poniedziałek, 15 marca 2021

Władcy jedzenia

Nie doczytałem książki do końca. Książka dobra i tylko dobra w tym przeciętnym znaczeniu. Może to zmęczenie, niedostateczne skupienie a może po prostu nadmiar historii tego tematu. Nie wiem. Z każdą kolejną stroną czułem coraz większe znużenie. Zacznijmy jednak od początku.


Zmowa koncernów spożywczych i finansistów doprowadziła do powstania firm-szarańczy, które produkują żywność na masową skalę, jak najmniejszym możliwym kosztem. Jedynym ich celem są szybkie zyski. Rabują zasoby naturalne, aż do całkowitego ich wyczerpania. Zniszczywszy jedno miejsce przenoszą się gdzie indziej, dokładnie tak, jak robi to stado szarańczy. Koncerny owe zyskują na znaczeniu i dyktują warunki lokalnym rządom. Właściwie to one mają władzę. Tylko one się bogacą. Ofiarami stają się wszyscy. Mali lokalni producenci żywności i my konsumenci. Niszczą i zanieczyszczają miejsca w jakich się pojawiają, pozostawiając po sobie tak zwaną wypaloną ziemię. 

Wszystko super, ale wszystko to jakieś miałkie. Niby mowa tu o ciemnej stronie mocy, która coraz bardziej kontroluję naszą matkę ziemię, niby pokazuję efekty działalności tych sił zła, ale zalatuje to trochę propagandą. Prywatną wendetą. Walką z wiatrakami. Za bardzo skupia się na kilku znanych koncernach które zdominowały rynek żywności, opisując jak działają i do czego doprowadzają ich działania. Nie jest to jednak konkretne. Są oni źli i my dobrzy. OK, kupuje to. Przeraża mnie w jakim kierunku to idzie i że nikt tego nie kontroluję, ale strasznie się zanudziłem czytając tą książkę.

Ps. Taka mała errata, książka porusza bardzo ciekawy tematu, zawiera wiele interesujących informacji na temat funkcjonowania firm związanych z produkcją żywności. Ciężka w konsumpcji jest tylko forma w jakiej ten reportaż został zaprezentowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz