niedziela, 16 grudnia 2018

Joseph Conrad i narodziny globalnego świata

Prawie osiemnaście lat temu po raz pierwszy moim oczom ukazała się biel angielskich klifów i port w Dover. Monstrualne dostojeństwo naturalnej fortyfikacji, pobudzało wyobraźnię, lekko przytłaczając takiego szczura lądowego z centralnej Polski. Kilka dni później szukając polskich śladów wylądowała na przy katedralnym cmentarzu w Canterbury trafiając na grobowiec zmarłego w roku 1924 Josepha Conrada angielskiego pisarza, w Polsce znanego jako Józefa Konrada Korzeniowskiego.


  

Od mojej wizyty w Canterbury minęły lata, a ja wciąż czuję duchową więź z autorem i gdy dowiedziałem się o biografii pisarza nabyłem ją niemal w dniu premiery. Nie zawiodłem się pomimo tego że nie jest to typowe podsumowanie żywota bohatera, a raczej epoki i zmian jakie ze sobą niosła. Korzeniowski jest tylko elementem układanki, aktywnym, gdyż za pomocą pióra opisywał otaczający go świat.
Jako dziecko przeżył wraz z rodzicami zsyłkę w głąb Rosji, śmierć matki a potem chorobę i śmierć ojca. Wychowywany twardą ręką przez stryja coraz częściej marzył o dalekich podróżach i przemierzaniu bezkresu oceanów. W wieku szesnastu lat udał się do Marsylii, by zostać marynarzem. W ciągu dwudziestu lat opłynął wszystkie morza świata, po czym na stałe zamieszkał w Anglii.
Obserwował narodziny nowego imperializmu, panoszącego się w niemal w każdym zakątku naszego globu, hipokryzję stojącą za najważniejszymi ideałami Zachodu.
Wraz autorem przemierzamy dziewiętnastowieczną Rosję, Warszawę, Kraków jesteśmy w środku patriotycznych dyskusji na temat przyszłej odrodzonej ojczyzny. Mierzymy się z realiami życia w kraju który de facto nie istnieje. Francja i początki przygody z morzem to również pasmo porażek, brak porozumienia z załogą, próby samobójcze. Anglia to również zmaganie się ze swoją innością pomimo brytyjskiego obywatelstwa nie czuje się traktowany jak rodowici mieszańcy. Zdobywa patent kapitański, ale najczęściej pływa jako podoficer na mniej znaczących jednostkach. Z braku propozycji ląduje w Wolnym Państwie Kongo na jednym z parowców (tam też powstaje zalążek Jądra Ciemności). Odnajduje się dopiero będąc pisarzem a i to będąc docenionym pod koniec życia.
Jest wnikliwym obserwatorem zebrane doświadczenia i zasłyszane historie stają się kanwą jego twórczości. Obrazem świata z przełomu epok. Romantycznych czasów żaglowców męskiej przyjaźni, bohaterstwa i czasów parowców, przemysłu, masowego wyzysku. Na granicy tych światów powstają nowe twory, oparte na przemocy i wyzysku. Obrazujące ciemną stronę natury człowieka.
To, co oddziela dzikość od cywilizacji, przekracza barierę skóry; przekracza nawet granice geograficzne. Dla tego pisarza rzecz nie sprowadza się do stwierdzenia, że dzicy są nieludzcy. Raczej do tego, że każdy człowiek może stać się dziki.
Polecam książkę, dostajemy kawał dobrej historii człowieka który podążając za marzeniami mógł obserwować zmieniający się świat gdzie jednostkę wtłacza się w machinę nowego brutalnego imperializmu. Opowieść ta daje do myślenia. Dobro nie zawsze bywa dobrem, a zło złem. Świat się zmienia. Romantyczni bohaterowie odchodzą do lamusa, liczy się zysk i nowe technologie pozwalające go zwielokrotnić. Czy coś nam tego nie przypomina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz