sobota, 30 listopada 2019

Jeszcze dzień życia

Jeszcze dzień życia to jedna z tych książek Kapuścińskiego którą odpuściłem. Po Hebanie który był takim podsumowaniem podróży po Afryce zakodowałem sobie w głowie że poprzednie publikacje to tylko mniej istotne preludium do końcowego efektu jakim był Heban




Zacznijmy od początku. Pewnie nie przeczytał bym tej książki gdyby nie Polsko-hiszpańska filmowa adaptacja książki. Nie miałem okazji obejrzeć animacji w kinie ale będąc w Polsce zaopatrzyłem się w kopie DVD. Grzecznie odłożyłem na półkę i sięgnąłem po nią w zeszły weekend gdy tylko skończyłem książkę. 
Nie nazwał bym filmu wierną kopią ale prawie idealną interpretacją reportażu Ryszarda Kapuścińskiego. Angola rok 1975. Kraj za chwilę ogłosi niepodległość. Z byłej koloni wycofują się Portugalczycy. Nie oznacza to jednak pokoju wybucha wojna domowa. Każda z frakcji ma swoich cichych wielbicieli. Ryszard Kapuściński przybywa do kraju na kilka tygodni przed uzyskaniem niepodległości (notabene 11 listopada).  Widzi upadek kraju pogrążającego się w odmętach wojny. Udaje się na pierwszą linię frontu widzi bezsens ponoszonych ofiar, che być bezstronny ale nie potrafi być bierny. Książka ta to nie chłodny opis wydarzeń w Angoli. Kapuścińskiego targają emocje, obrazy które widzi każdego dnia nie pozwalają mu normalnie funkcjonować. Na swojej drodze napotyka ludzi niepewnych jutra wdzięcznych za kolejny dzień życia. Zdolnych do miłości ale również strasznych rzeczy. 
Jeszcze jeden dzień nie jest typowym reportażem. Autor nie jest do końca bezstronny, a jego podróż przez kraj pogrążony w wojnie domowej do nie relacja ale doświadczenie na wyciągnięcie ręki. Z krwi i kości. Niczym w sensacyjnej powieści.
Jeszcze dzień życia to nie preludium do Hebanu. To krew i pot. Brak nadziei na lepsze jutro. Wojna w Angoli trwała do roku 2002. Pochłonęła milion ofiar. 

niedziela, 10 listopada 2019

21 lekcji na XXI wiek

Medytacja łac. meditatio – zagłębianie się w myślach, rozważanie, namysł. Medytacją może być modlitwa długi spacer z psem, czy wyciszanie słuchając relaksującej muzyki. Słuchanie audiobooków podczas podróży do takowej raczej bym nie zaliczył, ale dobra lektura często bywa zaczynem do rozważań nad sensem istnienia samym w sobie.


21 lekcji na XXI wiek Noala Harariego była właśnie taką lekturą, dającą paliwa do zastanowienia nad światem i miejscem nas samych w nim. Tym co definiuje homo-sapiens jest zmiana i jego kreatywne podejście do niej. To dzięki niej rozwijamy się. Biorąc pod lupę historię ludzkości współcześnie dokonuje się ona w zawrotnym tempie nie spotykanym dotychczas. Technologia, sztuczna inteligencja ma coraz większy wpływ na nasze życie. Zmiana jest permanentna a my za każdym razem musimy przystosowywać się do nowych warunków, towarzyszy temu lęk przed utratą znaczenia czy sensu. Jednostka, człowiek nie jest już niezbędny. Coraz częściej maszyny wyręczają nas w pracy, a my sami jesteśmy zdegradowani do roli konsumenta inwigilowanego przez śledzące nas algorytmy.
Noel Harari dzieli książkę na rozdziały poświęcone najważniejszym tematom czy problemom (m. in. „Praca”, „Wolność”, „Równość”, „Cywilizacja”, „Nacjonalizm”, „Religia”, „Imigracja”, „Terroryzm”, „Wojna”, „Postprawda”, „Edukacja”) i każdy z nich można traktować jako samodzielny esej dotyczący tego, co stanie się z wolnością czy równością w XXI wieku. Perspektywy nie są wesołe, prostych recept dających gwarancję sukcesu nie ma, możemy tylko stosować odmienne od dotychczasowych strategie przetrwania w nowym wspaniałym świecie.
Po lekturze czytelnik uświadamia sobie że wolna i świadoma wola to luksus na który mogą sobie pozwolić nieliczni uświadomieni mieszkańcy naszej planety. Czarny to scenariusz. Czy prawdziwy czas pokaże. Ciekawa lektura pomimo pewnych elementów z którymi bym polemizował na pewno pobudza wyobraźnie i daje do myślenia. 

niedziela, 3 listopada 2019

Magnum Revolution 65 years fighting for freedom

Dużymi krokami zbliżają się święta. Minął wyczekiwany przez dzieciaki Halloween a już następnego dnia w moim małym brytyjskim miasteczku pojawiły się świąteczne dekorację. Choć jeszcze trochę czasu. Nie chce być gorszy tak więc dzisiaj moja propozycja na prezent pod choinkę.




Magnum Revolution zalega na mojej półce od czerwca. Każdego popołudnia od ponad 120 dni zasiadam sobie na kanapie i całkiem przypadkowo wertuję kolejne strony albumu. Historia i fotografia to mój konik. Agencja fotograficzna Magnum istnieje od 1947 roku z inicjatywy  Roberta Capy, Henriego Cartier-Bressona, George Rodgera i Davida Chima Seymoura. Za główne zadanie, członkowie Magnum wyznaczyli sobie tworzenie fotograficznej kroniki świata, interpretacji ludzkich zachowań, wydarzeń, problemów i osobliwości. Poprzez cztery redakcje, mieszczące się w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu i Tokio oraz sieć 15 sub-agentów, Magnum Photos dostarcza zdjęcia dla prasy, wydawnictw, reklamy, telewizji, galerii i muzeów na całym świecie.
W 2012 roku w 65 rocznicę istnienia wydany został album ze zdjęciami dokumentującymi przemiany jakie miały miejsce od początku istnienia agencji. Walkę o wolność na różnych frontach świata. Od Powstania Węgierskiego w roku 1956 do Arabskiej Wiosny roku 2012. Nie zabrakło tu również wydarzeń z Polski roku 1980.


Doliczyłem się 24 konfliktów udokumentowanych fotografiami:
- Węgry 1956
- San Marino 1957
- Kuba 1958/1962
- Algieria 1957/1962
- Paryż 1968
- Praga 1968
- Portugalia 1974/1975
- Zimbabwe 1978
- Nikaragua 1978/1979
- Iran 1979
- Polska 1980
- Filipiny 1985
- Salvador 1986
- Berlin 1989
- Czechy/Węgry 1989
- Rumunia 1989
- Chiny 1989
- RPA 1960/1994
- Czeczenia 1994/2000
- Afganistan 1979/2002
- Palestyna 1969/2004
- Kirgizja/Ukraina/Gruzja 2003/2005
- Nepal 2004/2006
- Arabska Wiosna 2011/2012




Zabrakło kilku działań zbrojnych w których aktywny udział brała armia USA (Korea 1950/53, Wietnam 1955/75, czy też Irak 1990/91 i 2003). Pewnie dlatego że Robert Capa ogłosił utworzenie agencji w Nowym Jorku w kraju wszechobecnej wolności. To tylko taki mały pstryczek, bo album jak by na to nie patrzeć jest świetnym obrazem 65 lat walk o niepodległość na różnych kontynentach.


Powyżej zdjęcie z roku 1962 autorstwa Raymonda Depardona przedstawiające dzieci bawiące się w budowę muru. Za ich plecami mur oddzielający Berlin Zachodni od Wschodniego.
Każde opublikowane zdjęcie ma swoją historię skrzętnie opisaną w kilku zdaniach. Przedstawiono również kontekst wydarzeń i krótki opis konfliktów. By nie popsuć przyjemności obcowania z albumem nie wrzucam więcej prac. Zapraszam do przejrzenia i przemyślenia przedstawionych obrazów.