piątek, 18 grudnia 2015

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

Życie składa się z wyborów, wiele wartościowych wydarzeń umyka nam bo akurat dokonaliśmy innej decyzji. Podobnie jest z literaturą nie jesteśmy w stanie ogarnąć wszystkiego co byśmy chcieli. Swietłana Aleksijewicz i jej publikacje od jakiegoś czasu były w sferze moich zainteresowań aż do tego roku gdy została uhonorowana literacką nagrodą Nobla. Jestem w posiadaniu dwóch jej dzieł Czarnobylska modlitwa i Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. Trochę przez lenistwo i braku czasu sięgnąłem po tą drugą, która nabyłem w formie audiobooka.


Lektura tego zbioru reportaży była dla mnie jak podróż na Marsa, bądź Wenus. Po pierwsze bo są to historie kobiet które brały udział w operacjach frontowych II wojny światowej, a po drugie bo te kobiety to Rosjanki i do tego mocno z dogmatyzowane przez system sowiecki. Wojna wygląda nieco inaczej gdy opisują ja kobiety. Szły na wojnę z obowiązku, same się zgłaszały, bardzo często nie mówiąc prawdy o swoim wieku wbrew woli rodziców. Wychowywane w komsomołach w sowieckiej wierze pragnęły na równi z mężczyznami uczestniczyć w obronie ojczyzny.
Sama autorka piszę, że jest to książka nie o wojnie, a o człowieku na wojnie, a raczej kobiecie na wojnie. Jest tu sporo o heroicznych czynach wyciąganiu czołgistów z płonących maszyn, wynoszeniu rannych podczas ostrzału itd itp, ale przede wszystkim o zmaganiu się kobiety z wojną, rozwiązywaniu jej kobiecych spraw, higienie, samotności, rozczarowaniu. Wszystkie są młode mają 16, 20 lat nagle widzą śmierć najpierw swoich najbliższych później kolegów z frontu. Gdy wracają do domów są stare i schorowane, do tego wracają z opinią kobiet frontowy.
Nie uświadczymy tu jakiegoś szerszego kontekstu wojny, przedstawionych jest nam kilkadziesiąt kobiecych opowieści i wokół nich toczy się historia. Towarzysze broni nazywają je siostrzyczkami, poza kilkoma wyjątkami nie usłyszymy o tym co działo się z kobietami, które doświadczyły wyzwolenia z rąk radzieckich żołnierzy, zresztą i te wyjątki tłumaczone są realiami wojny. 
Dramat zaczyna się jednak po wojnie, rozbite rodziny, brak akceptacji społecznej i powolne wypieranie się sukcesów kobiet podczas wojny. Zapomnienie i samotność. Wiele z nich po dzień dzisiejszy żyje rozpamiętywaniem wojny, czasem ich młodości.
Książka początkowo wydaje się trochę chaotyczna. Skaczemy między wydarzeniami i czasem. Ma to jednak sens, gdyż dramaty poszczególnych kobiet są jakby poza nimi. Świetna książka, ale chyba nie dla każdego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz