Spacerując jakiś czas temu ulicami Exeter wstąpiłem na chwilę do Waterstones takiego angielskiego Empiku. Z mojej strony było to całkiem celowe zagranie gdy ogarnia mnie jesienna chandra, to jedno z nielicznych miejsc gdzie mogę podładować sobie baterie, do tego serwują tam pyszną kawę. Tak więc przeglądając półki z książkami mój wzrok zatrzymał się na "The Shadow of the Sun" Ryszarda Kapuścińskiego...
... jest to angielskie wydanie książki "Heban". Na chwilę zaniemówiłem, sprawiła to okładka. Przed oczyma miałem polskie wydanie ascetyczne brązowo-białe z afrykańską maską pośrodku. Tu mamy całą paletę barw, jest i maska ale przede wszystkim widzimy zarys kontynentu i słońce.
Przede wszystkim rzuca się w oczy światło. Wszędzie - światło. Wszędzie - jasno. Wszędzie - słońce. Jeszcze wczoraj, ociekający deszczem, jesienny Londyn. Ociekający deszczem samolot. Zimny wiatr i ciemność. A tu, od rana całe lotnisko w słońcu, my wszyscy - w słońcu.
Tak Ryszard Kapuściński rozpoczyna swoją opowieść o Afryce i tak to czułem gdy spojrzałem na okładkę. Powiem szczerze, że i tytuł wydał mi się tu bardziej trafny "Cień słońca", bo taka po lekturze tego zbioru reportaży jest Afryka, na uboczu wielkiego świata, uśpiony, przyczajony tygrys, który czeka na swój czas.
Jest to książka o zderzeniu dwóch cywilizacji europejskiej i afrykańskiej, dwóch stylów życia i dwóch światów, jest to książka o człowieku który przez kilkanaście lat przemierzał ten kontynent próbując go poznać i zrozumieć.
Europejczyk i Afrykanin mają zupełnie różne pojęcia czasu, inaczej go postrzegają. W przekonaniu europejskim czas istnieje poza człowiekiem, istnieje obiektywnie, niejako na zewnątrz nas, i ma właściwości mierzalne i linearne. Według Newtona czas jest absolutny: "Absolutny, prawdziwy, matematyczny czas płynie sam przez przez się i dzięki swej naturze, jednostajnie, a nie zależnie od jakiegokolwiek przedmiotu zewnętrznego". Europejczyk czuje się sługą czasu, jest od niego zależny, jest jego poddanym. Musi przestrzegać terminów, dat, dni i godzin. porusza się w trybie czasu, nie może poza nim istnieć. Między człowiekiem i czasem istnieje nierozstrzygalny konflikt, który zawsze kończy się klęską człowieka - czas człowieka unicestwia.
Inaczej pojmują czas miejscowi, Afrykańczycy. Dla nich czas jest kategorią dużo bardziej luźną, otwartą, elastyczną, subiektywną. To człowiek ma wpływ na kształtowanie czasu, na jego przebieg i rytm (oczywiście, człowiek działający za zgodą przodków i bogów). Czas jest nawet czymś, co człowiek może tworzyć, bo np. istnienie czasu wyraża się poprzez wydarzenia, a to, czy wydarzenie ma miejsce czy nie, zależy przecież od człowieka. Jeżeli dwie armie nie stoczą bitwy, to bitwa ta nie będzie miała miejsca (tzn. czas nie przejawi swej obecności, nie zaistnieje).
Czas pojawia się w wyniku naszego działania, a znika, kiedy go zaniechamy albo w ogóle nie podejmiemy. Jest to materia, która pod naszym wpływem może zawsze ożyć, ale popadnie w stan hibernacji i nawet niebytu, jeżeli nie udzielimy jej naszej energii. Czas jest istnością bierną, pasywną i przede wszystkim - zależną od człowieka. (...)
Toteż Afrykanin, który wsiada do autobusu, nie pyta, kiedy autobus odjedzie, tylko wchodzi, siada na wolnym miejscu i od razu zapada w stan, w jakim spędza znaczną część swego życia - w stan martwego wyczekiwania. (...)
Szczerze polecam tę książkę, warto przeczytać nawet wielokrotnie, dla tych smaczków, których nie spostrzeżemy za pierwszym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz