niedziela, 28 października 2018

Inne ochoty

Wracam do siebie, do książek zalegających półki, do długich jesiennych wieczorów przy rozświetlającej ciemności lampce. Minęły niemal dwa miesiące czytelniczej posuchy, taki czas książkowego detoksu. Trzy może dwie pozycje od czasu do czasu pochłaniały mnie na chwile, ale nie potrafiłem odnaleźć czasu by je szybko ukończyć. 
Zmieniamy jednak czas na zimowy, dni będą jeszcze krótsze, to znak, że czas na dłużej zasiąść w wygodnym fotelu i pogrążyć się w ciekawej literaturze.




Inne ochoty zakupiłem za bezcen w taniej książce będąc na wakacjach w Polsce. Zabrałem ją ze sobą do Zakopanego (zdjęcie powyżej) i Krakowa. Przekartkowałem nieco w pociągu i po powrocie odłożyłem na półkę. Sięgnąłem ponownie wczorajszego wieczoru. Pomimo tego że nie jest to wielkie dzieło zmagające się z istotą bytu i przemijania w ciągu kilku kolejnych godzin pogrążyłem w damsko-męskiej dyskusji na tematy wszelakie. Przeszłość miesza się tu z przyszłością, wracamy do rodzinnych stron autora do jego biblioteczki w Warszawie, ulubionych autorów, obsesji z niepożyczaniem książek i  opinii na temat rożnych gatunków literackich.

Science fiction i fantasy...

... Szczerze mówiąc, w ogóle tego nie rozumiem; Tolkiena nie przeczytałem... wydaje mi się, że tak wymyślać można w nieskończoność, ma trzy tomy, mógłby mieć trzydzieści albo sto trzydzieści: niby dziwne, a w istocie prostackie postaci, niby dziwne, a w istocie wulgarne przygody tych postaci, wszystko ustawione i można do końca świata zapierdalać. Co to jest, nie wiem, jakaś kombinatoryka fabularna? Literatura to nie jest w żadnym wypadku.

Reportaż...

... wydaje mi się, że dobry reportaż nie jest trudno napisać. Trzeba gdzieś pojechać, obejrzeć popytać, pogadać; całą substancję ma się od początku do końca daną. Jak ktoś włada dobrze językiem polskim, to reportaż w ciągu jednego popołudnia opracuje, z palcem w dupie.

Ryszard Kapuściński...

... jest pisarzem również dlatego, że w reportażach zmyślał... pierwszy krok w kierunku wielkości zrobił, gdy nie mogąc oddać pierwszego odcinka o Etiopii, mordując się, nie wiedząc, jak zacząć, w końcu olał czysty realizm, zaczął od zasłyszanej historii o piesku, który chodzi i szcza po butach.

Pilch mówi jak czuje nie owija w bawełnę. Używa tego swojego specyficznego języka jak gdyby snuł opowieść. Wspomni coś o książkach na biurku o piszących celebrytach  o swojej ukochanej Cracovii i genezie jej pasiastych koszulek. Mógłbym tak bez końca. Trzeba przeczytać. Polecam


niedziela, 21 października 2018

Czterdzieści i cztery

W książce Krzysztofa Pisarskiego cofamy się do roku 1844 należało by dodać alternatywnego. Ten znany nam to okres szybkiego rozwoju nauki i techniki. Czas powstawania świadomości narodowej, ruchów nacjonalistycznych i nowych tworów państwowych. Po rewolucji francuskiej i epoce napoleońskiej stary porządek powraca w jeszcze bardziej brutalnej formie. Świat jest już jednak inny, obywatele bardziej świadomi swoich praw gotowi ponieść konsekwencje swoich wyborów. W Europie i w Polsce dochodzi do rewolt znanych nam jako Wiosny Ludów (powstają nowe państwa Belgia, Grecja, Włochy czy Austro-Węgry).



Taki obraz świata otrzymujemy od autora, tyle że kilka dekad wcześniej doszło do przełomowego odkrycia. Poznano i na szeroką skalę wykorzystywano energię próżni. Pozwoliła ona odkryć wiele światów równoległych – pozornie kopii znanej nam Europy. W rozgrywkach międzynarodowych liczą się te kraje, które stać na zbudowanie bramy i kolonizowanie etherowej przestrzeni. Mały kraj  w środkowej Europie dzięki temu wydarzeniu zmienił nieco bieg historii. Utrzymał swoją szczątkową niepodległość co wywołało niezadowolenie w wśród państw ościennych. Technologia nie zna granic i rozpoczyna się nowy wyścig.
Fabuła skupia się na podróży Elizy Żmijewskiej do Londynu, mającej za zadanie wykonać wyrok na dawnym przyjacielu, skazanym przez Radę Emigracyjną na śmierć za zdradę powstania listopadowego. Jak się okazuje, nie będzie to takie łatwe. Misja uda się połowicznie. Przy jej realizacji natkniemy się na wiele ciekawych ciekawych postaci (Byrona, Mickiewicz, Słowacki itp), znajdziemy się centrum wydarzeń i poznamy wpływ nowej etherowej technologii. Świat się zmienia, nie koniecznie kroczy w dobrym kierunku, zmiany niosą ze sobą dramatyczne konsekwencje. Jest jednak szansa, alternatywny obrót wydarzeń i pomoc istot z innego równoległego miejsca.
Książkę czyta się świetnie, wykreowany świat jest wiarygodny. Tu i teraz to jedynie stłumione echo odległych światów. Polecam.

niedziela, 14 października 2018

Kitchen Bible

Lato i wakacje minęły dobry czas temu. Na moje półce zawitało kila książek oczekujących by je podjąć i zanurzyć się w oferowanej przez nie przygodzie. Dwa ostanie miesiące były poświęcone studiowaniu i poszerzaniu know-how z zakresu szeroko pojętej gastronomi. Mam jednak uczucie, że potrzebuje literackiej odskoczni.Wracam więc do czytania i dzielenia się z Wami moim wydumanymi literackim przemysłami. Nim to jednak nastąpi trochę o Kuchennej Bibli MasterChef


Kilka naście tygodniu temu miałem rozmowę o pracę, całkiem przyjemną i pouczającą. Uzmysłowiła mi ona o moich brakach ale o również o umiejętnościach o których nie potrafiłem opowiedzieć nie znając niektórych angielskich fachowych nazw i czynności. Sięgnąłem po MasterChef Kitchen Bible kompendium wiedzy niemalże całkowitej związanej z gotowaniem.

  
Mamy tu podstawowe przepisy opatrzone zdjęciami najbardziej polarnych dań (również starterów i deserów) serwowanych w UK. By nam jednak ułatwić przysadzanie dań i zrozumieć zastosowanie konkretysty produktów na kolejnych stronach poznajemy ich rodzaje i sposoby przyrządzania. Wyszczególniono nam wszystkie rodzaje mięs (wieprzowina, wołowina, drób itp), ryb (morskich i słodkowodnych), warzyw, owoców a przede wszystkim przypraw i ziół.


Pokazane jest nam:
- jakich produktów używać do naszych dań.
- jak komponować i dekorować je.
- jak przyrządzać sosy nadające im niepowtarzalne smaki i aromaty.
- jak wyposażyć swoją kuchnie by gotowanie było łatwe i przyjemne


Pozycja ta uzmysławia nam jak ważne są podstawy, gotować potrafi każdy, ale detale powodują o wyjątkowości tego co podajesz na stół. Aromaty i smaki pozostają wyryte w twojej podświadomości i pragniesz do nich wracać za każdym razem gdy o nich pomyślisz. Książka systematyzuje wiedzę i pomimo że wiele tematów tu poruszanych jest nam znanych łapiemy się na tym że do pewnych zagadnień kulinarnych możemy podejść z innej bardziej wyrafinowanej strony. Poza tym dzięki niej poprawiłem swoje słownictwo,  co mnie najbardziej cieszy. Polecam.