środa, 17 lutego 2021

Buran. Kirgiz wraca na koń.

Mały wstępniak na początek. Jeszcze wczoraj świat wydawał się taki mały, kupujesz bilet i wciągu kilku godzin jesteś w niemal każdym miejscu o jakim pomyślisz. Internet, telewizja, radio transmituje wiadomości 24 godzinę na dobę. Dzisiaj masz problem wyjściem z domu, w mediach społecznych dominuję tylko jeden temat, a twoje zamówione książki nie mogą dojść na czas bo świat zamiast jednoczyć wciąż się dzieli. Ok, mam gorszy dzień właśnie dostałem email że moje zamówienie nie zostanie zrealizowane. Powód brexit i lockdown. Przynajmniej ocaliłem kilka drzew. Wróćmy jednak do meritum. Wojciech Górecki to nie Kapuściński.


W roku 2018 minęło równo 50 lat od wydania Kirgiz schodzi z konia. Buran Kirgiz wraca na koń miał być taką sentymentalną podróżą. Pierwszą po 25 latach dokonał sam Kapuściński pisząc Imperium, zestawiając ze sobą spostrzeżenia roku 1968 i 1993 gdy republiki poradzieckie odzyskiwały swoją niepodległość. Wojciech Górecki odwiedzając region w drugiej dekadzie XXI wieku napotyka na świat przez który przeszedł buran.

Buran to zamieć o rozmiarach kataklizmu, zimowe przekleństwo euroazjatyckich stepów - choć zdarzają się też burany letnie, piaskowe, nazywane czarnymi. Ci, których dopadnie w drodze, nie mają większej szansy na przeżycie. Widoczność spada do parudziesięciu centymetrów, śnieg zbija się w krępujący ciało pancerz, a wichura wychładza organizm w kilka sekund. Znane są przypadki ludzi, którzy stracili orientację we własnym obejściu i zamarzli na wyciagnięcie ręki od domu. Inni na zawsze przepadali w stepie. Wielu ciał nigdy nie znaleziono. Ci, którym się udało, żyją z piętnem buranu niczym ocaleńcy z Titanica albo odratowani po uderzeniu pioruna.

Byłe republiki radzieckie doszły do momentu gdy następuje reset. Znalazły się w punkcie zero, mają za sobą kolonializm rosyjski, potem radziecki, autokratów grabieżców którzy wyssali z regionu jago najcenniejsze dobra, a także ekstremizm religijny z wojującym islamem na czele. W chili obecnej są w fazie nacjonalizmu poszukującego swojego miejsca w państwach, które nazwałbym raczej wielokulturowymi. Autor podobnie jak jego poprzednik próbuje ukazać nam rzeczywistość poprzez miejsca i napotkane osoby. W swoją opowieść wplata postacie historyczne. Poznajemy tu i teraz ale również przeszłość. Przyszłość jest niejasna i raczej nie nastraja pozytywnie. Na tle swoich sąsiadów Kirgizi wyrastają na najbardziej demokratyczne społeczeństwo, ale należy zauważyć że to też kraj najbardziej biedny bez jakichkolwiek bogactw naturalnych. Ciekawa pozycja, dużo informacji o regionie. Język nieco inny aniżeli Kapuścińskiego, ale równie ciekawy. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz