sobota, 10 października 2015

Deyna czyli Obcy

Tylko raz w życiu widziałem na żywo mecz reprezentacji Polski, było to w 1991 roku gdy na stadionie w Radomiu rozegrano towarzyski mecz Polska - Walia i skończyło się na bezbramkowym remisie. W tym roku pokochałem futbol miłością nieodwzajemnioną, gdy z bliska widziałem takie gwiazdy jak Krzysztof Warzycha, Roman Kosecki, Ryszard Tarasiewicz, Jacek Ziober, Dariusz Wdowczyk, Jan Furtok czy Józef Wandzik, to w tym roku Legia Warszawa prowadziła swoje boje w Pucharze Zdobywców Pucharów wygrywając z Sampdorią Genua a następnie po heroicznej walce odpadła z Menchesterem United w półfinale tych rozgrywek, a reprezentacja Olimpijska awansowała do Igrzysk w Barcelonie. W tym roku również widziałem wspomnieniowy program dokumentalny o Kazimierzu Deynie upamiętniający jego drugą rocznicę tragicznej śmierci.
Kazimierz Deyna w latach 70-tych był w Polsce tak popularny jak Robert Lewandowski w chwili obecnej. Był wzorem dla młodych ludzi, miał bajeczną technikę a przede wszystkim błyszczał w meczach o wysoką stawkę. Tak się złożyło że ostanie święta Wielkiejnocy niemal nie odrywałem oczu od biografii tego wybitnego piłkarza.


"Deyna czyli Obcy" autorstwa Romana Kołtonia nie jest pierwszą książką próbującą przedstawić nam Kazimierza Deyne, jest to jednak pozycja wyjątkowa bo nieobarczona fanowskim zaślepieniem czy przyjacielskimi niedomówieniami lub pomijaniem mniej przyjemnych faktów. Autor stara się przedstawić losy naszego wybitnego piłkarza na tle innych piłkarskich talentów tamtego okresu. Za taki wyznacznik bierze zdjęcie trzech najlepszych piłkarzy mundialu w RFN z 1974 roku.


Tak więc mamy Franza Beckenbauera, Johana Cruijffa i Kazimierza Deyne. Przedstawione zostają ich dokonania w piłce klubowej i reprezentacyjnej a następnie jak potoczyły się ich losy po zakończeniu kariery. Każdy z nich miał wzloty i upadki, ale dwaj pierwsi do dziś uczestniczą w wielkim futbolu a naszego rodaka od ponad 25 lat nie ma z nami.
Deyna przewija się na kartach książki niemal cały czas, pomimo tego w moim odczuciu mamy niedosyt jego osoby. Jest trochę Deyny w kontekście Legii i roli jaką odgrywał w niej gdy triumfował z zespołem w lidze i europejskich pucharach. Jest trochę Deyny w kontekście reprezentacji i jej sukcesów a potem porażek. Jest też w końcu trochę Deyny w kontekście jego życia prywatnego i jak ono wyglądało w stosunku do ustroju w jakim mu przyszło żyć, jakie problemy miał jako oficer wojska polskiego by móc wyjechać do klubu zachodniego.
Jest za to dużo PRL, dużo kombinowania, walki o normalne życie. Piłka jest tylko pretekstem by pokazać czytelnikom w jakich warunkach dokonywał się sukces i dlaczego był krótkotrwały. Winą był system, który blokował indywidualności a eksponował jedynie kolektywizm i grę zespołową. Piłka to gra zespołowa ale to dzięki indywidualnościom i ich umiejętnym wpasowaniem było można osiągnąć sukces.
Człowiekiem który potrafił na krótko tego dokonać był Kazimierz Górski, zdobywając złoty i srebrny medal Igrzysk Olimpijskich i trzecie miejsce na świecie.


Ale potem coś się psuje jest zbyt wielu liderów do tego niedowartościowanych, scala ich na chwilę Gmoch, ale nie na długo. Gdzieś w tle tych wydarzeń jest Deyna jego konflikt z Górskim utrata opaski kapitańskiej, potem powrót w łaski za kolejnego trenera, kolegi z piłkarskich boisk.
Bardzo duży kredyt zaufania kilka fajnych spotkań i mistrzostwa w Argentynie. Jechaliśmy tam jako jeden z kandydatów do medalu skończyło się na nijakim występie polaków i przestrzelonym karnym z gospodarzami turnieju, a potem plotkach o sprzedanym meczu.
W miedzy czasie autor nawiązuje do problemów w Legii, przeciętności, gwizdów kibiców śląskich i aferze karnetowej. Przedstawione są okoliczności w jakich piłkarz wyjechał do Manchesteru City i postawie jaką prezentował w tym klubie.


O samym epizodzie w City jest zaledwie kilka stron, nie potrafił się wpasować w siłowy styl gry zespołu i całej ligi angielskiej. Grał rzadko, wystąpił w 38 spotkaniach strzelając 12 goli, coraz częściej widywany był w klubach nocnych. Dostał propozycje zagrania małej roli w filmie "Ucieczka do zwycięstwa" u boku innych znanych piłkarzy (Pele, Booby Moore). W 1981 roku pod wpływem alkoholu spowodował niebezpieczny wypadek, trochę żeby uciec przed problemami klub zaproponował mu kontrakt w San Diego.
Na ostatnich stronach książki Kołtoń stara nam się opisać powolny upadek piłkarza jego problemy finansowe ostanie spotkanie z kolegami z boiska w 1989 i śmierć na autostradzie w Kalifornii. Koniec to powrót do losów wielkiej trójki z 1974, Franz Beckenbauer jako trener w 1990 roku zdobywa z reprezentacją Niemiec Mistrzostwo Świata, Johan Cruijff również jako trener w 1992 roku z FC Barceloną zdobywa Puchar Europu a Deyna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz