poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Kapusciński non-fiction

Biografia autorstwa Artura Domosławskiego spoczywa sobie na parapecie okna w zasięgu ręki. Od czasu do czasu zaglądam sobie do niej i przeglądam na wyrywki. Tydzień temu skończyłem czytać biografię Tadeusza Rolkę, poświęcił Kapuścińskiemu dwa może trzy zdania raczej mało pochlebne. Wspólnie studiowali na wydziale historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, Kapuściński był gwiazdą studenckiego świtka należącym do ZMP i czynnie w nim się udzielającym, Rolkę natomiast po roku wylądował w zakładzie karnym.



Ryszard Kapuściński wchodził w dorosłość w ciężkich czasach powojennych. Jak przez mgłę pamiętał okres sanacji i okupacji, budując sobie obraz wykreowany przez dziecięcą wrażliwość. Widzi szanse jaką niesie nowy ustrój z czasem jednak staje się pragmatykiem, co wielu wytyka mu do dziś. Posiadał wrodzoną empatię w kontaktach z ludźmi co ułatwiało mu pracę reporterską, ale musiał być bardzo elastyczny w relacjach z ówczesną władzą. Ta natomiast pozwalała mu podróżować i publikować. Nie był niebezpieczny gdyż jego teksty poruszały sytuację państw trzeciego świata nękanych przez imperialistyczne kraje zachodu.
Jego reportaże z afryki czy ameryki południowej dla czytelnika w Polsce są niczym fantasmagorie z pogranicza fikcji i faktu. Choć czuł się reporterem często korzystał z fakty że dla czytelników w kraju są to miejsca bajkowe i te swoje historie mniej lub bardziej ubarwiał.
Domosławski punktuje nieścisłości jakich autor się dopuścił. Umiejscawia je w kontekście miejsca i czasu. Kapuścińskiego natomiast nie gloryfikuje tylko ubiera w ludzie szaty słabości. Może się to podobać lub nie gdy na światło dzienny wyciąga kolejne brudy, tym bardziej że sam Kapuściński kreował się na bohatera niemal bez skazy kochającego męża i odważnego reportera patrzącego śmierci w oczy.
Tematy które poruszał dotyczyły uciśnionych, gdy w drugiej połowie lat 70-tych wrócił do kraju okazało się że jego rodacy są nie mniej uciskani przez komunizm jak komuniści w Ameryce Południowej. Po roku 1981 zbliżył się do opozycji i oddał legitymację partyjną. Z piewcy socjalizmu stał się opozycjonistą. Narodziła się legenda, z którą ciężko polemizować. Natomiast książki bronią się same. Opisują człowieka zmagającego się z brutalnym światem w czasach szybkich przełomowych zmian. Jego opowieści są z pogranicza magii, niemożliwe, nieprawdziwe ale prawdopodobne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz