niedziela, 23 sierpnia 2015

W głowie się nie mieści

Byłem w kinie na "Inside Out". Nie mieliśmy planów na weekend, gdzieś widziałem trailer filmu i stało się poszliśmy z żoną i córką na seans.



Usiedliśmy w swoich wygodnych fotelach z popcornem i lekko przysnęliśmy na tradycyjnej już ciężkostrawnej dawce reklam. Gdy zapadła ciemność, a projektor rzucił obraz na biel ekranu, zapadła cisza,  a oczom naszym ukazał się prześliczny bobas o imieniu Reiley, nagle pojawili się rodzice a gdzieś w środku naszej bohaterki Radość (pierwsza jej emocja) i uśmiech na twarzy. Z zapartym tchem obserwowaliśmy zmianę wyrazu twarzy dziecka i kolejną emocję Smutek, a potem krok po kroku w raz z dorastaniem dziewczynki kolejne Gniew, Strach i Odraza. Od teraz tych pięć spersonifikowanych postaci będzie kierowało życiem Reiley.

Rodzic widząc te sceny doświadcza uczucia "deja vu". Przeszłość staje mu przed oczyma i jakby widział własne dziecko. Z kolejnym mijającymi minutami jest tylko lepiej. Radość to uczucie dominujące od czasu do czasu poprzeplatane emocjami Gniewu, Strachu i Odrazy. Wszystko jest takie piękne i ekscytujące że nie ma czasu na Smutek, który staje się "piątym kołem u wozu" i jest spychana na margines wydarzeń. Ale wszystko do czasu, dziewczynka kończy 11 lat a w jej życie wkraczają zmiany. Wraz z rodzicami przeprowadza się z zimnej Minnesoty do słonecznego San Francisco. Traci dom, przyjaciół i drużynę hokejową. Jest zagubiona jej emocje również, tylko Radość wie co robić, ale czy na pewno?!
Jest w filmie świetna metaforyczna scena gdy Radość rysuje okrąg i umieszcza w nim Smutek mówiąc by nie wychodziła po za niego i niczego nie dotykała. Wielu z nas postępuje właśnie w taki sposób, starając się uciszyć negatywne emocje, które skumulowane prędzej czy później znajdą drogę ucieczki.
Tak się też dzieje tutaj Radość i Smutek gubią się, a dziewczynką kierują Gniew, Strach i Odraza. Czuje się coraz bardziej zagubiona i podejmuje coraz bardziej irracjonalne działania. Pewnie nie popsuje zabawy zdradzając że obie emocje po licznych perypetiach odnajdą drogę (poznając tajniki ludzkiego umysłu) a Radość zrozumie że bez udziału tej drugiej nie pomoże dziewczynce.

Film przypomina kultowy serial dla dzieci z lat 80-tych "Było sobie życie", nakręcony jest w podobnej konwencji, mali bohaterzy odpowiedzialni za funkcjonowanie człowieka, próbują sobie poradzić z przeciwnościami losu. Powodzenie lub nie powodzenie będzie się przekładało na samopoczucie naszej głównej bohaterki Reiley. Historia jest jednak ukazana z dużym smakiem, widz utożsamia się z przedstawionymi problemami i chcąc nie chcąc sam bierze w niej udział. Głównym atutem jest przedstawienie w przystępny sposób jak działa ludzka psychika (kulki pamięci umieszczone w bajkowej scenerii magicznego labiryntu, połączone wyspami osobowości), a w szczególności rozwijanie się depresji (wyżej wspomniane znikniecie Radości i Smutku). W trakcie i po projekcji całej naszej trójcie zakręciła się łza w oku, ale najważniejsze, że wszystko dobrze się kończy. Było warto wybrać się do kina i obejrzeć to widowisko. Oby więcej takich filmów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz