Po ciężkich bojach i konkursie jedenastek Anglia awansowała do ćwierćfinałów. Na wyspach święto i dyskusja o szansach na Puchar Świata. W sobotę mecz za Szwecją i raczej bez piwa się nie obejdzie. Tak się składa że na jednej z moich półek odnalazłem książkę The Beer Book gdzie w niemalże encyklopedycznym pożarku odnajdziemy informacje o ponad 1700 piwach na świecie.
Przemierzamy pięć kontynentów, poznajemy najbardziej popularne trunki cechujące region, historię browarów, a wszystko to okraszone setkami zdjęć konkretnych marek i okolic gdzie zostały uwarzone.
Laik jak na tacy dostaję informacje o rodzajach i gatunkach złocistego napoju. Chmielach z jakich piwo powstało, historie poszczególnych szczepów i najbardziej charakterystycznych piwnych regionów. łapałem się na tym że idąc do sklepu posiłkuję się wiedzą nabytą z książki, wyszukuje konkretnych marek, potrafię powiedzieć jaki rodzaj piw lubię i za co konkretnie. Przyjemne uczucie.
Wypiłem hektolitry piw częściej gorszych niż lepszych. Najczęściej był to jasny Lager o smaku wody, który pod wieloma etykietami możemy odnaleźć na półce każdego marketu. Pijąc ciemnego Portera delektowałem się chwilą zatrzymując wręcz czas. Gdy po raz pierwszy spróbowałem Punk IPA z browaru Brewdog poznałem smak amerykańskich chmieli wiedziałem co będę teraz pił.
Tydzień temu spędziłem weekend w Londynie, zawędrowałem na Covent Garden do firmowego pubu Brewdoga, zamówiłem Elvis Juice (Grapefruit infused IPA), piłkarska kadra Anglii po raz kolejny zdobywała gola ze słabiutką drużyną Panamy, a ja na krótką chwilę osiągałem swoją nirwanę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz