujących stare zimne przyczepy, kilkoro z nich przedstawia w swojej książce.
Książka obala amerykański mit, przedstawia świat bezwzględnej eksploatacji pracownika wyzysk pracodawców i brak jakiejkolwiek opieki organów państwowych. Autorka może w pewnych kwestach wykazuje się naiwnością, może niektóre sytuacje są za bardzo przerysowane, ale nawet sami amerykanie nie wierzą w mit kraju mlekiem i miodem płynącego czego przykładem są tegoroczne prezydenckie wybory. Tonący brzytwy się chwyta w tym wypadku Trump'a.


niedziela, 30 października 2016

Popiół i kurz

Wielkimi krokami zbliża się Halloween. Nie jestem zwolennikiem, ani przeciwnikiem obchodów tego święta, które ma swoje korzenie w wierzeniach celtyckich. Druidzi sądzili, iż w dzień Samhain zacierała się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchom, zarówno złym, jak i dobrym, łatwiej było się przedostać do świata żywych.


Popiół i kurz Jarosława Grzędowicza mocno nawiązuje do zbliżającego się święta. Główny bohater trudni się odsyłaniem dusz w zaświaty pobierając za to symboliczną opłatę. Ma on rzadki dar, potrafi we śnie przenosić się do świata pomiędzy, mrocznego miejsca gdzieś między Niebem a Piekłem, gdzie błąkają się zagubione dusze, demony i inne bliżej niezdefiniowane istoty.
Główny bohater to outsider żyjący na pograniczu, za dnia profesor etnografii w nocy przewodnik dusz. Wnikliwy badacz i obserwator pokręconego ludzkiego losu, ludzi trzymających się kurczowo jedynego znanego im świata, pomimo śmierci wciąż myślących że żyją.
Pewnego razu ma dość nietypowy sen widzi mnicha wiszącego na cierniowym krzyżu, który kilkakrotnie się powtarza. Następnie dowiaduje się o śmierci swojego przyjaciela zakonnika. Ten pozostawia mu list który jest jednocześnie kluczem do skrywanej tajemnicy. Prawdę o jego śmierci może odkryć tylko w jednym miejscu w świecie Pomiędzy.
Grzędowicz potrafi stworzyć klimatyczną historię z zaświatami w roli głównej, jego bohaterowie są z krwi i kości, a czytając kolejne strony od czasu do czasu przenika nas dreszcz grozy, kolejne wydarzenia umiejętnie budują napięcie do końca nie wiemy jaki los czeka zbłąkane dusze.
Książka ta to na pewno nie jest arcydzieło literatury grozy, sporo tu zapożyczeń, tępo nieco zwalnia w środku historii, pomimo tego świetnie się czyta i zachowuje ten rozpoznawalny znak, rękę autora, którego bardzo cenię za sagę Pan Lodowego Ogrodu.  Raczej lekka lektura idealna na helloween'owy wieczór.

piątek, 28 października 2016

Tęczowe wróżki

Miałem całkiem miły tydzień z córką, bardzo absorbującą osóbką. Dwukrotnie zaliczyliśmy kino (Sekretne życie zwierzaków domowych i Trolle), odwiedziliśmy lokalne muzeum, oglądaliśmy zachód słońca w Exmouth i myszkowaliśmy w bibliotece. Oczywiście najwięcej przyjemności sprawiło mi myszkowanie w wiadomym miejscu, tym bardziej że kończący się tydzień to oficjalny Reading Week na uniwersytecie. Zosia wybrała sobie jedną książkę co mnie bardzo nie zdziwiło bo była to pozycja z jej ukochanego cyklu Rainbow Magic.


Będzie więc okazja opowiedzieć trochę o ukochanej serii książkowej mojej córki. Autorka Daisy Meadows popełniła już ponad 200 tomów tej historii, Zosia jest w posiadaniu pierwszych siedmiu części (cykl nosi tytuł The Rainbow Fairies) oraz kilku zeszycików tematycznych związanymi ze świętami i z tego co mi wiadomo jest to jej największy skarb umiejscowiony tuż przy łóżku. Obecnie wzbogaciła kolekcje o kolejne trzy tomy The Showtime Fairies namiętnie psując sobie oczy przy nocnej lampce.
Historia nie jest zbytnio skomplikowana dwie dziewczynki Rachel i Kirsty wraz z rodzicami spędzają wakacje na przepięknej a zarazem jak się później okaże magicznej wyspie Rainspell Island. Wspólnie odkrywają że w miejscu w którym kończy się tęcza znajduje się dzban z dość tajemniczą zawartością, a jest nią tęczowa wróżka Ruby. Nie potrafi powiedzieć jak się tam dostała i gdzie się podziały jej siostry. Pamięta jedynie jak Jack Frost obraził się na wróżki i poprzysiągł im zemstę. Dziewczynki oczywiście rozpoczynają swe śledztwo, które prowadzone będzie przez kolejne sześć zeszytów, będą poznawać magiczny świat wróżek i problemy z jakimi się borykają. Każdy kolejny zeszyt kończy się odnalezieniem wróżki reprezentującej jeden z kolorów tęczy. Przygoda potrwa całe wakacje u kresu których staną się najlepszymi przyjaciółkami.
Zosia również ma swoją koleżankę od serca i jak bohaterki mają swoje wróżkowe tajemnice...


niedziela, 23 października 2016

Ostatnie kuszenie Chrystusa

Po lekturze Królestwa Emmanuela Carrera postanowiłem sobie odświeżyć mocno kontrowersyjną powieść Nikosa Kazantzakisa Ostanie kuszenie Chrystusa.


Pierwsze moje spotkanie z książką to połowa lat 90-tych, sięgnąłem po nią dość przypadkowo i nieświadomie przeszukując zbiory biblioteki publicznej. Nie dostrzegłem w niej niczego co było by zaprzeczeniem mojej wiary. Była to dla mnie historia alternatywna, nawet bardzo prawdopodobna biorąc pod uwagę ludzką naturę Jezusa. Nie do końca rozumiejąc nauk wpajanych mi przez kościół chłopiec z Nazaretu był dla mnie dzieckiem Bożym który poprzez swoją mękę i śmierć na krzyżu odkupił nasze winy i grzechy. Będąc człowiekiem jednak, miał prawo wyboru i wolną wole, stąd pojawiający się w ewangeliach szatan kuszący Chrystusa.
Autor książki właśnie w takiej sytuacji stawia Jezusa, tuż przed jego śmiercią szatan ma swoją ostaniom szansę by zawrócić go z drogi wyznaczonej mu przez Boga. Obdarza go wizją świata bez śmierci na krzyżu, gdzie zakłada rodzinę i dożywa sędziwego wieku. 
Czytając to alternatywną historię uświadamiamy sobie jakiego wysiłku, heroizmu i poświecenia wymagał czyn Jezusa. Jednocześnie historia biblijna zatacza koło szatan kuszący Ewe i Adama w Raju odnosząc zwycięstwo skazuje nas na potępienie, Chrystus nie ulegając tej pokusie dokonuje naszego zbawienia.
Moje drugie spotkanie z książką to jej ekranizacja z roku 1988 w reżyserii Martina Scorsese. Film nie odbiega bardzo od oryginału (książka opatrzona jest wstępem pozwalającym na zrozumie zamiarów autora) wywołał jednak wiele kontrowersji i w wielu krajach jest pozycją zakazaną. Podobnie było w Polsce. Jak do dziś pamiętam starą herbaciarnie w bocznej uliczce Lublina z małą salką na piętrze gdzie co czwartek odbywały się projekcje kontrowersyjnych filmów. Oglądają po raz pierwszy film Scorsese poczułem się jak pierwsi chrześcijanie gdzieś w katakumbach starożytnego Rzymu dyskutujący o boskości Jezusa Chrystusa. 



sobota, 8 października 2016

Zawsze nie ma nigdy

Nieco nietypowo dziś zacznę, a mianowicie od końca i ostatniego cytatu z książki "Pan Bóg, jeśli oddać sprawę w jego ręce, przyglądał się mojemu przypadkowi i mówi tak: Jedyną rzeczą która może mu pomóc, jest parkinson. Bo na parkinsona będzie chorował dłużej".


Przewrotny ten Pilch, ale jeżeli taka była wola boska to w tym miejscu pragnął bym podziękować za kolejne lata obcowania z prozą wielkiego pisarza. Chociaż, niby dane nam jest jeszcze kilka lat ale dar jakim obdarzony został Pilch w swoim aktywnym stadium nie pomaga w pisaniu.
Zawsze nie ma nigdy to wywiad rzeka jaki Ewelina Pietrowiak przeprowadziła z Jerzym Pilchem na przełomie maja i sierpnia 2015 roku. Należy jednak uściślić, że wywiad ten to raczej świetnie podana gawęda na temat tego co było, jest i będzie. Pilch godzinami może rozprawiać o swoich pasjach, spotkaniach z ciekawymi ludźmi i o książkach które przeczytał. Szczególnie gdy jego słuchaczem jest mu bliska osoba.



W książce mamy sporo informacji na temat dzieciństwa, w szczególności relacji z ojcem,  który w domu tylko bywał. O miłości Pilcha do piłki nożnej a przede wszystkim Cracovii Kraków, o jej początkach, lepszych i gorszych momentach. Nie mogło zabraknąć miejsca o rozważaniach damsko-męskich, tym bardziej że autorkę na przełomie wieków łączył czteroletni związek (nie ma mowy o tym w wywiadzie). Sporo jest tu również o jego rodzinnej Wiśle, jego życiu gdzieś pomiędzy Krakowem a Warszawą, jego pasji zbierania książek, niechęci do podróżowania, epizodach aktorskich w teatrze i kinie,  ale przede wszystkim jest o jego chorobie i nałogach (picie i palenie). 
Książce natomiast nie znajdziemy nic na temat pierwszej żony Pilcha i jego córki Magdaleny Bielskiej, również pisarki. Pisząc nic, mam na myśli jakichkolwiek pytań na ich temat, bo mamy jedno zdjęcie z roku 1980.


Pilch nie już młodym człowiekiem, przypomina o tym na każdym kroku, ale wciąż ma tą pasję zrozumienia świata. Dlaczego jest tak a nie inaczej, dlaczego tak zwana mądrość życiowa przychodzi na starość, a nie gdy jest się w sile wieku, kiedy może wszystko jeszcze zmienić i poprawić. Zawsze nie ma nigdy to gra słów, głupcem jest ten, kto chce kategorycznie o czymś orzekać i choć Pilch w co drugim zdaniu coś opiniuje za chwile wszystko to kwestionuje. Póki żyje może jeszcze wszystko zmienić.

czwartek, 6 października 2016

Paradyzja

Proza Janusza Zajdla jest niczym puszka Pandory, świat po jej otwarciu nie jest taki sam. Czujemy się tak jak gdyby wyrwano nas z Matrix'a. Opowieść przedstawiona przez autora pomimo że fabularnie umiejscowiona w przyszłości, przedstawia  problemy dotyczące ludzkości w roku 2016. Zajdel natomiast stworzył swoją książkę ponad 30 lat temu, do tego w innym systemie politycznym a pomimo  upływu czasu jej treść nic nie traci na aktualności.



Historię uniwersalną która nigdy się nie zestarzeje, wbrew pozorom nie jest łatwo napisać, tym bardziej gdy osadzamy ją gdzieś w przyszłości, prędzej czy później będzie musiała być skonfrontowana z rzeczywistością. Paradyzja jest antyutopią, ukazującą społeczność zamkniętą wewnątrz sztucznej satelity, odosobnionej od reszty świata na 100 lat. Mieszkańcy tego sztucznego twora, żyją w ciągłym stanie zagrożenia i permanentnej inwigilacji. Strach podsycany jest przez lokalną telewizję i władzę. Wróg czyha na każdym rogu by zniszczyć ich wspaniały, kruchy świat. Przed stu laty pozostawieni na pastwę losu przez mieszkańców ziemi, tylko dzięki swemu uporowi i wspólnemu zorganizowaniu uniknęli śmierci. Życie nie jest jednak proste ich nowy świat krąży wokół planety bogatej w surowce, planeta ta jednak nie jest  zdatna do osiedlenia i zamieszkania. Tak przynajmniej sądzą ich przywódcy.
Rinach jest dziennikarzem z ziemi, swoimi reportażami ma ocieplić wizerunek mieszkańców Paradyzji. Nie jest to jednak jedyny cel wizyty. Jego zadaniem jest poznanie prawdy o faktycznym położeniu mieszkańców. Poznaje ją, ale czy będzie potrafił to wykorzystać by pomóc potomkom osadników z Ziemi.
W książce poruszane są trudne tematy społeczne miejsca jednostki w grupie i wpływ grupy na nią, ale przede wszystkim jest to studium na temat manipulowania faktami i środkami masowego przekazu. Każdego dnia władcy planety bombardują miliony obywateli odpowiednią dawką propagandy. Granice się zacierają, mieszkańcy są ogłupiani, pracują ciężka dla idei, która nie ma nic wspólnego  z faktycznymi realiami. Choć mogłoby się wydawać, że ich los jest beznadziejny wciąż tli się iskierka wiary w inny lepszy świat. Jak w każdym totalitaryzmie istnieje grupa ludzi rozumiejąca sytuację. Czy zdolna podjąć walkę. Czy może jedynie pragnąca przetrwać, przeżyć. Konformizm to słowo klucz w tej powieści, poszczególne jednostki dbają jedynie o swoje cele, dla jednych jest to przeżycie dla innych utrzymanie dotychczasowego statusu.
Zajdel do doskonały obserwator i demaskator wszelkich ruchów społecznych a przede wszystkim ludzkich ułomności. Jego książki to fabularyzowane eksperymenty socjologiczne prawdziwe naukowe obrazy nas samych. Warto po nie sięgnąć by choć przez chwilę przejrzeć się w nich w niczym lustrze.

sobota, 1 października 2016

Królestwo

Dawno, dawno temu, powiedzmy tak na oko 2000 lat temu, gdy po ziemi stąpał Jezus z Nazaretu, powszechnie mawiano, że bez względu jaką drogę się wybierze zaprowadzi nas do Rzymu. Nim książka Emmanuela Carrera znalazła się na mojej półce minęło trochę czasu. Najpierw już prawie kupiłem ją w wersji elektronicznej w ostatniej chwili wycofując się z zakupu, następnie będąc w Polsce mając ją już w koszyku odłożyłem na półkę przerażony jej objętością i miejscem w bagażu. W chwili zawahania towarzyszyła mi myśl, cóż takiego nowego dowiem się o początkach chrześcijaństwa czego wcześniej nie przeczytałem u źródła czyli w Biblii i w setkach książek nawiązującej do niej, jak również w dziesiątkach programów nadawanych w telewizji.



Ostatniego dnia tuż przed wylotem zakupiłem jednak książkę, z wypiekami na twarzy jeszcze pierwszej nocy przed powrotem do domu czytałem historię człowieka poszukującego w Jezusie boskości. Dwie i pół godziny w samolocie minęły niemal nie zauważone, gdy młody dopiero co nawrócony pisarz zmaga się z dziwaczną nianią zatrudnioną trochę pod wpływem miłosierdzia bożego i codziennego czytania ewangelii św. Jana. Jego perypetie związane z dosłownym wdrażaniem słów Jezusa, były pouczające i zabawne zarazem. Z czasem jednak jego wiara przygasała, analityczny umysł brał górę nad metafizyką, by krok po kroku mijać się ze szlakiem z ochotą wybranym kilka lat wcześniej. Autor nie zapomina o synu bożym ale z braku dowodów stać się agnostykiem niczemu nie zaprzeczać ale również niczego nie potwierdzać. 
Sześćdziesięcioletni autor  po raz kolejny zmierza się ze swoją wiarą, szuka dowodów dlaczego tak wielu ludzi na świecie podążyło za słowami człowieka z Nazaretu. Druga część książki do swego rodzaju dochodzenie, krok po kroku przyglądanie się postacią występującym w ewangeliach. Pierwszoplanowymi bohaterami jest święty Paweł z Tarsu i jego uczeń Łukasz zwany Ewangelistą. Według badaczy chrześcijaństwo swój sukces zawdzięcza Pawłowi, to on wyrwał z lokalnego zaścianka i wrzucił małą sektę żydowską na szersze wody ówczesnego cesarstwa rzymskiego. Nauczał w Azji, Grecji, Rzymie a nawet Hiszpanii, cechował się wielką charyzmą i siłą ducha podobnie jak Jezus zmarł na krzyżu w Rzymie około roku 64. Łukasz natomiast był greckim lekarzem zafascynowanym żydowskim bogiem który podążał za swoim nauczycielem i spisującym jego słowa (Dzieje Apostolskie i Ewangelie), był naukowcem trochę, reporterem, kochającym Pawła ale po wieloletnich podróżach ze swoim mentorem zdającym sobie sprawę z piętrzących się problemów w dopiero co powstającym kościele, podziałach w nich pewnych animozjach i doktrynalnych sporów. Był jednak dobrym dyplomatą w swych dziełach wspomina o nich w duchu ekumenicznym, spory miały łączyć a nie dzielić, umacniać wspólnotę. Carrere wspomina w jakich warunkach powstawało chrześcijaństwo co w owym czasie działo się w imperium, rządy cesarzy szaleńców, (Kaligula, Nerona, Domicjan), płonący Rzym, spalenie Jerozolimy, prześladowania chrześcijan i w jakich warunkach powstawały święte dla nas księgi.
Z Dziejów Apostolskich dowiadujemy się że istniały dwa kościoły pierwszy Jerozolimski (przewodniczył mu brat Jezusa Jakub), drugi w Azji mniejszej pod wodzą Pawła. Pierwszy wciąż żył w poszanowaniu tradycji żydowskiej (obrzezanie, pascha) drugi czerpie garściami z kultury hellenistycznej. Oba żyły ze sobą w doktrynalnym sporze, doszło do tego że Paweł spędził w odosobnieniu 2 lata, będąc oskarżanym o herezję i łamanie żydowskich praw.
Dowiadujemy się również które ewangelie trafiły do kanonu. Prawdopodobnie pierwszą która powstała jeszcze w latach 50 pierwszego wieku była ewangelia św. Marka (ucznia i sekretarza św. Piotra Apostoła), druga i trzecia powstawały w tym samym okresie czyli około 65-80 roku i są najbardziej popularne. Łukasz wychowany w hellenistycznym duchu przemyca do niej wiele jej elementów do tego ma talent do pisania. Mateusz to w tradycji chrześcijańskiej dwunasty apostoł wybrany w miejsce Judasza, prawdopodobnie jednak twórcami tej ewangelii są członkowie większej wspólnoty z Azji mniejszej, którzy zebrali w jedną całość zasłyszane historie. Czwarta i ostania ewangelia przypisywana jest Janowi najukochańszemu uczniowi Jezusa, temu któremu została powierzona rola opiekuna matki mesjasza. Została spisana około roku 120, przez apostoła Jana, prawdopodobnie jego ucznia o tym samym imieniu.
Autor wypunktowuje różnice między tymi czterema księgami. Marek był żydem i jego wersja jest spisana prostym językiem (nie posługiwał się płynnie greką), nie ma nic o narodzinach i dzieciństwie, mamy tu jedynie przekaz z trzech lat nauk Jezusa, niczego nie koloryzuje pisze jak było (wypomina o trzykrotnym wyparciu się Piotra) kończy się śmiercią na krzyżu dopiero później (w II wieku) zostały dopisane fragmenty o zmartwychwstaniu.
Łukasz grecki humanista, lekarz z wykształcenia to pisarz pasjonat (najbliższy sercu autora), poszukiwacz, prawdopodobnie w ręce jego wpadła zaginiona ewangelia Q (zbiór przypowieści i nauk Jezusa Chrystusa krążących tuż po jego śmierci), wokół niej rozbudowuje historię, genologię rodu (pochodzenie z domu Dawidowego i pokrewieństwo z Janem Chrzcicielem), dzieciństwo (narodziny w Betlejem i wizyta pasterzy, zaginięcie w świątyni) liczne cuda i nauki, wreszcie śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie.
Twórcy ewangelii św. Mateusza również korzystali z tak zwanego źródła Q, jest tu mowa o trzech mędrcach ze wschodu, szaleństwie Herodota (rzeż niemowląt), ucieczce do Egiptu i  Janie Chrzcicielu. Podobnie jak w pozostałych ewangeliach koncentrujemy się na naukach i cudach, jego śmierci i zmartwychwstaniu.
Ewangelia Jana jest nieco bardziej kontrowersyjna, niema nic o cudownych narodzinach, Jezus został wskazany przez Jana Chrzciciela jako pomazaniec Boży i od tego momentu zaczyna nauczać, przy ostatniej wieczerzy tylko u Jana można odnaleźć fragment o myciu nóg swoim uczniom i wreszcie u stóp umierającego Jezusa oprócz rozpaczającej matki stoi Jan ukochany uczeń.
Z tego co się dowiadujemy ewangelii było więcej, pewne okoliczności (śmierć Jakuba, spalenie Jerozolimy i wygnanie żydów z Palestyny) sprawiły że to zwolennicy Pawła doszli do głosu. Niedobitki kościoła Jerozolimskiego osiadły w Egipcie (kościół koptyjski, gnostycy), a jeden z apostołów Jezusa, Filip dotarł do Etiopii. Z ust Pawła płynęły słowa o królestwie bożym który nie jest z tej ziemi. Zachęcał do przestrzegania praw i płacenia podatków. Głosił że zbawienie dane będzie wszystkim którzy uwierzą w słowa Jezusa. Dobrymi uczynkami utorujemy sobie miejsce u boku zbawiciela. Przed nikim nie zamykał drogi do królestwa bożego. Wczasach pogardy do ludzkiego życia, wszechogarniającej śmierci i zaniku rządów prawa to wystarczyło by z małej sekty wyrósł kościół, który w kolejnych latach zdominuje Europę i Świat.


niedziela, 25 września 2016

Kroniki Shannary

Na temat serialu Kroniki Shannary słyszałem wiele dobrego i złego. Po pierwsze powstał na podstawie kultowego cyklu Terrego Brooksa, po drugie reprezentuje gatunek high fantasy, po trzecie część krytyków posądza autora o plagiat dzieła Tolkiena.



W zeszłym tygodniu przeglądając ofertę Netflixa natrafiłem na serial i w kilka wieczorów pochłonąłem pierwszą serię. Pierwsze spostrzeżenia, produkcja skierowana jest do publiczności małoletniej, grupa docelowa to przedział wiekowy 12-18 lat, wątki tak są poprowadzone tak by zainteresować młodych widzów. Młodzi piękni bohaterzy, proste w odbiorze historie, jasno zarysowane postaci, poza kilkoma wyjątkami wiemy kto jest dobry, kto zły. Piękne obrazy przemierzanych krain, nieco landrynkowy baśniowo post apokaliptyczny świat, barwne postaci ludzi, elfów, gnomów i trioli. A wszystko to w stylu młodzieżowego klipu wprost z MTV.


To chyba tyle jeżeli chodzi o plusy. Dwa największe minus to gra aktorska i fabuła. Na pewno prawdą jest to, że Terry Brook całymi garściami czerpał z trylogii Tolkiena. Świat któremu grozi zagłada, drużyna która może go uratować (u Tolkiena brzemieniem jest pierścień u  Brooka nasienie drzewa), śmieć ukochanego syna króla, szaleństwo starego władcy (opętanie przez demona), postać długowiecznego druida która do złudzenia przypomina Aragona, końcowa konfrontacja z siłami zła itp itd.
Podobieństw można by odnaleźć więcej, na pewno nieco oryginalnego charakteru dodaje fakt, że obecny świat powstał na zgliszczach dawnej cywilizacji do złudzenia przypominający nam czasy współczesne. Co jakiś czas natykamy się na relikty przeszłości, jest to intrygujące i muszę przyznać że ciekawość jak do tego doszło zwyciężyła z nieco nużącą fabułą.


sobota, 24 września 2016

Człowiek nietoperz

Z książką Jo Nesbo Człowiek nietoperz, zapoznałem się już jakiś czas temu, ale jako że nieco zaniedbałem na moim blogu kryminał, dziś przedstawiciel tego gatunku. Niegdyś będąc pacholęciem zaczytywałem się w Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego czy Przygodach fryzjera damskiego Eduardo Mendozy. Od tamtego czasu przelało się wiele wody w Wiśle, a w moje ręce wpadła pierwsza część cyklu o Harrym Hole autorstwa Jo Nesbo. 


Na wstępie pragnę wspomnieć, że to moje pierwsze spotkanie z autorem który jest darzony sympatią wielu czytelników na świecie. Główny bohater pracuje w norweskiej policji, miał przerwę spowodowaną problemami osobistymi, jest jednak wysokiej klasy fachowcem, a przełożeni wysyłają go do Australii by pomógł tamtejszej policji w prowadzeniu śledztwa, przy okazji dowiadujemy się, że nasz protagonista miał problem z alkoholem, a wyjazd to raczej zesłanie bez realnego wpływu na śledztwo jako marionetki reprezentanta policji z Oslo, tylko dlatego, że jedną z ofiar była obywatelka Norwegii.
Krok po kroku scena po scenie odkrywamy kolejne etapy zagadki, przy okazji poznając kulturę rdzennych mieszkańców Australii (jeden z detektywów przydzielony bohaterowi do pomocy jest z pochodzenia Aborygenem) ich historię i problemy z jakimi się borykają. Nie zabrakło tu też pięknej kobiety, która również zawędrowała w te dalekie strony ze Skandynawii. Mógłbym tak pisać jeszcze długo, bo kilka interesujących wątków można tu odnaleźć, ale pomimo że czytało się książkę przyjemnie nie utknęła mi szczególnie w pamięci. Nie sięgnąłem po kolejne części nie zżyłem się z głównym bohaterem pomimo że kilkakrotnie odsłonięte są przed nami kulisy jego problemów z przeszłości, możliwe że główny przeciwnik niekoniecznie był atrakcyjnym przeciwnikiem i w zasadzie już od połowy można było spodziewać jak sytuacja sie rozwinie, było kilka zaskoczeń, ale można było je wpisać w konwencje kryminału mam tu na myśli schemat powielany dość często przez twórców tego gatunku.
Muszę jednak przyznać, że czytało mi się przyjemnie, pochłonąłem książkę dość szybko było więc nieźle jak na początek cyklu. Z opinii innych czytelników wynika, że jest to najsłabsza pozycja z serii, tak więc kto wie może jeszcze będzie mi dane lepiej zapoznać się z Harrym Holem.  

niedziela, 18 września 2016

Wytępić całe to bydło

Są książki które po przeczytaniu odkładamy na półkę, z dnia na dzień osiada na nich kurz, stają się domem dla moli, a my przy kolejnych przeprowadzkach, remontach, porządkach upychamy je po kontach. Zdarzają się jednak książki do których wracamy, posiadające drugie dno, które odkrywamy na nowo i na nowo gdy tylko po nie sięgniemy. Przykładem może być Biblia, dla mnie od pewnego czasu (trzy lata temu sięgnąłem po nią pierwszy raz) jest Wytępić całe to bydło Svena Lindqvist'a.




Książkę nie czyta się łatwo, znajdziemy wiele nawiązań to literatury XIX wiecznej, porusza temat imperializmu, kolonializmu, ludobójstw i postępu cywilizacyjnego. Strona po stronie, paragraf po paragrafie ukazuje drogę od pierwszych podbojów za czasów Kolumba do nazizmu w hitlerowskich Niemczech. Punktem wyjścia jest książka naszego rodaka Josepha Conrada Jądro Ciemności, w której opisuje historię kapitana statku parowego Charlesa Marlowa, pływającego po rzece Kongo. Pewnego razu dostaje zlecenie odnalezienia  niejakiego Kurtza handlarza kością słoniową. Okazuje się że w środku dżungli stworzył on swoje mini państwo rządzone silną ręką i wykorzystujące ponad siłę lokalną ciemnoskórą ludność. Rzeczywistość tego co widział Marlow, okazała się bardzo okrutna. Upał, umierający w łańcuchach niewolnicy, choroby i brak kontaktu z ojczyzną zamieniły białych dżentelmenów z Europy w ogarnięte żądzą zysku i władzy widma.
Sven Lindvist jest Szwedem i swą opowieść rozpoczyna od historii swoich dwóch rodaków którzy w drugiej połowie XIX wieku zaciągnęli się do pracy w belgijskiej kompani handlowej i przemiany jaka sie w nich dokonała po opuszczeniu rodzinnych stron w efekcie pierwszy podczas nic nie znaczącej kłótni ginie z reki przyjaciela ten natomiast wiesza się na pobliskim drzewie.
Takich analiz i przykładów jest w książce znaczne więcej, autor wyprowadza swoje refleksje od pytania, czym inspirował się Hitler tworząc piekło zwane Holokaustem.  Szuka podobieństw na Zachodzie i od tego miejsca zaczyna mnożyć liczne przykłady eksterminacji całych narodów w Afryce i Ameryce Południowej w czasie kolonizacji tych terenów. Lindqvist po kolei analizuje pogardliwy stosunek państw imperialistycznych i podaje liczne przykłady masakr oraz sposobu traktowania tubylców w koloniach.
Przewaga technologiczna spowodowała że biali osadnicy tych terenów zachowywali się jak bogowie decydujący kto ma prawo do życia. XIX wiek to również wysyp różnorakich teorii naukowych z ewolucją Darwina na czele. Najsilniejsze, najbardziej kreatywne gatunki mogły liczyć na przetrwanie, gatunki pośrednie w efekcie ewolucji miały ulec zagładzie. I tak krok po kroku eksterminowano kolejne ludy jak Herrerów, Tuaregów czy rdzennych mieszkańców Tasmanii.
O tych wydarzeniach w swoich utworach przemycają pisarze tamtego okresu. Autor nieco dłużej zatrzymuje się przy dziełach Hererta Georga Wellsa.
Wojna światów to obraz dwóch cywilizacji pierwszej o niesamowitej potędze technologicznej, która nie ma ochoty do dialogu pragnie tylko pełnej eksterminacji tubylców.
Niewidzialny człowiek kolejna pozycja której bohater wykorzystuje swą umiejętność do niecnych czynów, podobnie jak europejczycy czują się nie widzialni na podbijanych przez siebie ziemiach.
Wyspa doktora Moreau, tu samotny europejski naukowiec za pomocą naukowych metod staje sie bogiem dla mieszkańców maleńkiej wyspy.
Wehikuł czasu, tu raczej przedstawiony jest obraz co może czekać cywilizację gdy ta zdominowana zostanie przez formy prymitywne.
Po lekturze łatwiej jest zrozumieć to co wydarzyło sie w latach 30-tych w Niemczech. Podobne idee kiełkowały w umysłach europejczyków od kilkunastu dekad. Tłumaczyli swoją wyższość rasową i boskie posłannictwo na wszelkie możliwe sposoby, a rozwój technologii im w tym pomagał.
Warto przeczytać książkę, chwilę ją przetrawić i jeszcze raz ją przeczytać, by zrozumieć czy nasze obecne społeczeństwo wyciągnęło jakikolwiek wniosek z poczynań swoich przodków. Świetna pozycja do której będę jeszcze zaglądał, polecam.

wtorek, 6 września 2016

Nigella Bites

Minęło sporo czasu od kiedy w moje ręce wpadła książka kucharskiej celebrytki rodem z wysp brytyjskich Nigelli Lawson (prezent który podrzucił mi Mikołaj zeszłej zimy). Czas by trochę o niej napisać.


W roku 2001 Nigela na antenie Channel 4 dostała swój autorski program kulinarny Nigella Bites (kilka sezonów dostępnych jest pod tym adresem), były to wariacje na temat znanych dań na różne okazje, których przegotowanie jest łatwe i nie zajmuje zbyt wiele czasu, czyli posiłki dla zapracowanych rodzin. W tym samym roku wydana została, książka której jestem szczęśliwym posiadaczem.
Program telewizyjny był tylko inspiracją dla książki, wybrane propozycje zamieszczone są tematycznie w kolejnych dziesięciu rozdziałach:

- All-day breakfast (całodzienne śniadanie)
- Comfort food (łatwość przyrządzania)
- TV Dinners (posiłki sporządzane przy telewizorze)
- Party Girl (szybkie dania na domowe imprezy)
- Rainy days ( na niepogodę)
- Trashy (śmieciowe, proste do przyrządzenia, niekoniecznie zdrowe)
- Legacy (przepisy odziedziczone po matce)
- Suppertime (nieskomplikowane, smaczne dla przyjaciół)
- Slow-cook weekend (propozycje weekendowe niekonieczne czasochłonne)
- Templfood (propozycje dań wzmacniających, gdy nie czujemy się zbyt dobrze)

Każda z odsłon składa się z około ośmiu propozycji, niektóre są bardziej, inne mniej skomplikowane, na pewno zaskoczeniem jest propozycja na śniadanie...  Bloody Marry...


Autorka nie ukrywa, że większość umieszczonych przepisów to inspiracje daniami już istniejącymi, bardzo często podaje gdzie zaczerpnęła pomysły. Kolejne propozycje nie wymagają umiejętności szefa kuchni, każdy może poświęcić chwilę i coś upitrasić. Wszystko zapowiada się smacznie, no może nie do końca zdrowo, ale szczęśliwi nie liczą kalorii. Nie można pominąć faktu, że strona po stronie towarzyszą nam piękne fotografie prezentowanych dań, książka jest pięknie wydana i miło się z nią obcuje.
Minus, jak dla mnie jest nieco chaotycznie i wyraźny przerost formy nad treścią. Są lepsze książki kucharskie ale dla fanów Nigelli Lawson pozycja obowiązkowa.

czwartek, 1 września 2016

Pomnik Cesarzowej Achai tom 5

Trochę czekałem nim zdecydowałem sklecić tych kilka zdań na temat ostatniego tomu Pomnika Cesarzowej Achai Andrzeja Ziemiańskiego. Czas był mi potrzebny by ją przetrawić bo miałem nieco mieszane uczucia. Wiedziałem czego oczekiwać po tego typu literaturze, nie mogę powiedzieć że się zawiodłem przez kolejne lata zżyłem się z bohaterami, ale wraz z ostaniom stroną pozostał jakiś niedosyt.


Chyba trochę robię się za stary na tego typu książki, nie jest to powieść zła, jest intryga, wciągająca fabuła, bohaterzy dobrzy i źli. Pojawia się tajemnicza organizacja na kształt wszędobylskiej masonerii próbująca zdobyć artefakt dający władze nad światem, są też przedstawiciele zamorskiej cywilizacji, którzy również chcą władzy, ale zdobytej w bardziej finezyjny sposób. Są wojny, koalicje i zdrady. Walka wywiadów, walka trzech różnych światów i sposobów myślenia (tubylcy, przybysze z za gór, tajemniczy Ziemcy). 
Czytelnik przewiązuje się do głównych postaci w pewien sposób sie z nimi utożsamia, komandor Tomaszewski to polskie wcielenie James Bonda, otaczają go piękne kobiety i choć w głębi serca kocha pewną uroczą czarownicę to od ich towarzystwa nie stroni. Podobnie jak bohater książek Iana Fleminga cechuje się wysoką inteligencją, charyzmą i siłą fizyczną, a przede wszystkim toczy swą szpiegowską grę na kilku frontach, z każdej opresji wychodzi bez szwanku prezentując swój nieskazitelnie wyprasowany mundur polskiej marynarki wojennej.
Książka robi wrażenie swoim rozmachem, przedstawionym światem i mnogością cywilizacji na które napotykamy się na kolejnych stronach. Jest tu wizja Polski, militarnego mocarstwa skonfrontowana ze światem gdzie dominuje magia. Autor trafne wypunktowuje kolejne etapy rozwoju sytuacji będącej efektem takiego spotkania. Sprzymierzeńcy którzy z dnia nadzień zyskują niesamowitą potęgę, przemianę świadomości wśród zwykłego ludu i narodziny nowych ruchów społecznych darzących do zdobycia władzy.
Na pewno nie jest to pozycja oryginalna, czerpie garściami z wielu innych dzieł, postacie są płaskie i jednowymiarowe, ale o dziwo świetnie się to czyta, akcja goni akcję a czytelnik z niecierpliwością czeka na ciąg dalszy. Nie bez kozery ktoś powiedział że najlepiej lubimy historie już znane lecz przystrojone w inne szaty.

Ps. Czasem warto nieco oderwać się od problemów i zatopić się w świat który istnieje tylko w głowie autora, a Ziemiański ten świat opisuje całkiem ciekawie. Minus intryga którą łatwo rozszyfrować, rozwiązanie podane na tacy i ta wszędobylska masoneria, dla mnie trochę tego za dużo.

środa, 24 sierpnia 2016

Gracze

Recenzja ta miała powstać wczoraj po meczu Legii z Dundlakiem, ale po mimo awansu nie potrafiłem znaleźć w sobie dość siły by zasiąść i przenieś swoje przemyślenia na monitor laptopa. Przykro było patrzeć a potem skonfrontować wydarzenia z boiska ze wspomnieniami bohaterów z przeszłości. Gracz, graczowi nie równy a o poczynaniach niektórych lepiej zapomnieć.




Książka Gracze Bogdana Rymanowski od pewnego czasu była na mojej liście życzeń, nim ją jednak nabyłem  miałem chwilę zawahania. Na tej samej półce odnalazłem dwie równie ciekawe pozycje Nawałaka, droga do perfekcji i Andrzej Szarmach, Diabeł nie Anioł. Będą jednak musiały poczekać na swoją kolej, jako że nie posiadam nieograniczonego budżetu zakupiłem to co początkowo planowałem.
Bogdan Rymanowski to znany z telewizji TVN24 dziennikarz, prowadzący program publicystyczny Kawa na Ławę, gdzie rozmawia z zaproszonymi politykami o sytuacji w kraju i na świecie. Sport a w szczególności piłka nożna to taka nie do końca spełniona fascynacja i w chwili obecnej scedowana na syna, któremu książka jest dedykowana.
Ceniąc sobie fachowość autora na poletku publicystyki z zaciekawieniem sięgnąłem po zbiór wywiadów i portretów trzynastu żyjących wybitnych polskich piłkarzy. W zamierzeniu dziennikarza miała powstać złota 11, w efekcie wyszła 13, jednakże  z widoczną przewagą zawodników ofensywnych.

- Zbigniew Boniek (pomocnik, napastnik)
- Jan Banaś (pomocnik)
- Adam Musiał (obrońca)
- Włodzimierz Lubański (napastnik)
- Jan Tomaszewski (bramkarz)
- Władysław Żmuda (obrońca)
- Grzegorz Lato (napastnik)
- Andrzej Iwan (pomocnik, napastnik)
- Roman Kosecki (napastnik)
- Jan Urban (pomocnik, napastnik)
- Jerzy Brzęczek (pomocnik)
- Marek Citko (pomocnik)
- Robert Lewandowski (napastnik)

Muszę przyznać że nie zawiodłem się, autor w miarę możliwości wyłuskuje interesujące czytelnika tematy wiązane z poszczególnymi postaciami. Można odnaleźć kilka złotych myśli, trochę historii polskiej piłki nożnej, wydarzeń które na dłużej pozostały w naszej świadomości (dwa medale mistrzostw świata i  trzy medale olimpijskie) a przede wszystkim wzloty i upadki bliskich naszemu sercu piłkarzy. Autor nie ma miejsca by szczególnie rozwodzić się nad losem poszczególnych bohaterów, zadaje kilka kluczowych pytań na temat ich karier, a oni w miarę swoich możliwości snują swoją opowieść. Wnikliwy czytelnik nie odnajdzie w tych wypowiedziach jakiś nowych wątków, historii nie zasłyszanych poprzednio, bo jest to pozycja która ma na celu usystematyzować dotychczasowe informacje zebrać w jednym miejscu i przestawić piłkarzy ważnych dla polskiej piłki. Są to postacie wyselekcjonowane przez autora i prawdopodobnie wielu czytelników umieściłoby nieco inne nazwiska, bądź rozszerzyło listę. Nie można jednak nie zgodzić się z tym że każdy z nich zapisał się w sercach i pamięci kibiców. Który z nich był największy? Najlepszej na to pytanie odpowiedzi udzielił, Zbigniew Boniek...

Wie Pan, prawda jest taka, że o wielkości decyduje liczba trofeów w gablocie.

Ps. Mam nadzieje, że gdy emocje opadną będzie tak można powiedzieć również o postawie Legii Warszawa w tegorocznej Lidze Mistrzów.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Siódemka

Na książkę wpadłem będąc w Polsce. Pierwszego dnia wybrałem się na rekonesans do empiku i wpadła mi w ręce niepozorna książka o dość intrygującym opisie na tylnej okładce.


Siedem jest grzechów głównych. Siedem demonów z tych grzechów wychodzi. Siedmiu jest synów ludzkich z tych siedmiu demonów i siedmiu grzechów. I jest „Siódemka” droga do bram piekła. I jest droga ta w samym sercu Europy, w Polsce. I droga ta mityczna prowadzi z dwóch miast wielkich, polskich, choć nie wielkopolskich.

Nie myśląc długo książka znalazła się w koszyku. Dwa dni później, z wypiekami na twarzy zapoznawałem się z treścią. Los chciał że podążałem mityczną siódemką (Radom - Zakopane)  i nim minęło 7 godzin pochłonąłem całą historię.
Paweł, główny bohater w noc Halloween-ową wybiera się swoim starym oplem w podróż z Krakowa do Warszawy. Noc wyjątkowa i trasa wyjątkowa. Po drodze napotyka autostopowicza do złudzenia przypominającego wiedźmina Geralda i wchodzi w posiadanie magicznych wiedźmińskich eliksirów. Zażywając je kolejno spogląda na przemian ostrym i zamglonym spojrzeniem na przemierzane wsie i miasta racząc nas wszystkimi możliwymi poglądami Polaków na swą Ojczyznę i sąsiadów, wszystkimi stereotypami, jakie możemy napotkać. Wiedźmin pozostawia coś jeszcze, swój wiedźmiński pistolet i list do księcia Bajaja. Oba artefakty będą bardzo pomocne w drodze na której czyha wiele niebezpieczeństw i by odnaleźć mitycznego księcia mieszkającego gdzieś w Świętokrzyskich górach.
Książka ta to kapitalna diagnoza współczesnej Polski, jej strachów, kompleksów, tego czym jest, czym chciałaby być i czym nigdy nie będzie. Napotykamy tu wiele znanych i mniej znanych postaci, wydarzenia gonią wydarzenia a zakończenie do którego docieramy może zaskoczyć i dać do myślenia.
Świetna pozycja trochę jak z kart Wyspiańskiego i Pilcha, rzeczywistość miesza się z fikcją, fikcyjne postacie z rzeczywistymi, prawda z fałszem. Trochę jak dzisiejsza Polska.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Harry Potter


Dzisiejszy wpis to nie będzie recenzja, nie będzie to też jakaś forma przemyśleń na temat Harrego Poterra po prostu 31 lipca będzie miała premierę kolejna część przygód maga tym razem będą dotyczyły jego syna (Harry jest już grubo po trzydziestce) i będzie nosić tytuł Harry Potter i przeklęte dziecko. W tym czasie będę w Polsce i pewnie nie będę miał okazji o tym wspomnieć.



Może tym razem zmotywuje się i sięgnę po przygody młodego czarodzieja, poprzednio zatrzymałem się na trzeciej odsłonie, a nie będąc już nastolatkiem nie potrafiłem wykrzesać u siebie entuzjazmu. Obejrzałem jednak kinową adaptację wszystkich części tak więc jestem w temacie. Warto jednak wrócić do lektury gdy napotyka się na takie małe arcydzieło wydawnicze.


Przez kilka chwil dzisiejszego dnia miałem w ręku specjalne wydanie Harry Potter i kamień filozoficzny, było przepięknie ilustrowane i świetnie by się prezentowało na półce.


Pstryknąłem kilka zdjęć i obyłem się smakiem. Trzydzieści funtów to nie mało, ale książka była warta swojej ceny.



Poczekam jeszcze rok może dwa i sprezentuje córce. Pozdrawiam i zapraszam do lektury.

Ps przez około trzy tygodnie raczej nie pojawi się żaden wpis, będę na wakacjach, mam nadzieje że będą ciepłe i pogodne, czego i Wam Życzę...

sobota, 23 lipca 2016

Wiedźmin opowiadania

Od dłuższego czasu chciałem trochę więcej napisać o prozie Andrzeja Sapkowskiego, a w szczególności o jego cyklu wiedźmińskim. Nadarzyła się okazja bo autor został (statuetkę otrzyma w październiku) laureatem jednej z najważniejszych nagród w świecie literatury fantasy, World Fantasy Award. Pisarz odbierze Lifetime Achievement Awards - wyróżnienie za całokształt twórczości. 


Wszystko zaczęło w grudniu 1986 roku, gdy na łamach miesięcznika Fantastyka, ukazało się jego opowiadanie Wiedźmin (w konkursie czasopisma zajęło 3 miejsce). 

Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników, i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. [...] Nieznajomy nie wszedł do "Starego Narakortu". Pociągnął konia dalej, w dół uliczki. Tam była druga karczma, mniejsza, nazywała się "Pod Lisem". Tu było pusto. Karczma nie miała najlepszej sławy. [...] Wtedy właśnie zaczęła się ta cała paskudna historia. Ospowaty drągal, który od chwili wejścia obcego nie spuszczał z niego ponurego wzroku, wstał i podszedł do szynkwasu. Dwójka jego towarzyszy stanęła z tyłu, nie dalej niż dwa kroki. [...] Zakotłowało się. Krzyk. Ktoś z pozostałych gości runął ku wyjściu. Z trzaskiem upadło krzesło, głucho mlasnęły o podłogę gliniane naczynia. Karczmarz - usta mu dygotały - patrzył na okropnie rozrąbaną twarz ospowatego, który wczepiwszy palce w brzeg szynkwasu, osuwał się, niknął z oczu, jak gdyby tonął. Tamci dwaj leżeli na podłodze. Jeden nieruchomo, drugi wił się i drgał w rosnącej szybko ciemnej kałuży. W powietrzu wibrował, świdrując uszy, cienki, histeryczny krzyk kobiety. Karczmarz zatrząsł się, zaczerpnął tchu i zaczął wymiotować. 

Z perspektywy 30 lat opowiadanie nie powala swoją fabułą, od kolejny bohater z znikąd o nadludzkich możliwościach, z zasadami, które są ważniejsze od jego życia. Geralad z Rivii pojawia się na dworze króla Temerii  Foltetsta i ma zdjąć czar ze strzygi, córki tegoż władcy. Kolejne odsłony tylko powielały schemat, pojawia się Wiedźmin, jest brudna robota do wykonania, zadanie wykonane. Po miedzy stronami Sapkowski przemyca uniwersalne bolączki współczesnego świata, brak tolerancji, rasizm, egoizm. Gerald to mutant stworzony do walki z potworami, z kolejnymi odsłonami przygód, zaciera się granica kto tak naprawdę stanowi zagrożenie dla prostego wieśniaka. Kto jest monstrum, a kto jest człowiekiem.

Ludzie (...) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni (...) Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.

Pojawiają się kolejne elementy układanki, dziecko niespodzianka (Ciri), piękna czarownica Yennefer, przyjaciel poeta Jaskier i inni. Z upływem czasu opowiadania przybierają postać sagi jak w Wojna i pokoj Dostojewskiego i stają się historią niczym z tragedii greckiej. 

Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty.

To co wyróżniało tą i późniejsze historie to język. Soczysty i przaśny w swej wymowie z elementami słowiańszczyzny. 

A taka to była spokojna okolica. Nawet skrzaty z rzadka jeno szczały tu babom do mleka.


Dla autora nie ma tabu i tematów trudnych. Trafnie puentując otaczający świat. 

Istnieje tylko Zło i Wielkie Zło, a za nimi oboma, w cieniu, stoi Bardzo Wielkie Zło. Bardzo Wielkie Zło, Geralt, to takie, którego nawet wyobrazić sobie nie możesz, choćbyś myślał, że nic już nie może cię zaskoczyć. I widzisz, Geralt, niekiedy bywa tak, że Bardzo Wielkie Zło chwyci cię za gardło i powie: "Wybieraj, bratku, albo ja, albo tamto, trochę mniejsze".(...) Mniejsze zło istnieje, ale my nie możemy wybierać go sami. To Bardzo Wielkie Zło potrafi nas do takiego wyboru zmusić. Czy tego chcemy, czy nie.

Dwa tomy opowiadań (Ostanie Życzenie, Miecz przeznaczenia) to tylko przedsmak tego co nas czeka, wstęp, przedstawienie świata i jego problemów. Postacie pomimo napotkanego zła jeszcze potrafią się odnaleźć w swojej rzeczywistości wszystko mają poukładane, ale niewątpliwie coś nadchodzi jakaś zmiana a jej początkiem będzie wojna, która zapuka do każdych drzwi i ogniem zmieni ich świat.

Ps. Od pewnego czasu mierzę się z angielskim wydaniem The Last Wish, ciekawe uczucie czytać Sapkowskiego w języku Szekspira, powyżej okładka brytyjskiego wydania z adnotacją, że gra The Wicher powstała na podstawie sagi wiedźmińskiej.