Brak mi słów... by opisać jak mieszane mam uczucia w związku z
wczorajszymi wydarzeniami. Wiem natomiast co nas czeka w najbliższych dniach
złość, pogarda, nienawiść i rozpacz do tego dojdzie bezsilność. Bo na kogo mamy
skierować naszą frustrację na to co się wydarzyło w piątek 13-tego w Paryżu. W zamachach terrorystycznych zginęło ponad 120 osób. My siedząc na ciepłych
kanapach pochłonięci byliśmy kolejnymi golami Roberta Lewandowskiego w meczu z
Islandią, a tam umierali ludzie. Kto do nich strzelał, kto detonował bomby, kto
w końcu umierał. Idąc na łatwiznę można by rzec kolejna grupa islamistów zabija
przedstawicieli naszej zachodnio-europejskiej cywilizacji. Nie znam odpowiedzi na
nurtujące mnie pytania, nie wiem również kto miał zaszczyt umierać jako statystyczny przedstawiciel naszej kultury, ilu było chrześcijan,
żydów, muzułmanów bądź ateistów. Nie wiem również ile było
kobiet i dzieci, ile gejów i heteroseksualistów, bo wobec śmierci wszyscy są
równi. I tych co pociągnęli za spust też nie ma.
Blog ten jest o książkach. Czytając uczymy się i rozumiemy nieco lepiej otaczający nas świat. Szukamy odpowiedzi, często są udzielane wprost: białe-czarne, dobry-zły. Zdarza się i tak, że gubimy się w tych kolorach i odcieniach szarości.
Po książkę Ryszarda Kapuścińskiego "Rwący nurt historii" sięgam właśnie w takich chwilach, gdy pragnę zrozumieć. Kapuściński jak nikt inny rozumie człowieka. Szczególnie człowieka z pogranicza cywilizacji, zagubionego i samotnego. Jest to praca nietypowa już przez sam fakt że została wydana po śmierci autora. Jest to zbiór wypowiedzi, przemyśleń, wywiadów o wydarzeniach w jakich przyszło mu żyć, jak nosi pod tytuł książki są to zapiski o XX i XXI wieku.
Jeden z rozdziałów nosi tytuł "Żyć w ummie. Islam". Krok po kroku zebrano wypowiedzi autora o jego pierwszym spotkaniu z islamem, kiedy to mówi że nie ma jednego islamu. Rozróżnia islam "pustyni" i "rzeki". Pierwszy jest wojujący nastawiony na przetrwanie, drugi natomiast to liberalny skupiony w wielkich miastach gdzie kwitnie kultura (Kair, Bagdad, Damaszek, Istambuł). Przedstawia pokrótce różnice kulturowe (islam to wszystko, to prawo, to szariat) i narodziny małych grup sekt w obrębie islamu np. asasynów (taki odpowiednik europejskich krzyżowców). Mówi o doświadczeniach w pierwszych kontaktach wyznawców obu religii o powstrzymaniu fali arabskiej przez Karola Młota a potem tureckiej przez Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Jest trochę o kolonializmie, eksploatowaniu złóż ropy naftowej jak i innych surowców. Daje do zrozumienia że ani my ani oni nie mamy dobrych doświadczeń, a do tego dochodzi telewizja.
Trzeba pamiętać, że nasz stosunek do islamu kształtuje siła wielkich sieci telewizyjnych. Na ogół więc nie mamy własnego poglądu, własnej wiedzy - korzystamy z pośrednictwa tych kanałów informacji. Ponieważ sieci owe mają za zadanie kształtować nieufność w stosunku do świata muzułmańskiego, nasz punkt widzenia naznaczony jest stronniczością. Dyskutujemy więc zazwyczaj, dysponując jedynie zmanipulowaną porcją informacji, którą daje się nam do wierzenia.
Zauważa również że: (...) islam, w przeciwieństwie do innych religii, skutecznie opiera się procesom sekularyzacyjnym. Właśnie to niepokoi zachodnich politologów i socjologów. Samuel Huntington krytykuje swoich rodaków, którzy mylili "westernizację" z modernizacją. Amerykanie myśleli, że jeżeli da się innym coca-colę, telewizor i samochód, to obdarowani staną się podobni do Amerykanów. Tak się jednak nie dzieje - mieszkańcy krajów islamskich przyjmują zachodnią technologię, ale nie przyswajają sobie zachodnich wartości.
Pamiętam, jak kiedyś w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zobaczyłem młodą dziewczynę. Widok niesamowity - była Arabką, miała może szesnaście-siedemnaście lat, zgrabna, w obcisłych dżinsach, bluzeczce i... z czarczafem na głowie! Muzułmańska kobieta musi nosić chustę, bo Koran mówi, że włosy stanowią źródło podniety, więc kobieta nie może ich pokazywać. Obyczajów religijnych, które współistnieją z nowoczesnością, jest znacznie więcej.
Kończy swoje rozważania stwierdzeniem: Czy tego chcemy, czy nie, musimy się pogodzić z faktem, że żyjemy w świecie wielokulturowym, który będzie się stawał jeszcze bardziej różnorodny. Dzisiaj nie da się już pozostawać w kulturowej izolacji. Naszym zadaniem jest więc znalezienie sobie w tym świecie miejsca, a pierwszą zasadą owego poszukiwania jest zasada tolerancji, uznania, że - jak mówił Bronisław Malinowski - nie ma kultur wyższych i niższych. Zasadzie tolerancji musi towarzyszyć poznawcza ciekawość - musimy zdobyć elementarną wiedzę o kulturze islamu - i życzliwość. Taka postawa nie jest jedynie odruchem dobrego serca, ale od niej zależy sam byt naszej cywilizacji, w tym naszego kraju.
Większość wypowiedzi Ryszarda Kapuścińskiego zawarta w tym rozdziale pochodzi z roku 1998, dziś mamy 2015, ciekawe jak wielu z nas myśli podobnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz