Wielkimi krokami zbliża się Halloween. Nie jestem zwolennikiem, ani przeciwnikiem obchodów tego święta, które ma swoje korzenie w wierzeniach celtyckich. Druidzi sądzili, iż w dzień Samhain zacierała się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchom, zarówno złym, jak i dobrym, łatwiej było się przedostać do świata żywych.
Popiół i kurz Jarosława Grzędowicza mocno nawiązuje do zbliżającego się święta. Główny bohater trudni się odsyłaniem dusz w zaświaty pobierając za to symboliczną opłatę. Ma on rzadki dar, potrafi we śnie przenosić się do świata pomiędzy, mrocznego miejsca gdzieś między Niebem a Piekłem, gdzie błąkają się zagubione dusze, demony i inne bliżej niezdefiniowane istoty.
Główny bohater to outsider żyjący na pograniczu, za dnia profesor etnografii w nocy przewodnik dusz. Wnikliwy badacz i obserwator pokręconego ludzkiego losu, ludzi trzymających się kurczowo jedynego znanego im świata, pomimo śmierci wciąż myślących że żyją.
Pewnego razu ma dość nietypowy sen widzi mnicha wiszącego na cierniowym krzyżu, który kilkakrotnie się powtarza. Następnie dowiaduje się o śmierci swojego przyjaciela zakonnika. Ten pozostawia mu list który jest jednocześnie kluczem do skrywanej tajemnicy. Prawdę o jego śmierci może odkryć tylko w jednym miejscu w świecie Pomiędzy.
Grzędowicz potrafi stworzyć klimatyczną historię z zaświatami w roli głównej, jego bohaterowie są z krwi i kości, a czytając kolejne strony od czasu do czasu przenika nas dreszcz grozy, kolejne wydarzenia umiejętnie budują napięcie do końca nie wiemy jaki los czeka zbłąkane dusze.
Książka ta to na pewno nie jest arcydzieło literatury grozy, sporo tu zapożyczeń, tępo nieco zwalnia w środku historii, pomimo tego świetnie się czyta i zachowuje ten rozpoznawalny znak, rękę autora, którego bardzo cenię za sagę Pan Lodowego Ogrodu. Raczej lekka lektura idealna na helloween'owy wieczór.
Super napisane.
OdpowiedzUsuń