środa, 9 września 2020

Wsciekły pies

Długo i niedługo czytałem zbiór reportaży Wojciecha Tochmana. Sto kilkanaście stron dawkowałem sobie przez ponad miesiąc, Dziewięć opowieści o samotności i cierpieniu. Po każdej z nich robiłem sobie kilkudniową przerwę. Ogarniała mnie słabość i zwątpienie. Fatalizm.


Mamy rożne rodzaje reportażu. Bardzo często powstają ku przestrodze. Następują po sobie wydarzenia niosące za sobą tragiczne skutki. Śmierć, choroba, strata to standardowe tematy. Mamy je również u Tochmana. Są one przedstawione na innej płaszczyźnie. Każdy człowiek prędzej czy później staję twarzą w twarz z wyżej wymienionymi zdarzeniami, traci bliską osobę, natrafia na brak akceptacji i odrzucenie, a przede wszystkim walczy ze swoimi słabościami. Są jednak takie historię które nie mieszczą sie w ramach przyjętej konwencji. Śmierć maturzystów pielgrzymujących do Częstochowy sam w sobie jest dramatem, tym bardziej bolesnym gdy poznamy okoliczności i reakcję na tą tragedię samych zainteresowanych. Wyznanie księdza zarażonego HIV skłania do refleksji nad naszym podejściem do bliźniego. Walka samotnej matki z księdzem pedofilem i lokalną społecznością zastanawia nad genezą zła, sąsiedzką podłością i obłudą. Bóg którego imię pojawia się we wszystkich reportażach jest cichy i milczący. Każdy bohater powołuje się na niego. Bóg tak chciał, Bóg rozliczy, Bóg wybaczy, Bóg osądzi. Człowiek jest tylko wykonawcą woli Boga. Pozostaje bierność na cierpienie, samotność i ból. Przebrnięcie przez te sto kilkadziesiąt stron wiązało się z wielkim dyskomfortem. Świat nie jest biało czarny. Historie tu przedstawione są prawdziwe, ale obok istnieje też inny świat. Lepszy... Pomimo tego zachęcam do lektury rozbudza naszą wrażliwość na los drugiego człowieka i otwiera oczy na świat, którego nie widzimy bądź nie chcemy widzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz