czwartek, 23 lipca 2020

Strup. Hiszpania rozdrapuje rany.

Kilka dni temu przeczytałem zbiór reportaży Strup Katarzyny Kobylarczyk. Wciąż go trawie, analizuje, próbuje zrozumieć i doszukuje sie podobieństw. Nie jest łatwo policzyć ogólną liczbę ofiar, umownie mówi się o 500 tys.


Nie łatwo czyta się tę książkę. Autorka przede wszystkim skupia się na ofiarach. Kolejne rozdziały i akapity poświęca obu stroną konfliktu. Daty i wydarzenia są w tekście porozrzucane jak puzzle. Prześlizgujemy się po kilku znaczących nazwiskach z generałem Franco na czele. Nie jest to jednak książka historyczna, a w ręcz przeciwnie by ją przeczytać ze zrozumieniem należało by najpierw zapoznać się wydarzeniami drugiej połowy lat 30-tych ubiegłego wieku.
Ważną przełomową datą jest rok 1936 i wybory parlamentarne które wygrywają komuniści uzyskując 34%  obiecując reformy w kraju i ograniczenie roli kościoła w świeckim państwie. Wraz z Partią Liberalną mają nieco ponad 50%. Hiszpania jest podzielona. Dochodzi do przewrotu wojskowego na południu kraju, w stolicy bojówki komunistyczne dokonują samosądów na zwolennikach prawej strony. Masowe łapanki i mordy przeciwników stają się codziennością. Konflikt trwa ponad trzy lata angażując w niego  faszystów z Niemiec i Włoch jak i komunistów ZSRR. Hiszpania staje się jednym wielkim cmentarzem, eksperymentem machiny wojennej poprzedzającym wybuch II Wojny Światowej.
Książka ta jednak nie jest o tym. Faszystowskie Niemcy wspomniane są przy okazji obozów koncentracyjnych i przebywających tam Hiszpanów. Koncentrujemy się przede wszystkim na ofiarach tego konfliktu. Przegranych którzy do dnia dzisiejszego leżą w bezimiennych mogiłach w okolicznych rowach, a rodziny mają problem z ekshumacją ciał i zwycięzców którym wybudowano mauzoleum upamiętniające ofiary wojny domowej gdzie w honorowym miejscu spoczywa generał Franco.
Wojna domowa w Hiszpanii skończyła się ponad 80 lat temu, rany doznane nie zasklepiły się do dziś. Nikt nie został rozliczony za swoje zbrodnie, jak to często bywa monopol na prawdę mieli zwycięzcy i temat zbrodni wojennych jest zamiatany pod dywan, Jeden z wnuków ofiar  mówi tak:

...Musisz wiedzieć, że w tej wojnie starły się ze sobą dwie strony: ta, która broniła porządku, wartości i wiary, i ta, która stała po stronie komunizmu i ateizmu. Jeżeli mój dziadek, po którejś ze stron, to po tej właściwej...

Dolina Poległych pomnik zgody narodowej ma być symbolem pojednania, miejscem spoczynku ofiar wojny domowej. Obok siebie leżą obie strony konfliktu. Jedni w glorii swych bohaterskich czynów drudzy jako aminowi statyści. Mausoleum które miało łączyć dzieli Hiszpanów.

... dla prawicy Dolina Poległych jest pomnikiem zgody narodowej. Oni nie mogą pojąć, dlaczego dla kogoś to miejsce może być obraźliwe. Uważają, że przecież krzyż nad bazyliką obejmuje swymi ramionami poległych po obu stronach konfliktu. Nie biorą pod uwagę, że wewnątrz pochowani są dyktator i przywódca partii faszystowskiej, że każdego dnia odprawia się tam ultrakatolicką mszę w ich intencji, w otoczeniu frankistowskiej symboliki. Wiele osób, które stają się swoich zmarłych z Doliny, podkreśla że nie chcą, by leżeli obok swojego mordercy...

Choć czytając książkę mam wrażenie, że autorka ma swoje sympatie, każdemu poświęca tyle samo czasu. W tym narodowym dramacie nie ma zwycięzców. Każda ze stron pielęgnuje swoje rany ma setki tysięcy poległych, sugerując że: Mój ból jest lepszy niż twój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz