Pod ścianą za drzwiami tuż koło kanapy w salonie stoi moja biblioteczka z literaturą piękną. Od góry idąc jest tam fantastyka, obyczajówka trochę książek podróżniczych, poradników, a na samym dole moje komiksy (coraz rzadziej do nich zaglądam) gdzieś miedzy nimi nieco zakurzone spoczywają moje pierwsze angielskie książki. Powiedziałbym raczej, wariacje na temat książek, których zadaniem jest oswojenie czytelnika z językiem angielskim.
Trzymając je w ręku powracają wspomnienia. Robinson Crusoe niewiele ma wspólnego z oryginałem Daniela Defoe, ale dzięki tej książęce poznałem kilka nowych słów.
W serii Penguin readers ukazało się wiele klasycznych historii klasycznych przyswojonych do odbiorcy o ograniczonym zasobie słów. Z kolejnym wyższym levelem przyswajamy sobie większą liczę słów zbogacając tym samym nasz język.
Spotkałem się z podzielonymi opiniami na temat tego typu książek. Najbardziej powszechną jest to że wydawnictwo okalecza oryginał z ich atutów jak styl, język i pierwotny zamysł autora. Historia zostaje poddana reedycji i uproszczona do najprostszej postaci. Trudno się z tym nie zgodzić i pewnie większą wartość czytelnik będzie czerpał z obcowania z oryginałem, ale dzięki temu zabiegowi łączymy naukę języka z poznawaniem klasyki literatury. Prawdopodobnie nigdy bym nie usłyszał o Chinua Achebe, nigeryjskim pisarzu i poecie gdyby nie tam mała książeczka Things fall apart (polskie wydanie Wszystko rozpada się), która w padła mi w ręce w roku 2007.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz