Uzbierało mi się trochę zaległej lektury, w międzyczasie moje półki nabrzmiały kolejnymi pozycjami, puchną również kolejne wersje książek elektronicznych na moim kindlu. Trzeba coś z tym zrobić. Wygrzebałem więc reportaż, a raczej dochodzenie o tajemniczych wydarzeniach w Kamerunie z sierpnia 1986 autorstwa Franka Westermana.
W niewielkiej dolinie w północno-wschodnim Kamerunie, coś zabiło prawie całą ludność zginęły też wszystkie zwierzęta, nawet muchy. Żadnych strat materialnych, żadnych zniszczeń, brak sprawcy, brak motywów. Świat wstrzymał oddech, wysłano naukowców, wojskowych, duchownych i różnej maści wolontariuszy. Teorii było kilka.
Trzy rozdziały i trzy różne wersje wydarzeń, wszystkie prawdopodobne, dzielące społeczeństwo. Wersja polityczno-naukowa najbardziej racjonalna. Pewnego rodzaju erupcja bliżej nieznanych gazów pochodzenia naturalnego (wulkan, podziemne złoża gazów), czy nieautoryzowane próby z bronią biologiczną ( na miejscu pojawili się izraelscy, francuscy i amerykańscy żołnierze). Obok nich pojawiły się również głosy uwzględniające nadprzyrodzone siły. Pojawili się misjonarze głoszący słowo boże tłumaczący wydarzenia poprzez pryzmat Biblii. Lokalni mieszkańcy wiązali natomiast ową tragedię z bóstwami zamieszkałymi te ziemie w przeszłości.
Frank Westerman wybiera się do Kamerunu 25 lat po tragedii, dokonać reporterskiego śledztwa jak owe wydarzenia wpłynęły na miejscową ludność i na cały kraj. Niewiele się zmieniło naukowcy do dzisiaj w stu procentach nie są zgodni co spowodowało katastrofę. Miejscowi misjonarze jednak na nowo zyskali oręż w walce o wiernych widząc w tych wydarzeniach znaki. Natomiast miejscowi stworzyli nowe mity, które zaczęły żyć własnym życiem.
Autor ciekawie puentuje wszystkie te teorie:
Myśl, że mity są oparte na faktach historycznych, zagnieździła się w mojej głowie i obracała jak mokry cement w betoniarce. Po jakimś czasie scaliła się w nowy obraz: mitycznego stwora z prawdziwych kości - w tej postaci narzuciła mi się mityczna historia. Nagle wyobraziłem sobie jak powstaje taki stwór. Z luźnych resztek kości rozsiany po polu. Znalezione kawałki układa się razem, krąg po kręgu, potem szczęka, czaszka. Wokół szkieletu zagęszcza się się wyimaginowane ciało, proces trwa wieki. Po tłuszczu i mięśniach pojawiają się skóra, sierść i łuski, pazury, dziób, kolor źrenic. Kiedy mity - ja Ewa powstała z żebra Adama - osiągają własną postać, otrzymują w ramach udoskonalenia serce, moralność. Zdarza się, że się wymykają i zaczynają żyć własnym życiem gdzieś indziej.
Ciekawa to książka. Przedstawia rolę mediów we współczesnym świecie. Ich kreacyjną siłę, która w gruncie rzeczy nie udziela odpowiedzi, a jedynie je mnoży. Ludzie radzą sobie jak mogą wplatając w owe wydarzenia w własne doświadczenia i interpretacje owych. Powstaje więc wiele teorii spiskowych, religijnych objawień itp.
Historia jest lustrzanym odbiciem tego co ma miejsce w Polsce. Tragedia smoleńska, początkowo brana racjonalnie pod lupę obrosła w chwili obecnej w różnego rodzaju maści teorii spiskowych i mitów z nią związanych. Polecam, bo warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz