Witam, dziś kilka słów na temat nietypowej biografii autorstwa Karen Armstrong. Budda portret człowieka przebudzonego na niecałych 200 stronicach stara się zebrać wiedzę o początkach działalności Siddhattha Gotama.
Jest to o tyle trudna że nasz bohater żył przed ponad 2,5 tysiącem lat temu i wiedza o jego życiu pochodzi z przekazów ustnych. Mamy podobny problem jak z Jezusem gdyż pierwsze pisemne wzmianki pochodzą od uczniów jego uczniów i są spisane ponad 100 lat po jego śmierci. Są to opisy na wpół mityczne prezentujące jego przemianę w niemal baśniowy sposób.
Autorka zdając sobie sprawę, że jest niemal niemożliwością rzetelnie opisać wydarzenia jakie miały miejsce kilka tysięcy lat temu, skupiła się na kontekście i czasie w jakich się one dokonywały. Był to czas bardzo zbieżny z obecnym. Mieszkańcom Indii nie wystarczały już stare tłumaczenie świat i ich miejsca w nim. Powstawały nowe grupy społeczne jak kupcy którzy przemieszczali się z miasta do miasta suma rzeczy nie przywiązując większej wagi do lokalnych spersonifikowanych bóstw. Coraz częściej negując zastaną rzeczywistość szukali nowej drogi i odpowiedzi co dalej. Starzy bogowie odeszli niegdyś dostępni na wyciągnięcie reki dziś pojawiający się tylko w opowieściach braminów.
Na nauki Gotama należy patrzeć bardziej globalnie. Wielu jemu współczesnych myślicieli dochodzili do podobnych wniosków. Cały ten okres miedzy 500 rokiem przed narodzinami Chrystusa i 500 lat po zwany w nauce jest epoką osiową. Sokrates, Konfucjusz, Zaratustra, Jezus czy też nieco późniejszy Mahomet w swoich naukach przeciwstawiali się tak popularnemu i obecnie egoizmowi. Zbawienie, oświecenie dokonywało się poprzez wyzbycie się swego Ja, a co za tym idzie przyjemności życia doczesnego. W tym że Budda nie uważał duszy za coś w rodzaju trwałej, wiecznej Jaźni. Postrzegał ją raczej jako ostatni rozbłysk energii, coś jak płomień przenoszący się z jednego knota na drugi: Płomień nigdy nie jest czymś stałym. Ogień zapalony o zmroku zarówno jest, jak i nie jest ogniem, który wciąż płonie o świcie. W łańcuchu nie ma żadnych trwałych bytów. Każde ogniwo zależy od poprzedniego i prowadzi bezpośrednio do kolejnego. Tym clue kończę moje dywagacje i zapraszam do lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz