Gorączka futbolowa trwa w najlepsze, jutro rozpoczyna się kolejna faza spotkań w grupach. Mamy kilku bohaterów, którzy dopiero stoją u progu wielkiej kariery (choćby nasz rodak Bartosz Kapusta) i kilku którzy ją kończą. Dobrym przykładem w tym drugim przypadku może być Zaltan Ibrahimović, napastnik reprezentacji Szwecji. Pomimo iż w meczu z Irlandią ani razu nie oddał celnego strzału na bramkę przeciwnika to dzięki jego dośrodkowaniu i samobójczemu golowi Ciarana Clarka spotkanie zakończyło się remisem.
Zaltan w dniu rozpoczęcia mistrzostw ma skończone 35 lat, ale nie myśli jeszcze o zakończeniu kariery piłkarskiej od przyszłego sezonu będzie reprezentował angielski Manchester Ud. W roku 2011 popełnił wspólnie z Davidem Lagercrantzem swoją biografię Ja, Ibra.
Zazwyczaj omijam szerokim łukiem wspomnienia sportowców którzy są u szczytu kariery (ciężko robić podsumowanie gdy przed sobą ma się jeszcze kilka lat grania), tym razem zrobiłem wyjątek i nie żałuje.
Ibrahimović to barwna postać, jako piłkarz zwiedził pół piłkarskiej europy, występował i zdobywał trofea z FC Malmo (Szwecja), Ajaxem Amsterdam (Holandia), Juventusem Turyn (Włochy), Interem Mediolan (Włochy), FC Barceloną (Hiszpania) i AC Milanem (Włochy). Już po opublikowaniu autobiografii kontynuował karierę w PSG (Francja) a od przyszłego sezony będzie reprezentował barwy Manchesteru Ud (Anglia). Prawdziwy piłkarski obieżyświat i kolekcjoner krajowych pucharów a do tego można o nim wiele powiedzieć, ale nie że jest osobą skromną skupioną jedynie na tym co robi. Ma wiele do powiedzenia a jego bałkański temperament nieraz dał mu się we znaki.
O tym co przeżył i kogo spotkał opisał w swoich wspomnieniach. Nie ma tu słodzenia, bo ciężko spodziewać się po Zaltanie takiej postawy. Nie ma tu też tak zwanego owijania w bawełnę, opowiada wszystko tak jak było albo tak jak było widziane jego oczyma. Pisze wprost o niuansach swoich kolejnych transferów, relacjach z kolegami z drużyny i trenerami (kilkukrotnie dostaje sie Pepe Guardiolii). Nie zapomina również o swojej rodzinie, o której często wspomina na kolejnych stronicach książki.
Jest to historia chłopaka, który wyrwał się z emigranckiego getta gdzieś na przedmieściach szwedzkiego Malmo i na boisku wywalczył sobie lepszą przyszłość i spełnienie marzeń. Nigdy nie szedł na łatwiznę, ciężko pracował i liczył się tylko ze swoją intuicją. Rzadko słuchał tak zwanych doradców, podążał własnymi ścieżkami, był i jest takim bad boy którego kochają kibice. Z takim życiorysem i doświadczeniami jak Ibrahimović nie mogła powstać zła biografia, a tak się złożyło że jest to jedna z lepszych o ile nie najlepsza jakie czytałem. Polecam serdecznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz