Dzisiejszego poranka, po raz pierwszy w tym roku wybraliśmy się na Car Boot. Na takim pchlim targu można wy haczyć wiele ciekawych przedmiotów, książek i innych mniej lub bardziej zbędnych śmieci. Przede wszystkim jest to całkiem ciekawa metoda spędzenia wolnego czasu. Przechadzka miedzy wyłożonymi towarami to nostalgiczna podróż w czasie. Stare z czytane książki, znoszone obuwie, ubrania telefony marki Nokia, małe turystyczne telewizory pamiętające ubiegły wiek skłaniają do przemyśleń nad przemijaniem. Często jeżeli już coś kupuje się są to przedmioty nabyte emocjonalnymi odruchami tęsknoty za tym co ulotne. Stare płyty winylowe, figurka indiańskiego wodza, stare retro gry pamiętające czasy gdy za dzieciaka zarywało się całe dni i wieczory. Pełno bibelotów które swą świetność miały lata temu. Wszystko to poupychane na kocach, stolikach i bagażnikach stojących obok pojazdów. Jest kolorowo i gwarnie. Brakowało mi tego przez ostanie miesiące. Przepychając się po między chaotycznie i spontanicznie stworzonymi straganami i ja odnalazłem swojego Grala. W samym centrum w wielkiej skrzyni ze starymi narzędziami leżał on... Zenit EM... edycja olimpijska.
Ps. aparat działa, kosztował mnie £5, będzie backupem dla uszkodzonego Zenita E mojego ojca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz